Sarkozy kocha władzę i siebie
Nie wystarczał mu złoty rolex, iPod i najnowszy model komórki. W prezencie sprawił sobie Francję. Teraz Nicolas Sarkozy chciałby być głównym graczem Europy albo i świata. Ambicja? A może chęć zemsty na ojcu?
08.10.2007 | aktual.: 08.10.2007 16:06
- Liczy się tylko miłość.
– Nie wierzę. Zginąłbyś, gdyby ci odebrano życie publiczne.
– Zginąłbym na pewno, gdyby mi odebrano rodzinę.
– Ale gdybyś się znalazł z żoną i dziećmi, powiedzmy, w Maubeuge [gmina na południu Francji, przysłowiowa jak polski Pcim – przyp. red.], z rozpaczy rzuciłbyś się do rzeki.
– Po dwóch latach zostałbym królem Maubeuge...
To fragment jednej z rozmów, którą słynna francuska pisarka Yasmina Reza odbyła z Nicolasem Sarkozym, wówczas jeszcze kandydatem na prezydenta Francji. Towarzyszyła mu przez rok kampanii wyborczej. Z jej obserwacji spisanych w książce „L’ aube, le soir ou la nuit” („Świt, wieczór albo noc”) Francuzi dowiedzieli się o swym nowym prezydencie rzeczy, których w gruncie rzeczy się domyślali, ale o których żaden z biografów ani dziennikarzy nie miał odwagi tak otwarcie napisać.
Że Sarko to człowiek sentymentalny, ciepły i błyskotliwy, ale jednocześnie zapatrzony w siebie, próżny, nieraz szorstki w obyciu, a nawet okrutny. Że czasem udaje zaangażowanie w sprawy, które w rzeczywistości okropnie go nudzą.
W pewnym momencie doradcy sugerowali Sarkozyemu, by w kampanii wyborczej nie poruszał kwestii przestępczości i imigracji. Nie posłuchał. – W ogóle rzadko słucham ludzi – mówił Rezie. – Zawsze sugerują, że powinienem być miły. Nie znoszę, kiedy tak do mnie mówią. Pisarka opisuje, jak Sarko chwali się złotym rolexem albo kiedy indziej, po zdobyciu prezydentury, rozkoszuje się myślą o oficjalnych siedzibach: „Teraz będę miał pałac w Paryżu, zamek w Rambouillet i fortecę w Bréganųon. To jest życie!”. Z jej książki wyłania się więc obraz człowieka chorego na ambicję i przez to tak aktywnego w polityce, ale może przede wszystkim bardzo samotnego.
Polityczne ADHD
Nadpobudliwość prezydenta Francji najmocniej daje o sobie znać w jego polityce międzynarodowej. Ministra spraw zagranicznych powołał chyba jedynie dlatego, że wymaga tego konstytucja. Lewicowy „Libération” opublikował jakiś czas temu karykaturę szefa francuskiej dyplomacji Bernarda Kouchnera, który pyta prezydenta: „Czy mogę się wreszcie dowiedzieć, co mam robić?”. Sarkozy odpowiada: „Wyglądaj dobrze i się zamknij”.
Prezydent, samodzielnie sterując polityką zagraniczną, w ciągu niespełna czterech miesięcy sprawowania rządów całkowicie ją przemeblował. Zdążył już zaproponować poszerzenie G8 o Indie, Brazylię, Chiny, Meksyk i RPA. Indie i Brazylię widziałby również w poszerzonym składzie Rady Bezpieczeństwa obok Niemiec i Japonii oraz „uczciwej reprezentacji Afryki”.
Kanclerz Angelę Merkel, którą odwiedził już pierwszego dnia urzędowania, najpierw oczarował deklaracjami, że stosunki ze wschodnim sąsiadem są dla niego „święte”, a wkrótce potem doprowadził do furii propozycją podzielenia się z Niemcami (w domyśle bezbronnymi) francuskim arsenałem nuklearnym.
