SARS oszczędza Europę
Wbrew wcześniejszym sugestiom mediów na
nadzwyczajnej konferencji w Brukseli nie zapadły we wtorek decyzje
o konieczności poddawania badaniom kontrolnym osób przybywających
do państw Unii Europejskiej z regionów dotkniętych wirusem ostrej
niewydolności oddechowej (SARS).
06.05.2003 | aktual.: 06.05.2003 20:46
Ministrowie zdrowia państw Unii Europejskiej i przystępujących do niej krajów, w tym Polski, oświadczyli we wtorek, że liczba przypadków SARS w Europie "pozostaje ograniczona" i że były one dotychczas "skutecznie izolowane i leczone".
Do tej pory doliczono się 32 "prawdopodobnych" przypadków tego nietypowego zapalenia płuc. "Ani jednego zgonu i tylko jeden przypadek zarażenia się na miejscu w Europie" - cieszył się komisarz UE ds. ochrony zdrowia David Byrne na konferencji prasowej kończącej nadzwyczajną sesję ministerialną w sprawie SARS.
"Wszystko to, co uważaliśmy za stosowne, zostało wykonane" - wtórował mu w rozmowie z polskimi dziennikarzami Główny Inspektor Sanitarny, dr Andrzej Trybusz, który reprezentował Polskę na spotkaniu ministrów zdrowia w Brukseli.
Poinformował, że podejrzany przypadek z Gdańska jak dotąd nie został potwierdzony jako SARS i zapewne zostanie to ostatecznie wykluczone w najbliższy piątek.
Przyznał, że "te wszystkie kłopoty, które dotykają służbę zdrowia w Polsce, dotyczą także szpitali zakaźnych, a nawet w większym stopniu". W Polsce nie ma poważnego problemu chorób zakaźnych i _ "środki kierowane na oddziały zakaźne nie są największe"_.
Do 15 maja państwa członkowskie i przystępujące do Unii mają przedstawić Komisji Europejskiej aktualne informacje o swojej sytuacji w zakresie SARS, w tym o podjętych środkach kontrolnych i zapobiegawczych. Na tej podstawie 2 czerwca komisja przedstawi ministrom raport w tej sprawie.
Ministrowie zgodnie podkreślali, że kluczową wagę ma identyfikacja przypadków SARS u osób wyjeżdżających z Chin i innych krajów ze znaczną liczbą zachorowań oraz obserwacja pasażerów na pokładach samolotów. Mniej skuteczna jest kontrola osób wysiadających.
W Polsce nie ma podstaw prawnych ani dostatecznych środków, żeby zatrzymywać i badać wszystkie osoby przylatujące z "niebezpiecznych" kierunków, jeżeli nie występują u nich objawy choroby - powiedział Trybusz. Według niego, trzeba by przetrzymywać takie osoby na lotnisku nawet przez kilka dni.
Komisja Europejska namawiała ministrów z 15 państw członkowskich i 10 mających przystąpić do UE w przyszłym roku, żeby powołać "Europejskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób Zakaźnych".
Lepiej koordynowałoby ono wymianę informacji i działania zapobiegawcze i kontrolne, ale zanim komisja przedstawi 2 czerwca konkretną propozycję i zanim zostanie ona zatwierdzona i wdrożona, Unia musi zdać się na dobrowolną koordynację narodowych działań w tej dziedzinie w ramach "Sieci Monitorowania Chorób Zakaźnych".
Chociaż nikt nie sprzeciwił się dalszym pracom nad ewentualnym powołaniem takiego centrum - formy pośredniej między obecną siecią a amerykańskim Centrum Kontroli Chorób Zakaźnych w Atlancie (CDC) - kilka delegacji z belgijską na czele opowiedziało się za wyczerpaniem najpierw możliwości stwarzanych przez istniejącą "sieć".
Zwróciły one uwagę, że nowe centrum wiązałoby się z dodatkową biurokracją (Komisja Europejska myśli o 60-100 osobach, wliczając w to renomowanych ekspertów i urzędników) i kosztami. Jak dotąd Unia ma ograniczone kompetencje w sprawach ochrony zdrowia ludzi, znacznie bardziej niż w sprawach zdrowia zwierząt. (mp)