Schroeder proponuje miliard, Polska walczy dalej
Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder ogłosił w piątek
w Kopenhadze, że przywódcy unijny porozumieli się w sprawie
przekazania Polsce w latach 2004-2006 ok. jednego miliarda euro,
aby przekonać ją do zakończenia negocjacji. Kwota ta nie zwiększa jednak ogólnej sumy unijnych dotacji. Tymczasem doradca premiera do spraw międzynarodowych Tadeusz Iwiński powiedział, że Polska nie zaakceptowała jeszcze nowych warunków.
Unijna propozycja zakłada przyznanie Polsce rekompensaty budżetowej na lata 2005 i 2006. Do tej pory proponowano nam jedynie rekompensatę na rok 2004. Dodatkowa kwota w wysokości jednego miliarda euro, z której 550 milionów przypadałoby na rok 2005 i 450 milionów na 2006, uzyskana byłaby dzięki obniżeniu poziomu funduszy strukturalnych na te dwa lata. Wydaje się to o tyle korzystne, że funduszy strukturalnych w pełnej wysokości i tak nie bylibyśmy w stanie wykorzystać w tak krótkim okresie.
Przedstawiciele polskiej delegacji odmawiają na razie wszelkich komentarzy. Dokładnie analizowane są skutki finansowe unijnej propozycji. Podczas trzeciej rundy negocjacji, która zaczęła się przed godziną czwartą okaże się, czy jest to propozycja możliwa do zaakceptowania przez stronę polska. Z nieoficjalnych informacji pochodzących z polskich zródeł wynika, że wcale nie jest pewne czy to, co nam zaproponowano będzie przyjęte. Jak dotąd, Polska na nic nie przystała - powiedział Tadeusz Iwiński.
Oprócz miliarda dla Polski, Piętnastka zdecydowała o odblokowaniu dodatkowych 300 mln euro, aby spełnić ewentualne żądania innych krajów kandydujących - dodał Schroeder w rozmowie z dziennikarzami. "Jesteśmy przekonani, że znaleźliśmy sposób rozwiązania problemu i doprowadzenia do przełomu w rozmowach z Polską" - dodał kanclerz.
Pierwsze dwie rundy piątkowych rozmów polsko-unijncyh, w których brali udział m.in. polski premier Leszek Miller i reprezentujący Unię premier Danii Anders Fogh Rasmussen nie dały konkretnych rezultatów. Premier Danii powiedział nawet, że w ostatnich negocjacjach na szczycie w Kopenhadze "istnieje wielki problem z Polską", a niektórzy dyplomaci alarmowali, że o mało nie doszło do zerwania rozmów.
Premier Leszek Miller zaczął w piątek negocjacje z Unią Europejską w Kopenhadze od górnego pułapu i domagał się w pierwszej rozmowie z premierem Danii 1,1 mld euro dodatkowych pieniędzy dla Polski - poinformowali dyplomaci UE. Według agencji, Miller odrzucał propozycje UE w sprawie finansowych warunków akcesji i wsparcia dla rolnictwa, przedstawione mu przez Rasmussena.
Niektórzy dyplomaci unijni przyznawali wprawdzie, że Rasmussen ma jeszcze w zanadrzu "prezent" dla kandydatów, który pozwolili mu zaoferować na końcu pozostali przywódcy Piętnastki. Nikt nie chce ujawnić wartości owego "upominku", chociaż wcześniej dyplomaci mówili o 1 mld euro na trzy lata, w tym około 450 mln euro dla Polski. Z kolei agencja Ritzau po pierwszej rundzie stwierdziła, że Polska nie może liczyć na żadne dodatkowe unijne pieniądze. Takie stanowisko prezentowali oficjalnie szefowie wielu unijnych rządów, z kanclerzem Schroederem na czele.
W przerwie między pierwszą i drugą rundą piątkowych negocjacji premier Miller spotkał się z premierem Szwecji Goeranem Perssonem i kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem, by jak - powiedział rzecznik rządu Michał Tober - szukać u nich poparcia dla naszych postulatów finansowych. Tober zapewnił wówczas, że polska delegacja koncentruje się na jak najlepszym wyniku negocjacji. Nikt nie wie, jak mówił, kiedy zakończy się szczyt w Kopenhadze. "Będziemy walczyć do końca, do ostatniej minuty, by jak najwięcej uzyskać dla Polski" - podkreślił.
Komisarz ds. poszerzenia Guenter Verheugen przypomniał unijnym przywódcom w czasie czwartkowej sesji inaugurującej szczyt w Kopenhadze, że zatwierdzona przez nich duńska oferta dla kandydatów jest wciąż dla Unii o 2,17 mld euro "tańsza" od pułapu wydatków z budżetu UE.(ck, reb)