Seks grupowy na "sprośnej" plaży może drogo kosztować
Mieszkańcy niemieckiego Aschau walczą ze swingersami - informuje RMF FM. Nadbałtycka plaża w ich miejscowości stała się ulubionym punktem spotkań amatorów grupowych igraszek. Ściągają tam z całych Niemiec, by na łonie natury oddawać się cielesnym uciechom z wymianą partnerów. Teraz czekają na nich policyjne kontrole i wysokie mandaty w wysokości nawet kilku tysięcy euro.
06.05.2009 | aktual.: 06.05.2009 07:20
Jak sami siebie określają, swingersi to ludzie weseli, otwarci bardzo przyjaźni potrafiący się doskonale bawić w towarzystwie kilku par. Na swoich stronach internetowych tłumaczą, że swingers lifestyle to coś więcej niż sex grupowy i imprezy. To styl życia i myślenia oraz podejścia do sexu i tego co z nim jest związane.
Jest to styl życia, którego początkiem może być nawiązanie nowych znajomości i zabawa z nowymi partnerami.
Romantyczna plaża w Aschau zwana jest „sprośną” i przyciąga swingersów z całych Niemiec. Stanowi to wstydliwy problem dla mieszkańców pobliskiej wioski. Z lekkim zażenowaniem opowiadają o tym niemieckim mediom. Mężczyźni nago stają na drodze, albo kiedy widzą, że ktoś idzie, zaczynają uprawiać seks i krzyczą.
Burmistrz Aschau postanowił rozprawić się z niechcianymi gośćmi. Na razie służby porządkowe upominają golasów. Jeśli to nie pomoże, za chwilę przyjemności na plaży, będą musieli słono zapłacić.