Scenariusz przestał być tajemnicą. Cztery kroki do likwidacji celu
Żołnierze izraelscy zaatakowali Nablus w północnej części Zachodniego Brzegu Jordanu. Ich celem było aresztowanie lub ujęcie dwóch uzbrojonych Palestyńczyków odpowiedzialnych za niedawne ostrzelanie pobliskiego osiedla żydowskiego.
09.07.2023 13:16
Od roku operacje tego typu są na tyle częste, że ich scenariusz przestał być tajemnicą. Najczęściej pierwsi do akcji wchodzą mistearawim, specjalsi przebrani za Arabów. Jeśli wszystko przebiega gładko, to zatrzymują lub likwidują "cel", a następnie wycofują się.
Jeśli dochodzi do wymiany ognia otrzymują duże wsparcie regularnej armii, dzięki któremu mogą opuścić rejon walk. Najwyraźniej tak się to odbyło w Nablusie, a Palestyńczykom pozostało już tylko pochować zabitych, zapowiadając zemstę.
Największa operacja pacyfikacyjna na Zachodnim Brzegu Jordanu
Cykl przemocy i odwetu na Terytoriach Okupowanych, jak czasem nazywany jest Zachodni Brzeg Jordanu, bardzo przyspieszył w ostatnich miesiącach. Dzień przed wydarzeniami w Nablusie, Palestyńczyk zastrzelił żołnierza izraelskiego i sam zginął biorąc odwet za zakończoną kilka godzin wcześniej operację izraelską w Dżeninie. Zginęło w niej 12 Palestyńczyków, a ok. 100 zostało rannych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śmierć poniósł też żołnierz izraelskich sił specjalnych. Była to największa operacja pacyfikacyjna na Zachodnim Brzegu Jordanu od ponad 20 lat. Wzięło w niej udział ok. 1000 specjalsów izraelskich ze wsparciem sił powietrznych, a ich celem było "zniszczenie infrastruktury terroru", jak nazwali to dowódcy armii państwa żydowskiego.
Zobacz więcej: Największy atak od lat. Otworzyli ogień do dziennikarzy
Atak na Dżenin, a raczej na obóz uchodźców palestyńskich w tym mieście, również nie wziął się z niczego. Kilkanaście dni wcześniej, podczas rajdu sił izraelskich w tej okolicy, aż pięć opancerzonych pojazdów zostało uszkodzonych przez improwizowane bomby (IED). To, wraz z rosnącą liczbą ataków na osadników żydowskich i mieszkańców Izraela - organizowanych na terenie obozu - zadecydowało o przeprowadzeniu operacji.
Niemal nieprzerwana wymiana ognia trwała dwie doby
Aby chronić się przed bombami, na czele kolumn opancerzonych pojazdów jechały buldożery zrywające nawierzchnię ulic wraz z ukrytymi tam ładunkami. Punkty oporu z powietrza atakowały drony i śmigłowce bojowe. Niemal nieprzerwana wymiana ognia trwała dwie doby. Izraelczycy przejęli ok. 1000 gotowych bomb różnego rodzaju oraz trochę broni, amunicji i pieniędzy.
Żaden rajd ani operacja - czy też zamach - nie rozwiąże problemów leżących u podstaw trwającego od wieku konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Każda ze stron przedstawia wydłużający się i rzeczywisty rachunek krzywd oraz argumenty, którym trudno odmówić racji. Palestyńczycy podkreślają, że ich celem jest zakończenie okupacji trwającej od Wojny Sześciodniowej 1967 r. i zbudowanie własnego, wolnego państwa.
Przeszkodą jest osadnictwo żydowskie rozwijane i wspierane przez kolejne rządu w Izraelu. Co więcej, osadnicy przeszli w ostatnich latach proces radykalizacji, a obecny populistyczno-prawicowy rząd państwa żydowskiego ośmielił ich do działania bardziej niż w przeszłości. Stąd ataki na wioski palestyńskie, które nawet niektórzy wysocy dowódcy armii izraelskiej nazywają "pogromami".
Czytaj również: Grad rakiet na Izrael. Zginął dowódca Islamskiego Dżihadu
Z kolei nadrzędnym celem dla Izraelczyków jest zapewnienie sobie bezpieczeństwa, czego kluczowym elementem jest zwalczanie palestyńskich organizacji terrorystycznych, które atakują zarówno na Terytoriach Okupowanych, jak i wewnątrz państwa żydowskiego. Przykładem tego był zamach w Tel Awiwie 4 lipca, gdy Palestyńczyk samochodem taranował przechodniów, a następnie atakował ludzi nożem, zanim nie został zastrzelony.
Często pojawia się przy tym pokusa tłumaczenia działań izraelskich polityką wewnętrzną, czyli próbami odwrócenia uwagi przez premiera Netanjahu od jego własnych problemów. O ile politycy izraelscy umieją wykorzystywać okazje i czerpać korzyści z wydarzeń na terytoriach, to decyzje dotyczące bezpieczeństwa, w tym o działaniach ofensywnych, są podejmowane bardzo profesjonalnie i bieżące przepychanki polityczne nie mają na nie praktycznie żadnego wpływu.
Niekończąca się spirala przemocy i konflikt, który nie ma rozwiązania
Następstwem wymiany ciosów, ataków i odwetów prowokujących zemstę jest niekończąca się spirala przemocy i konflikt, który nie ma rozwiązania. Nadzieję dawał proces pokojowy prowadzony w latach 90. ubiegłego wieku, który jednak sporu nie zakończył.
Powstała Autonomia Palestyńska, która obecnie nie kontroluje Strefy Gazy, a na Zachodnim Brzegu Jordanu spełnia funkcję administracji lokalnej posiadającej uzbrojoną policję niezdolną do powstrzymania ani Izraelczyków, ani palestyńskich milicji.
Co więcej, wyrosło nowe pokolenie Palestyńczyków, którzy nie mają nadziei na normalne życie i dlatego gotowi są walczyć i umierać. Pojawiło się też nowe pokolenie bardziej niż w przeszłości radykalnych Izraelczyków gotowych używać broni w celu narzucenia swoich rozwiązań.
O ile każdy ma prawo opowiedzieć się po jednej, czy po drugiej stronie, zaakceptować jej racje i ideologię, nie zmienia to faktu, że ani Palestyńczycy, ani Izraelczycy nie są w stanie jednostronnie zakończyć konfliktu, a interes wspólny wydaje się mały na tle ogromu różnic. Co więcej, nikt z zewnątrz także nie ma planu zakończenia konfliktu, co oznacza, że będzie on tlił się, a niekiedy płonął, ze zmiennym natężeniem w przyszłości.
Jarosław Kociszewski, redaktor naczelny "Nowej Europy Wschodniej" dla Wirtualnej Polski