Samoloty MiG‑21 i -23 bombardują Aleppo okrążone przez wojska reżimu
Atakami samolotów MiG-21 i MiG-23 syryjskie siły rządowe wznowiły o świcie ofensywę na blisko trzymilionową metropolię gospodarczą kraju, Aleppo, której broni około 4 000 powstańców. Powstańcom odcięto drogi ewentualnego odwrotu.
29.07.2012 | aktual.: 30.07.2012 01:05
Specjalny wysłannik madryckiego dziennika "El Pais" donosił z tego miasta: - Linie telefoniczne i energetyczne zostały odcięte (...) W sobotę wieczorem zamknął się praktycznie pierścień okrążenia wokół miasta, które pierwszego dnia było atakowane jedynie z zachodu i południa (...). W natarciu uczestniczy co najmniej sto czołgów.
W dzielnicy Bab al-Hadid zajętej przez wojsko rządowe rozstrzeliwano powstańców ujętych z bronią w ręku w jednej ze szkół.
Walki między powstańcami a wojskami reżimowymi trwały również w Hims, w zachodniej Syrii, na przedmieściach Damaszku i w innych rejonach. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, które ma siedzibę w W. Brytanii, tylko w sobotę pochłonęły one 168 śmiertelnych ofiar.
Podczas gdy w Aleppo (Halabie), odległym o 355 km od Damaszku toczą się zacięte boje między obrońcami uzbrojonymi w broń lekką a skoncentrowaną potęgą wojskową reżimu Baszara el-Asada, telewizja syryjska ogranicza się do podawania krótkich informacji o "pojedynczych starciach z terrorystami, którzy próbują atakować ludność Aleppo".
Prorządowy dziennik "al-Watan" pisał w niedzielę o "setkach bojowników, którzy przybyli do Syrii ze "śmiercionośną bronią i radiostacjami dostarczonymi przez Europę".
Dziennik wymienia Tunezję, Afganistan, Kuwejt, Czeczenię, Arabię Saudyjską, Egipt i Francję, jako kraje, z których do Syrii przybyli "bojownicy dżihadu".
Przewodniczący Narodowej Rady Syryjskiej Abdel Basset Sida na konferencji prasowej zorganizowanej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich ostrzegł opinię międzynarodowa, że reżim Baszara el-Asada zgotuje ludności Aleppo "wielką masakrę".
Wobec ogromnej liczby uchodźców "potrzebna jest pomoc humanitarna w wysokości 145 milionów dolarów miesięcznie, tymczasem w ostatnich miesiącach otrzymaliśmy tylko 15 milionów" - powiedział Sida.
Jordania otworzyła w niedzielę pierwszy obóz dla syryjskich uchodźców, usytuowany w Mafrak nieopodal granicy z Syria. Może on przyjąć 120 000 osób.
W królestwie Jordanii przebywa już 50 000 syryjskich uchodźców - poinformował w niedzielę agencję AFP Zajed Hammad, prezes islamskiego stowarzyszenia charytatywnego Kitab wal Sunna.
W ostatnich dniach przedarło się do Jordanii 5 000 uchodźców, mimo iż wojsko syryjskie zastawia zasadzki na uchodźców. W niedzielę zastrzelono kilku spośród usiłujących przedostać się za bezpieczną granicę jordańską.
"Gwóźdź do trumny al-Asada"
Jak powiedział sekretarz obrony USA Leon Panetta, atak wojsk rządowych na Aleppo oraz używanie broni ciężkiej, w tym helikopterów szturmowych, do tłumienia powstania to "gwóźdź do trumny" prezydenta Syrii Baszara al-Asada.
Panetta rozmawiał z dziennikarzami na pokładzie samolotu rozpoczynając pięciodniową podróż po krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, podczas której odwiedzi Tunezję, Egipt, Izrael i Jordanię.
- Jeżeli oni (reżim Asada) będą kontynuować tego rodzaju tragiczne ataki na własny naród, to sądzę, że w ostatecznym rozrachunku będzie to gwóźdź do trumny Asada. Jego reżim kończy się - powiedział szef Pentagonu. - To nie jest już kwestia, czy ale kiedy - dodał.
Panetta - jak podkreśla Associated Press - nie dał żadnych wskazówek świadczących, że administracja prezydenta Obamy rozważa interwencję wojskową w Syrii lub nowe inicjatywy wobec tego kraju. Podkreślił jedynie, że zamierza wykorzystać swą podróż do zabiegania o wzmocnienie międzynarodowej koalicji domagającej się ustąpienia Asada i umożliwienia pokojowego utworzenia demokratycznego rządu w Syrii.
Panetta powiedział też, że będzie kontynuował konsultacje mające uniemożliwić dostanie się syryjskich arsenałów broni chemicznej w niepowołane ręce. Wspomniał ogólnikowo o "konieczności wsparcia opozycji" w Syrii, ale - jak pisze Reuters - nie sygnalizował żadnych nowych inicjatyw.
Szef Pentagonu odmówił ustosunkowania się do wypowiedzi republikańskiego kandydata na prezydenta USa Mitta Romney'a, który podczas wizyty w Izraelu oświadczył, że Stany Zjednoczone "mają obowiązek i moralny imperatyw", aby zapobiec uzyskaniu przez Iran broni nuklearnej.
Wcześniej Romney zarzucał administracji Obamy, że jest "zbyt miękka" wobec Iranu i niedostatecznie wspiera Izrael.