Najbardziej jednak namieszał w relacjach z Waszyngtonem. – Już jego zwycięstwo uznano w USA i w Europie za dowód, że Francuzi nie mają fobii na punkcie Stanów Zjednoczonych, i że na tę przypadłość cierpiał jedynie po-przedni lokator Pałacu Elizejskiego Jacques Chirac – mówi „Przekrojowi” Dominique Moēsi z Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Sarko, pogardliwie nazywany przez przeciwników politycznych „neokonserwatystą we francuskich portkach”, nigdy nie krył sympatii dla Ameryki. W zgodnej opinii komentatorów jego su-gestia, iż Francja po nieobecności w strukturach militarnych NATO od czasów de Gaulle’a chciałaby do nich wrócić, jest sygnałem, że nowy prezydent Francji pragnie poprawy relacji z Waszyngtonem. – Ciężko jednak zająć miejsce, jeśli go dla ciebie nie zarezerwowano – powtarza. Najbardziej znaczącym znakiem ocieplenia stosunków z USA była wizyta ministra Kouchnera w Bagdadzie, gdzie zadeklarował on, że „Paryż chce stać się znaczącym graczem w Iraku”. Tarcza – nie. Sankcje – czemu
nie?
To jednak nie znaczy, że Sarkozy „po przejściu Tony’ego Blaira na emeryturę chce go zastąpić na stanowisku wiernego pudla Ameryki”, jak ujął to Władimir Anochin, wiceprzewodniczący moskiewskiej Akademii Stosunków Międzynarodowych. Kouchner tuż przed wyjazdem do Iraku poleciał do Moskwy, gdzie zadeklarował sprzeciw Paryża wobec budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. Minister nie stracił pracy, a to znaczy, że francuski prezydent, choć flirtuje z Ameryką, puszcza oko także do Kremla.
O tym, że nie ma zamiaru od nikogo się politycznie uzależniać, najlepiej jednak świadczą jego wypowiedzi dotyczące Iranu. Razem z prezydentem George’em W. Bushem prze ku zaostrzeniu sankcji, jeśli Teheran nie zrezygnuje ze zbrojeń nuklearnych, bo to „katastrofalna alternatywa: Iran uzbrojony w bombę albo zbombardowanie Iranu”. „Nie użyłem słowa wojna” – zastrzegał później w jednym z wywiadów francuski przywódca, dodając: „To nie ja powiedziałem, że wszystkie rozwiązania są na stole. I nie chcę, żeby traktowano to jak moje słowa”. Ale i tu znów nie jest jednoznaczny. Zostawia sobie furtkę. „Chcę bronić poglądu, że Francja zawsze będzie prowadziła kampanię na rzecz pokoju, ale to nie znaczy, że będzie pokój. Pokój nie jest jednoznaczny ze stabilnością” – stwierdził.
– Sarkozy działa nieszablonowo, ale wie, że może sobie na to pozwolić, bo ma społeczny mandat – mówi mi Frédéric Bozo, ekspert historii stosunków międzynarodowych na paryskim uniwersytecie Sorbonne Nouvelle. Jego zdaniem polityka prezydenta jedynie sprawia wrażenie chaotycznej. O tym, że to tylko pozory, przekonana jest również Catherine Nay, autorka biografii „Sarkozy. Pragnienie władzy”. – Sarko to polityczne zwierzę. Decyzję o tym, że chce pełnić najwyższy urząd w państwie, podjął mając niespełna 20 lat i odtąd przez kolejne przeszło ćwierć wieku z żelazną konsekwencją dążył do celu. Doskonale zna smak porażki, bo w 1995 roku popełnił błąd, który na dwa lata zepchnął go w polityczny niebyt – przypomina Nay.
W wyborach prezydenckich nie poparł Jacquesa Chiraca, lecz ówczesnego premiera Édouarda Balladura. Wygrał jednak Chirac i Sarkozy stracił posadę ministra finansów. – Trzeba żelaznego charakteru, by się otrząsnąć i wrócić do polityki – twierdzi pisarka. Jej zdaniem działania Sarkozyego to „misterna kalkulacja, bo zbyt długo i ciężko walczył o prezydenturę, by teraz pozwolić sobie na improwizację albo błędy”.
