"Niech jadą, będą żałować". No to pojechali. Teraz rynek upada

Co drugie centrum handlowe w Rosji może zbankrutować, a 200 galerii handlowych już zostało wystawionych na sprzedaż, niektóre obiekty zostaną zburzone i urządzi się tam miejskie bazary, donosi rosyjski dziennik "Izwiestia", relacjonujący narzekania branży handlowej. - Jak widać sankcje i ucieczka zachodnich marek z rynku demolują wiele dziedzin życia w Rosji - komentuje Cezary Kaźmierczak, szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Rosyjski handel pada na kolana. Połowa galerii handlowych może zbankrutować (Zdjęcie ilustracyjne)
Rosyjski handel pada na kolana. Połowa galerii handlowych może zbankrutować (Zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © East News | Sadak Souici / Le Pictorium
Tomasz Molga

Oleg Wojciechowski, dyrektor zarządzający Rosyjskiej Rady Centrów Handlowych, opisał rosyjskim dziennikarzom stan branży handlowej, po tym, jak ze względu na rozpoczęcie wojny, dziesiątki zachodnich marek zrezygnowało z handlu w Rosji. W bogatych miastach - jak Moskwa czy Petersburg - w centrach handlowych co trzeci lokal w galerii jest pustostanem - to właśnie miejsca po zagranicznych sklepach.

"Odejście zachodnich marek było znaczącym ciosem dla centrów handlowych" - komentuje rosyjska gazeta.

Przypomnijmy, że to całkiem inny ton niż na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. "Niech jadą, będą żałować i jeszcze tu wrócą" - tak rosyjscy propagandyści komentowali deklaracje znanych marek (m.in. Apple, Nike, H&M, Zara, TK Maxx) o rezygnacji handlu z Rosją. Również polska firma LPP (właściciel marek Reserved, Sinsay i Mohito) zamknęła 553 salony w Rosji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Biznesowy cios w Rosję. Sami to przyznali

Zagraniczne towary miały być zastąpione "równie dobrymi" rosyjskimi. Najwidoczniej ich kupowanie nie było fajne albo rosyjscy klienci zbiednieli - bo według "Izwiestii" liczba odwiedzin klientów w galeriach handlowych spadła do 20 proc. Z kolei obroty sprzedawców mogą się zmniejszyć nawet o 45 proc.

- Co najmniej 200 centrów handlowych znajduje się w stanie upadłości lub przed bankructwem, zostały wystawione na sprzedaż. W dającej się przewidzieć przyszłości może do nich dołączyć 70-100 obiektów - powiedział Oleg Wojciechowski.

Podsumował, że połowa rosyjskich galerii handlowych może upaść. Zjawisko dotyczy również innych dużych miast w centralnej, czy wschodniej części Rosji jak Krasnojarsk, czy Ufa na Syberii. Według cytowanych przez gazetę ekspertów upadłe centra handlowe należałoby wyburzyć, a działki przeznaczyć na budownictwo mieszkaniowe. W ostateczności można urządzić tam miejskie bazary.

"W Rosji nie zabraknie wódki i słoniny"

- Rosjanie starają się wypierać to ze świadomości, ale sankcje i decyzje zachodnich firm demolują im wiele dziedzin życia. Rosyjska gospodarka jest przestawiona na wojenne tory, może zapewnić konsumentom najpotrzebniejsze do życia towary, ale nic ponadto. Mleka, kartofli, wódki i słoniny nie zabraknie, ale za jakiś czas zostanie im tylko to - komentuje w rozmowie z WP Cezary Kaźmierczak, szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, znawca Rosji, który podróżował po tym kraju.

Według szefa ZPP od czasu wojny rosyjski rynek opuściło około 100 tys. zachodnich firm, ale to nie koniec. Ci, którzy początkowo zostali z chciwości, właśnie orientują się, że rosyjski klient nie ma pieniędzy do wydania. Rozpoczyna się druga fala ucieczek z rynku. - W Rosji będzie gorzej i gorzej ze wszystkim. Na razie odbija się to na stylu życia mieszkańców dużych i średnich miast. Natomiast rosyjska wieś to jakby inna planeta. Tam ludzie będą zadowoleni, dopóki można będzie wznosić toasty "za nasz Krym" - dodaje Kaźmierczak.

Doniesienia "Izwiestii" o kryzysie w branży handlowej w Rosji poprzedziło wiele nieoficjalnych relacji rosyjskich blogerów na Telegramie. Latem autor kanału "Jantarnyj Kaliningrad" poinformował, że w sklepach obwodzie kaliningradzkim zabrakło już butów sportowych marek Nike i Adidas (obie wycofały się rynku). Za to obrotny mieszkaniec Kaliningradu, dysponujący niemieckim paszportem, po buty wyprawiał się do hurtowni w Unii Europejskiej. Otworzył sklep internetowy.

Problem tylko w tym, że para butów przewiezionych przez granicę była dwukrotnie droższa niż w sklepie w Polsce. Doszło do tego, że w Kaliningradzie pojawiło się zjawisko przemytu butów. Służby celne obwodu potwierdziły, że na pokładzie promu z Petersburga, który przywiózł cement i stal, ukrytych było 675 par butów sportowych znanych marek. Nie miały obowiązujących w Rosji oznaczeń "uczciwy handel", świadczących, że pochodzą z oficjalnego źródła. Towar, do którego i tak nikt się nie przyznał, został skonfiskowany.

Czytaj też:

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie