PolskaSąd: zeznania L. Kaczyńskiego w procesie Lesiaka mogą być jawne

Sąd: zeznania L. Kaczyńskiego w procesie Lesiaka mogą być jawne

Prezydent Lech Kaczyński może być pierwszym
świadkiem, który w środę jawnie zeznawałby w tajnym dotychczas
procesie płk. Jana Lesiaka, oskarżonego w sprawie inwigilacji
prawicy przez UOP w latach 90. - dowiedziała się PAP w Sądzie Okręgowym w Warszawie.

23.10.2006 | aktual.: 23.10.2006 18:37

Będzie to pierwszy przypadek, by urzędujący prezydent RP stawił się osobiście w sądzie dla złożenia zeznań jako świadek.

Dotychczas, w trwającym od 20 września procesie Lesiaka, wszyscy politycy pokrzywdzeni w sprawie (premier Jarosław Kaczyński, Jan Olszewski, Antoni Macierewicz, Jan Parys, Adam Glapiński, Romuald Szeremietiew, Piotr Ikonowicz)
zeznawali za zamkniętymi drzwiami.

4 października sąd ogłosił, że akta sprawy są jawne - po decyzji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o częściowym odtajnieniu akt (w tym także zeznań L. Kaczyńskiego). Jako pierwsza wystąpiła o nie Polska Agencja Prasowa, a potem inne media. Środowa rozprawa - podczas której już wcześniej zaplanowano zeznania prezydenta - będzie pierwszą po tym, jak sąd ujawnił dokumenty z szafy Lesiaka i protokoły przesłuchań świadków z prokuratury.

Według ABW, nie będą odtajnione dane agentów i oficerów UOP, informacje o osobach, "jeśli zostały uzyskane w wyniku czynności operacyjno-rozpoznawczych, a ich ujawnienie może naruszać ich dobra osobiste albo też prawo do ochrony danych osobowych" oraz formy i zasady czynności operacyjno-rozpoznawczych.

Spytany, czy wobec jawności większości akt sprawy można spodziewać się, że środowe zeznania prezydenta będą jawne, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Wojciech Małek powiedział, że decyzję w tej sprawie podejmie sam sąd na początku środowej rozprawy. Odtajnienie akt sprawy wskazywałoby na to, że proces mógłby się toczyć jawnie - dodał zarazem Małek.

Prezes sądu Dorota Tyrała pytała wcześniej pisemnie prezydenta, czy "zechce złożyć zeznania w niniejszej sprawie". Kancelaria Prezydenta odpowiedziała, że L. Kaczyński stawi się 25 października w sądzie. Spytany, jakie środki bezpieczeństwa będą podjęte w sądzie w związku z przybyciem prezydenta, Małek odparł, że "standardowe".

Żaden przepis prawa nie reguluje tak wyjątkowej sytuacji, jak zeznania prezydenta RP w roli świadka. Nie podlega on bowiem rygorom takim, jak każdy inny obywatel, który - wezwany przed sąd - musi się stawić. Od woli prezydenta zależy stawiennictwo jak i jego forma - np. może on zaprosić sąd do swej siedziby.

W 2000 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski stawił się w Sądzie Lustracyjnym, który lustrował go z urzędu jako kandydata w ówczesnych wyborach na prezydenta RP.

W odtajnionych zeznaniach z prokuratury L. Kaczyński w 1998 r. mówił o zamkniętym posiedzeniu rządu Hanny Suchockiej nt. zagrożeń bezpieczeństwa z lata 1993 r. - w którym brał on udział jako ówczesny prezes NIK. Lech Kaczyński zeznał, że szef UOP Jerzy Konieczny w swoim referacie mówił wtedy, że Jarosław Kaczyński "może zagrażać demokratycznemu przebiegowi wyborów".

Według Lecha Kaczyńskiego, Konieczny nie podał "żadnych konkretnych przykładów działalności mego brata"; nie było też mowy o planach zapobieżenia zagrożeniom ani o tym, jakie czynności już podjęto. Lech Kaczyński zeznał, że po 20-minutowym referacie powiedział ówczesnemu szefowi MSW Andrzejowi Milczanowskiemu, że UOP stał się "policją polityczną", czemu ten "oczywiście zaprzeczał". Świadek dodał, że nikt z obecnych na posiedzeniu rządu "nie zajął stanowiska ani za, ani przeciwko referatowi". Premier Suchocka przyjęła go po prostu do wiadomości - dodał Lech Kaczyński.

Nie potrafię powiedzieć, dlaczego taki referat został wygłoszony w mojej obecności - zeznawał Lech Kaczyński. Według niego, mogło chodzić "o ostrzeżenie", a mogło też wynikać z tego, że MSW "czuło się bardzo pewnie". Nie mogę też wykluczyć zwykłego bałaganu - dodał świadek.

Sam Konieczny zeznał, że w swym referacie nie wymienił nazwiska Jarosława Kaczyńskiego. Lech Kaczyński ujawnił, że gdy od 1992 r. do 1995 był prezesem NIK, doszło do próby jego werbunku przez UOP. W niedawnym wywiadzie dla miesięcznika "Arcana" powiedział, że "pewien oficer kontrwywiadu UOP, przedtem oczywiście z SB", chciał go zwerbować.

W swych zeznaniach z 1998 r. Lech Kaczyński mówił, że oficera tego poznał w 1991 r., gdy był jeszcze ministrem ds. bezpieczeństwa narodowego przy Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Dodał, że oficer ten, w stopniu kapitana, który przedstawił mu się jako jego były student z Gdańska, mówił mu, że "w UOP źle się dzieje i on będzie mnie informował o pewnych sprawach". Lech Kaczyński, który spotkał się z nim kilka razy, zeznał, że jest przekonany o tym, że "w końcowej fazie znajomości", w 1992 r., oficer ten zmierzał do jego zwerbowania.

Gdy zaczął do mnie mówić per "panie Leszku" i wypytywał o Glapińskiego, ja zesztywniałem i on prawdopodobnie to zauważył, gdyż więcej nie spotykał się ze mną - zeznał Lech Kaczyński. Jego zeznania ABW utajniła w jednym tylko miejscu - chodzi o dane tego oficera.

W swych zeznaniach Lech Kaczyński oświadczył, że szef gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy, Mieczysław Wachowski, "wielokrotnie chwalił się, że kontroluje WSI, aby w ten sposób kontrolować życie polityczne".

61-letni Lesiak - któremu grozi do trzech lat więzienia - nie przyznaje się do winy. Jest on jedynym oskarżonym w ujawnionej w 1997 r. głośnej sprawie inwigilacji, którą UOP miał prowadzić w latach 1991-1997 wobec polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Prokuratura zarzuca mu przekroczenie w latach 1991-1997 uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań. Zespół Lesiaka w 1993 r. opracował plany działań operacyjnych UOP, których celem miało być skłócenie i skompromitowanie przy użyciu agentów UOP działaczy PC, Ruchu III Rzeczypospolitej oraz Ruchu dla Rzeczypospolitej.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)