Pomysł na próżnię
Trochę światła na to, jak wygląda wizja Sarkozyego na przywództwo Francji w Europie, rzuca zamieszanie, którego narobił w Brukseli. Najpierw dzięki jego mediacjom udało się uratować przed fiaskiem szczyt poświęcony eurotraktatowi, gdy Polska walczyła o pierwiastek. Wkrótce potem jednak wprosił się na szczyt unijnych ministrów finansów (był pierwszym szefem państwa, który uczestniczył w naradzie tego szczebla) i obwieścił, że jego kraj wbrew wcześniejszym zobowiązaniom zrównoważy budżet dopiero w 2012 roku. To kompletnie rozkłada unijną politykę dyscypliny budżetowej. Zarzucił też Brukselę projektami zmian w polityce ochrony środowiska, obronnej i imigracji, które mają sprawić, że UE stanie się głównym rozgrywającym na świecie. – Na czym polega problem Europy? Na braku pomysłów. Co jest rozwiązaniem? Debaty. Pomysły. Projekty. Nadzieja – tłumaczył Sarkozy.
I znów jego działania nie są jednoznaczne. Z jednej strony wierzy w UE, chce ją reformować, ale jednocześnie od początku prezydentury forsuje pomysł powołania Unii Śródziemnomorskiej. Planuje połączyć nowym sojuszem nie tylko 21 państw tak różnych, jak Hiszpania i Libia lub Izrael i Algieria, ale też przeszło 400 milionów ludzi: katolików, muzułmanów, żydów. Unia Śródziemnomorska ma się koncentrować na wspólnych dla jej regionu problemach imigracji, terroryzmu, degradacji środowiska, ale przede wszystkim na rozwoju gospodarczym. Pomysł wygląda na karkołomny, a jednak podchwycili go Portugalczycy, a w sierpniu hiszpański minister spraw zagranicznych Miguel Ángel Moratinos na łamach „El País” zaproponował, by nowa unia miała instytucje podobne do tych w UE, m.in. radę szefów państw, stałe komisje, może nawet bank centralny. W ten sposób pod bokiem Unii Europejskiej i na bazie jej doświadczeń, może powstać wspólnota, która będzie gospodarczo bardziej od niej spójna, a może też bardziej konkurencyjna. Suma
wszystkich upokorzeń
Charles de Gaulle, powołując do życia w 1958 roku V Republikę, zaszczepił jej wiarę we własną potęgę. Miała być zasadzona na niezależności od bloków wschodniego i zachodniego. Później Franųois Mitterrand w jednoczeniu Eu-ropy widział dla Paryża szansę na zachowanie roli światowego lidera. Dwubiegunowy świat rozsypał się, a Unia Europejska – produkt par excellence francuski – zmieniła się w sojusz państw, które nieustannie albo mają do siebie pretensje, albo się wzajemnie ignorują. Francuskie marzenia o potędze prysły. Sarkozy, który lubi powtarzać za Jeanem de La Bruyere’em, że „człowiek rozumny leczy się z ambicji – ambicją”, wygrał wybory, bo umiał na nowo rozbudzić nadzieje Francuzów.
Nigdy wcześniej nie było w Pałacu Elizejskim polityka, który tak dobrze uosabiałby francuski tygiel. Sarko jest synem sefardyjskiej Żydówki Andrée Mallah oraz węgierskiego imigranta Pála Sárközy de Nagy-Bócsa. „To, co czyni mnie tym, czym dziś jestem, to suma upokorzeń, jakich doznałem w dzieciństwie” – wyznał Catherine Nay. Największego upokorzenia Sarko doświadczył jednak nie z powodu imigranckich korzeni rodziców, lecz przez brak ojca. Andrée odeszła od męża, nie mogąc znieść jego pijaństwa i ciągłych zdrad. Nicolas miał wtedy cztery lata. Być może dlatego właśnie do dziś jest niemal fanatycznym abstynentem. Yasmina Reza odnotowała w swej książce, że Sarko, który sprawia wrażenie zauroczonego brytyjską kulturą, historią i polityką, podczas wizyty w Londynie jasno dał do zrozumienia, że nie lubi Winstona Churchilla tylko dlatego, że dużo pił.
Pál nie szukał kontaktu z żadnym ze swoich dzieci. Do Nicolasa napisał list dopiero, gdy był on już znanym politykiem. Sarko nie chciał utrzymywać z nim znajomości, ale Andrée wyprosiła, by dał swemu ojcu jeszcze jedną szansę. Pál znowu jednak zawiódł syna, upokarzając go powtarzaniem, że z powodu imigranckiego pochodzenia nigdy nie zostanie on prezydentem Francji. Sarko dowiódł mu, że się myli. Być może udowadniał mu to samo wiele lat wcześniej, zostając najmłodszym w historii Francji merem, najmłodszym parlamentarzystą, najmłodszym ministrem.
