Selekcja pacjentów na szpitalnych oddziałach
Brak rejonizacji w szpitalnych oddziałach to fikcja. Chorzy krążą po całym mieście szukając pomocy. W szpitalnych oddziałach ratunkowych (SOR) lekarze nie udzielają wszystkim pomocy. Pacjenci z ostrym bólem krążą po całym mieście, zanim zostaną przyjęci. Dlaczego? Bo ich adres zameldowania nie pokrywa się z lokalizacją szpitala.
07.12.2007 | aktual.: 07.12.2007 08:41
Problem taki miał Paweł Królikowski, który cierpiał z powodu ataku kamicy nerkowej. Pół dnia spędził przy telefonie, żeby wyjaśnić, gdzie może szukać ratunku. Przez sześć godzin odwiedzał kolejne szpitale. Najpierw zadzwonił na informację medyczną. Usłyszał, że skoro mieszka przy ulicy Limanowskiego, powinien zgodnie z rejonizacją udać się do szpitala im. Żeromskiego na osiedlu Na Skarpie.
Tam recepcjonistka sprawdziła księgi i odesłała mnie na Kopernika - opowiada Królikowski. Nie miał siły się kłócić, ruszył więc we wskazanym kierunku. Nie wiedział, tak samo jak i recepcjonistka, że soru przy Kopernika nie ma od pól roku. Wrócił do szpitala Na Skarpie. Tam po sześciu godzinach czekania udzielono mu pomocy.
Pacjentów nie obowiązuje rejonizacja. Teoretycznie mają prawo wybrać sor według uznania. Jak sie okazuje, wymóg ten lekceważą praktycznie wszystkie sory. Sprawdziliśmy to dzwoniąc na oddział w szpitalu im. Narutowicza, im. Rydygiera i Żeromskiego. Wszędzie nas odsyłali, tłumacząc to rejonizacją. Mamy dokładnie opisane: jaki pacjent z jakiej ulicy do jakiego soru powinien się udać - ucięła dyskusję recepcjonistka w "Żeromskim".
Dlaczego tak się dzieje? Leszek Brongel, konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej, nie może tego pojąć. Sam walczy z rejonizacją od momentu powstania sorów. Trzeba by było zryczałtować pracę sorów. Im mniej przyjmowaliby pacjentów, tym mniej dostawaliby pieniędzy i odwrotnie - twierdzi Brongel. Małgorzata Popławska, dyrektorka Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego wierzy, że problem ten rozwiąże akcja medialna, informująca dokładnie pacjentów, gdzie mogą szukać pomocy. Jeśli to tylko kaszel i temperatura, wystarczy zgłosić się do zakładu podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) - tłumaczy.
Z badań przeprowadzonych przez pogotowie krakowskie wynika, że aż 60 proc. pacjentów sorów powinno było się zgłosić do POZ-u. Zgadza się z tym Leszek Gora, rzecznik prasowy w szpitalu im. Żeromskiego. Nasz sor obsługuje obszar zamieszkany przez 240 tys. krakowian i gmin ościennych. Co dobę przyjmujemy około 140 osób, z których 30% nie powinno iść do POZ-u - zauważa Gora i zapewnia, że w "Żeromskim" koniec z rejonizacją. Leszek Brongel nie traci nadziei, że od nowego roku wszystkie sory będą przyjmować pacjentów bez względu na ich adres zameldowania. Dostaną dwa razy więcej pieniędzy na swoją działalność - zauważa.
Jolanta Pulchna, rzeczniczka małopolskiego oddziału NFZ przyznaje, że docierają do nich sygnały o rejonizacji sorów. Staramy się walczyć z nią i przypominać ordynatorom oraz dyrektorom szpitali o tym, by nie łamali prawa - podkreśla. - Możemy zlecić kontrolę, ale na razie tego unikaliśmy. Jerzy Friediger, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej twierdzi, że rejonizację wprowadzają szefowie lecznic, a lekarze podporządkowują się temu, bo nie chcą się sprzeciwiać swojemu pracodawcy. Anna Górska