Sądecki precedens
W Miejskiej Komendzie Policji w Nowym Sączu zjawili się dwaj wójtowie społeczności romskiej żyjącej w tym mieście. Przyprowadzili dwóch młodych ziomków i oznajmili, że są to sprawcy rozboju dokonanego wieczorem poprzedniego dnia na studencie. Policjantom przekazali zabrany mu telefon komórkowy.
03.10.2003 08:58
W Nowym Sączu Romów jest wielu. Mieszkają w kilku rejonach miasta. Niektórzy mają już własne domy i ładne mieszkania. Niestety wielu wciąż żyje jakby w slumsach. Większość z nich nie pracuje. Z tego kręgu wywodzą się młodzi, którzy często popadają w konflikt z prawem i stają się z tego powodu przysłowiową zakałą społeczności romskiej, tworząc jej fatalny wizerunek.
- Narzekanie i wysuwanie roszczeń, nawet gdy większość jest uzasadnionych, nie zaprowadzi nas do niczego dobrego - opowiada Sylwester Sczerba, jeden z sądeckich wójtów romskich.
- Policyjne naloty na mieszkania naszych braci, gdy dojdzie już do popełnienia przestępstwa i trzeba znaleźć sprawców, zaogniają sytuację. Jest wtedy coraz gorzej. Młodzi nie rozumieją, że bijąc, kradnąc i dokonując rozbojów czy wszczynając burdy, jak robią to często także ich rówieśnicy z innych kręgów, bardzo szkodzą sobie oraz wszystkim Romom. Łamią również romską tradycję, bowiem nie słuchają nakazów starszyzny. Postanowiliśmy ukrócić wybryki tych Romów, którzy swym postępowaniem szargają nam opinię.
- Dowiedziawszy się o kolejnym rozboju dokonanym w rejonie ulicy Zielonej nieopodal WSB, pojechałem do wójta w tamtym rejonie Sącza - mówi inny z romskich wójtów z Nowego Sącza, rezydujący w rejonie ulicy Grunwaldzkiej. - Ustalenie kto był sprawcą nie było trudne. Policja nie musiała nam w tym pomagać. Porozmawialiśmy z ich rodzicami, którzy pojęli nasze intencje. Wzięliśmy sprawców ze sobą i pojechaliśmy do komendy.
- Zaskoczenie zjawieniem się romskich wójtów z młodymi Romami, którzy dokonali przestępstwa, było kompletne - mówi jeden z policjantów. - Jakby tego mało, sprawcy przynieśli z sobą co zrabowali. Nawet nie wiedzieliśmy jeszcze, że to tych młodzieńców mamy poszukiwać w związku z rozbojem na studencie. Inny zatrzymany chłopak, nie Rom, był dopiero przesłuchiwany.
- To pierwszy znany mi przypadek, gdy społeczność romska sama oddaje w ręce policji swoich sprawców przestępstwa - odpowiada na pytanie "Krakowskiej" podinspektor Witold Bodziony, zastępca miejskiego komendanta policji w Nowym Sączu. - Zaskoczyło nas też, że nie tłumaczyli niewinności sprawców, ale mówili o karze adekwatnej do ich czynu. Wystarczył dozór policyjny i gwarancja dana przez wójtów. Nie kryję, że szczerze rozmawialiśmy również o współdziałaniu na przyszłość. Wspólnie chcemy tego samego: spokoju oraz skutecznego przeciwdziałania przestępczości w Nowym Sączu i na Sądecczyźnie.
- Zapowiedzieliśmy młodym gagatkom, że gdy jeszcze raz popełnią przestępstwo, to oddamy ich na policję i będziemy domagać się ukarania - wyjaśnia Sylwester Sczerba z Nowego Sącza. - Ten przykład musi przemówić również do innych niesfornych. W walce z bandytyzmem nie będzie już podziałów: my i policja. Zaakceptowanie przez nas i ministerstwo asystentów romskich musi dać pozytywne rezultaty. Może kiedyś Romowie znajdą też pracę w policji.
Stanisław ŚMIERCIAK