Sankcje uderzają w Łukaszenkę. Tego nikt się nie spodziewał

Białoruś zapowiedziała, że do końca 2022 roku uruchomi produkcję własnych opakowań spożywczych. Tamtejsi producenci informują bowiem, że wskutek zachodnich sankcji mają problem z dostępem do opakowań. Głos w tej sprawie zabrał nawet dyktator Alaksandr Łukaszenka.

Sankcje uderzają w Łukaszenkę. Tego nikt się nie spodziewał
Sankcje uderzają w Łukaszenkę. Tego nikt się nie spodziewał
Źródło zdjęć: © president.gov.by
Łukasz Kuczera

O nietypowych skutkach sankcji poinformowała stacja Biełsat, powołując się przy tym na portal Zerkało. Jak się okazuje, restrykcje gospodarcze uderzyły w kraj rządzony przez Alaksandra Łukaszenkę. Na Białorusi od kilku tygodni brakuje opakowań. Z tego powodu pojawiają się problemy z dostępnością tak podstawowych produktów, jak mleko czy śmietana.

Handlowcy narzekają na przerwane dostawy od producentów, a ci z kolei tłumaczą się niedoborem opakowań na rynku. Podobny problem wskutek zachodnich sankcji ma też Rosja.

Sankcje uderzają w Łukaszenkę. "Nie potrafimy wyprodukować zwykłej folii"

Łukaszenka zareagował już na problemy, z którymi musi się zmagać Białoruś. - Ludzie nie jedzą tetrapaku. Ludzie jedzą to, co jest w tetrapaku - powiedział dyktator z Mińska, który zażądał, by opakowania dla żywności były produkowane na Białorusi.

- Nasz przemysł chemiczny jest świetnie rozwinięty, a nie potrafimy wyprodukować zwykłej folii - stwierdził Łukaszenka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: Bolesny cios w Rosjan. "Są bezradni. Klęska jak zatopienie krążownika"

Przypomnijmy, że pod koniec lipca rosyjski "Kommiersant" informował, że wskutek uchwalenia przez UE kolejnego pakietu sankcji ograniczeniu uległ import opakowań i komponentów Tetra Pak. Przez lata to szwedzka firma Tetra Pak była największym dostawcą opakowań do żywności na rynek rosyjski.

Nie jest to jedyny skutek sankcji dla Rosji i Białorusi. Wkrótce po tym, jak Putin podjął decyzję o ataku na Ukrainę, a Łukaszenka stał się głównym sojusznikiem moskiewskiego dyktatora, wiele sieci handlowych zrezygnowało także ze sprzedaży produktów pochodzących z Rosji i Białorusi.

- Wspieramy nasze ukraińskie koleżanki i kolegów. Razem z organizacjami pomocowymi pomagamy uchodźcom wojennym, przekazując produkty. Kolejnym krokiem solidarności z Ukrainą jest brak naszej zgody dla obecności rosyjskich i białoruskich produktów w ofercie Biedronki. Nawet jeśli było ich tylko kilkanaście, to uważamy, że tak należy teraz postąpić - mówił wtedy Maciej Łukowski, dyrektor działu zakupów i członek zarządu sieci Biedronka.

Z kolei Lidl już na początku marca przekazał 1 mln zł na rzecz uchodźców z Ukrainy. - Zdecydowaliśmy również o tym, że nie będziemy kontynuować sprzedaży produktów pochodzących z Rosji oraz Białorusi, chociaż ich dotychczasowy udział w naszej ofercie był jednostkowy - mówiła wtedy Aleksandra Robaszkiewicz, head of corporate communications and CSR w Lidl Polska.

Czytaj także:

białoruśrosjasankcje
Wybrane dla Ciebie