Sąsiedzi zareagowali na tragedię dziecka
Gdy dojdzie do nieszczęścia, będą kamery,
policja, wszystkie służby się zlecą. Powiedzą, że znieczulica, bo
sąsiedzi nie alarmowali. Sąsiedzi 26-letniej Katarzyny i jej 1,5-rocznej córeczki twierdzą, że wiele razy zawiadamiali policję i
urzędy, że źle się w tym domu dzieje, ale nic z tego nie wynikało -
pisze "Gazeta Wyborcza".
03.10.2003 | aktual.: 03.10.2003 06:48
Pół roku alarmujemy opiekę, policję, ochronę praw dziecka. Bez skutku. A mała uczestniczy w libacjach albo czeka na matkę w zimnie - powiedziała gazecie jedna z mieszkanek domu na Rakowie, okrytej złą sławą dzielnicy Częstochowy.
Katarzyna wpadła w złe towarzystwo, picie, narkotyki. Zdążyła złapać dwa wyroki, za handel prochami i kradzieże. Zamieniła dom w melinę. Kiedy urodziła dziecko, na rok się uspokoiła, ale znów wróciła do "towarzystwa". Kiedyś pijana przewróciła się wieczorem na podwórku i zasnęła, a dziecko wypełzło na ulicę - wspominają sąsiadki.
Wszyscy podpisali nawet zobowiązanie, że będą jej pomagać, myśleli, że to jednorazowy wybryk, ale u Kaśki zaczął się cug i trwa do dziś - relacjonuje gazeta. (jask)
Więcej: rel="nofollow">Gazeta Wyborcza - Sąsiedzi próbują ratować małą WiktorięGazeta Wyborcza - Sąsiedzi próbują ratować małą Wiktorię