Samotnie przez Atlantyk
Jeśli wiatr dopisze, to za 10 dni dopłynę
do celu - powiedział "Gazecie Olsztyńskiej" przez telefon
satelitarny Tomasz "Cichy" Cichocki, olsztyński żeglarz, który od
miesiąca samotnie pokonuje Atlantyk. 45-letni żeglarz jest obecnie
w strefie zwrotnikowej. Czeka na silniejszy wiatr.
O samotnej wprawie "Cichy" marzył od wielu lat. Myślał o tym, budując w polskiej stoczni specjalnie przystosowany do tego jacht - mówi Krzysztof Mikunda, jego przyjaciel. Tomek jest wytrawnym żeglarzem, pływa od dziecka. Poza tym ma wielkie serce do ludzi, jest odważny, inteligentny.
Cichocki w samotny rejs wypłynął na 15,5-metrowym "Łabędziu". Przez dwa tygodnie żeglował do Gibraltaru, skąd rozpoczęła się właściwa wyprawa. Na Kanarach uzupełnił zapasy słodkiej wody, prowiant i wyruszył w dalszą drogę. Jacht na oceanie przypomina niewielką łupinkę, ale naprawdę waży 15 ton i ma 16-metrowy maszt.
Po miesiącu zmagań z oceanem kondycja psychiczna Cichockiego jest dobra. W telefonicznych rozmowach pytam go "Wytrzymasz?", a on stale powtarza mi "Jasne, nie ma problemu" - opowiada Ewa Cichocka, żona dzielnego żeglarza.
"Cichy" doświadczył już kilku ciężkich prób podczas rejsu. W drodze z Gibraltaru na Kanary przeżył duży sztorm. Wiatr wiał z mocą 10 stopni w skali Beuforta, a fale sięgały 8 metrów. Ale zdarzały się też milsze przeżycia. Gdy na pokład wpadają mi latające ryby - śmieje się "Cichy". Widuję też delfiny, a niedawno spotkałem orkę.
Najgorsze dla żeglarza są noce, w czasie których nawet nie marzy o zapadnięciu w głęboki sen. Śpię najwyżej 20 minut, potem przez pół godziny sprawdzam, czy wszystko gra na jachcie i znowu zasypiam na jakiś kwadrans i tak w kółko opowiada Cichocki. Muszę czuwać, żeby nie mieć bliskiego spotkania z jakimś innym statkiem!
Choć "Cichy" jeszcze nie dopłynął do celu, już marzy o kolejnym wyzwaniu. Chciałbym w lutym samotnie wrócić przez Atlantyk, ale północną trasą - wyjawia. A jego przyjaciel Krzysztof Mikunda dopowiada, że to trasa "Titanica".