Sejmowi pracusie
Trwa ostatnie w tej kadencji posiedzenie
Sejmu. "Gazeta Olsztyńska" uznała, że to dobra okazja, aby
podsumować - przynajmniej statystycznie - czteroletnią pracę
posłów z Warmii i Mazur.
Jako podstawowe kryterium oceny przyjęto przede wszystkim ich aktywność w ławach sejmowych i na miejscu wśród wyborców. Informacje zaczerpnięto z Kancelarii Sejmu, a o szczegóły pytano w biurach poselskich.
W rankingu poselskiej aktywności bezkonkurencyjny okazał się Jan Antochowski (SLD) z Ostródy. Zgłosił wiele interpelacji i zapytań, często przemawiał z sejmowej mównicy, angażował się w liczne akcje, na przykład w protest przeciwko budowie fabryki płyt wiórowych pod Ostródą.
- Starałem się dobrze pracować przez całe cztery lata, bardzo mi miło, że gazeta to docenia, mówi Antochowski. Za swój największy sukces uważa dokończenie remontu olsztyńskiej Polikliniki: - dzięki mojej walce Sejm przyznał na ten cel 11 mln zł, podkreśla. A porażka? - Odrzucenie przez większość posłów ustawy o biopaliwach, uważa.
Zaraz po Antochowskim lokuje się Adam Ołdakowski (Samoobrona) z Bartoszyc. Nie jest zdziwiony swoją wysoką pozycją. - Wiem, że z posłem Antochowskim byliśmy najbardziej aktywni, pracę posłów śledzę przecież na bieżąco, kwituje. I dodaje: - Może siłą rzeczy byłem trochę mniej skuteczny, bo nie należałem do koalicji rządzącej.
W podsumowaniu najsłabiej wypadł Jerzy Dziewulski (SLD). Nie zgłosił żadnej interpelacji dotyczącej regionu. Może dlatego, że mieszka na stałe w Warszawie, a w okręgu wyborczym jest gościem? Gazeta odjęła mu też punkty za naganę od Komisji Etyki Poselskiej.
Żadnej interpelacji i ani jednego zapytania nie zgłosiła także Halina Nowina-Konopka (Porozumienie Polskie). W zamian często wypowiadała się z sejmowej mównicy.
Pod tym względem niewiele lepiej wypadł Jerzy Czepułkowski (SLD) z Ełku. Co wcale go nie martwi. - Aktywność posła powinno się mierzyć jego aktywnością w komisjach, tłumaczy i wylicza: - Od początku kadencji angażuję się w pracę w komisjach, przewodniczę komisji ds. Unii Europejskiej, jestem wiceprzewodniczącym komisji śledczej ds. PZU. To praca tytaniczna, ale niewidoczna. Należę do sejmowych pracusiów, nie do parlamentarnych gwiazd.
Podobne wytłumaczenie ma poseł Tadeusz Iwiński (SLD), który w rankingu aktywności wypadł średnio. - Trudno patrzeć na aktywność posła tylko pod kątem wystąpień. Byłem przecież długi czas w rządzie Leszka Millera, gdzie odpowiadałem za politykę zagraniczną. Jej efekty to chyba mój największy sukces, przypomina. A porażka? - Spadek popularności SLD, odpowiada parlamentarzysta. (PAP)