„Mam wrażenie, że widzę małego chłopca. Stoi, ma złożone rączki, grzecznie na coś czeka. Uśmiecha się jak dzieciak urzeczony zachwytem. Tę jego twarz lubię najbardziej. Uśmiecha się jak dziecko pokazujące swój prezent” – pisze o prezydencie Reza. Dziwiła ją ciągła nieobecność jego żony, którą Sarko często nazywa „miłością swego życia”. Oficjalne wyjaśnienie: „Nie ma jej w pobliżu”. Sarkozy tylko raz po objęciu urzędu zgodził się na szczerą rozmowę z pisarką.
Jest sobota. Sarkozy ubrany w dżinsową koszulę siedzi w fotelu prezydenta Francji. Czyści chusteczką szkiełko drogiego zegarka. Sprawia wrażenie człowieka, któremu nigdzie się nie śpieszy. Czy jest wreszcie zadowolony? „Tak, bardzo zadowolony – odpowiada i po chwili dodaje – ale to nie znaczy, że szczęśliwy”. Bo jego zdaniem „wygrać wybory, to znaczy umieć się podobać. A mój zawód polega teraz na podejmowaniu decyzji. Byłem dużo spokojniejszy, wiedząc, że potrafię się podobać”.
Wacław Caban** **Wielki remanent Francji
1. RZĄD
Prezydent odchudził radę ministrów o połowę. W 15-osobowym rządzie po raz pierwszy jest aż siedem kobiet, w tym pierwsza w historii osoba wyznająca islam.
2. SEKTOR PUBLICZNY
Stanowiska po urzędnikach odchodzących na emerytury pozostaną nieobsadzone. Z wyliczeń rządu wynika, że w przyszłym roku dzięki temu w kasie państwa zostanie 400 milionów euro.
3. ZWIĄZKI ZAWODOWE I STRAJKI
Rządowy projekt ustawy przewiduje, że na czas strajku w firmach trans-portowych nie będzie przysługiwać wynagrodzenie, a przedsiębiorstwa na czas protestu będą musiały zagwarantować „serwis minimum”.
4. PRZYWILEJE EMERYTALNE
Sarkozy chce znieść część specjalnych przywilejów emerytalnych. Dotyczą one przeszło 500 tysięcy pracowników firm kontrolowanych przez państwo i około 1,1 miliona emerytów. Prezydent zamierza wyżej opodatkować osoby korzystające z wcześniejszych emerytur.
5. 35-GODZINNY TYDZIEŃ PRACY
Uelastycznione mają być przepisy uważane we Francji za świętość. Rząd proponuje, by umowy branżowe dopuszczające wydłużenie czasu pracy odgrywały większą rolę niż ustawowa norma 35 godzin tygodniowo. Również pracodawcy mają móc negocjować z pracownikami godziny zatrudnienia.
6. PODATKI
Parlament zniósł opodatkowanie wynagrodzenia za nadgodziny. Zdecydował też, że maksymalna su-ma wszystkich obciążeń podatkowych nie może łącznie przekroczyć 50 procent dochodów obywatela (dotąd było to 60 procent). Te zmiany będą kosztować 13 miliardów euro rocznie, ale zdaniem rządu przyspieszą wzrost PKB o 1,5 punkta procentowego.
7. IMIGRANCI
Rząd chce deportować 25 tysięcy nielegalnych imigrantów rocznie. Planuje też badania DNA dla osób, które chcą przyjechać do Francji w ramach programu łączenia rodzin, a nie mają dokumentów potwierdzających pokrewieństwo.
8. KODEKS KARNY
Podwyższone mają być między innymi minimalne kary dla recydywistów. Sarkozy chce także, by osoby, które ukończyły 16 lat były karane jak dorośli.
9. SYSTEM POLITYCZNY
Prezydent polecił, by mające większość w Zgromadzeniu Narodowym ugrupowania prawicowe rozważyły zmianę ordynacji polegającej na wprowadzeniu do niej elementów proporcjonalności. Obecna ordynacja – większościowa – faworyzuje największe partie.
WAC