PolskaSąd umorzył proces Lesiaka

Sąd umorzył proces Lesiaka

Dobrze by było, gdyby sprawa płk. Jana Lesiaka stała się memento dla osób, które chciałyby w przyszłości wykorzystywać służby specjalne do celów politycznych - powiedział sąd kończąc uzasadnienie wyroku, umarzającego sprawę Lesiaka z powodu przedawnienia.

Sąd umorzył proces Lesiaka
Źródło zdjęć: © PAP

15.02.2007 15:25

Są granice, których służby specjalne przekroczyć nie powinny, bo nie temu one służą - powiedział sąd. Prokuratura rozważy zaskarżenie wyroku. Na pewno wystąpimy o uzasadnienie orzeczenia, potem się zastanowimy, czy składać apelacji - powiedział rzecznik prokuratury okręgowej Maciej Kujawski.

Według sądu, UOP nie miał prawa wnikać w partie polityczne i rozsadzać je od wewnątrz; jeśli prawdą jest to, o czym pisano w notatce ze zrealizowanych przedsięwzięć względem partii prawicowych.

Sąd przyznał, że UOP interesował się partiami - oficjalnie i nieoficjalnie. Sędzia Sławomir Machnio podkreślił, że w notatce z sierpnia 1993 r. wskazano na zdarzenia, które rzeczywiście miały miejsce - np. zjazd Ruchu dla Rzeczypospolitej z Mińska Maz.

Na podstawie akt rejestrowych RdR sąd wie, że to nie kłótliwość liderów partii, ale ingerencja UOP była przyczyną fiaska tego zjazdu - mówił sędzia Machnio. Dodał, że w RdR UOP umieścił "kanał informacji". Poza tym, w całej operacji uczestniczył konsultant UOP, który wziął za swe usługi pieniądze. Nie ma dowodów, że to płk Lesiak sfałszował rachunek dla konsultanta i wziął pieniądze dla siebie - uznał sąd.

Płk Lesiak działał do sierpnia 1993 r. na rzecz dezintegracji Ruchu dla Rzeczypospolitej. Sąd uznał jednak, że sprawa się przedawniła i tym uzasadnił umorzenie procesu.

Nie ma dowodów, by płk Jan Lesiak miał cokolwiek wspólnego z ochroną kontrwywiadowczą b. członków rządu Jana Olszewskiego po upadku tego rządu w czerwcu 1992 r. - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie.

Sędzia Sławomir Machnio powiedział w ustnym uzasadnieniu wyroku, że dopiero gdy rok później w czasie demonstracji, na której została spalona kukła b. prezydenta Lecha Wałęsy, UOP zainteresował się ugrupowaniami uczestniczącymi w ówczesnych akcjach. I od wtedy można mówić o udziale płk. Lesiaka w całej sprawie - dodał.

Zarazem sąd podkreślił, że nie ma żadnych dowodów, aby Lesiak miał jakikolwiek udział w wypadkach losowych liderów ówczesnej opozycji - np. wypadków samochodów czy włamań do mieszkań. Sąd podkreślił, że w aktach sprawy ma około 40 kart z szafy Lesiaka, choć - jak można się domyślać - gdy szafę otwarto, było w niej kilka tysięcy stron materiałów. To UOP dokonał selekcji tych materiałów źródłowych o podstawowym znaczeniu - podkreślił sąd.

Uznanie przez sąd, że jest mało dowodów na nielegalne działanie UOP - to jest zwycięstwo - mówił płk Jan Lesiak po wyroku. Przyznał zarazem, że czuje się przegranym, ponieważ jego zespół nie dezintegrował partii.

Naszym celem była ochrona UOP przed penetracją tego Urzędu przez polityków i dziennikarzy - tak zadania dla Zespołu Inspekcyjno- Operacyjnego scharakteryzował Lesiak, jako szef tego zespołu.

Klęska prawna, ale sukces moralny - mówił po wyroku Jan Parys, jeden z oskarżycieli posiłkowych. Według niego, to klęska prokuratury, która mogła przedłużać śledztwo ze względów politycznych. Podkreślił on, że sąd w uzasadnieniu orzeczenia kładł nacisk na to, iż UOP dezintegrował legalne partie. Ani on, ani jego pełnomocnik, nie wykluczają apelacji.

Sam oskarżony w ostatnim słowie mówił, że sprawa ma charakter polityczno-propagandowy. Zostałem uznany za największe zło III RP - mówił Lesiak. Jego zdaniem, cała sprawa, ujawniona jesienią 1997 r. przed wyborami przez ówczesnego ministra-koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Siemiątkowskiego (SLD), miała na celu "przenieść ciężar kampanii wyborczej na temat zastępczy, skłócenie polityków z wysoko stojącej w sondażach Akcji Wyborczej Solidarność i zemstę na Andrzeju Milczanowskim za sprawę Oleksego".

Według Lesiaka, kierowany przez niego Zespół Inspekcyjno- Operacyjny nie miał prawa samodzielnie zakładać podsłuchów czy prowadzić rozpracowania polityków, a ponadto nie miał żadnych informatorów w partiach, o których mówi prokuratorski zarzut - Porozumienie Centrum czy Ruch dla Rzeczypospolitej. Powtórzył, że co do pokrzywdzonych w sprawie liderów PC i RdR nie prowadzono żadnych działań, poza Adamem Glapińskim z PC, którego nazwisko przewijało się w dokumentach związanych ze sprawami FOZZ i Art- B. Sprawa Lesiaka się przedawniła

Sędzia Sławomir Machnio, analizując stan prawny sprawy, podkreślił, że 1 września 1998 r. weszła w życie nowelizacja prawa karnego, według której termin przedawnienia w sprawie takiej jak Jana Lesiaka wynosi pięć lat plus dodatkowe pięć, jeśli w sprawie jest podejrzany. Ponieważ 1 września 1998 r. Jan Lesiak nie miał postawionego zarzutu, sprawa powinna być już wtedy umorzona z uwagi na przedawnienie - podkreślił sąd.

Oskarżyciele posiłkowi wnosili zaś, by wszystkie zarzuty postawione Lesiakowi uznać za jeden czyn ciągły i skazać go za wszystko.

61-letni Jan Lesiak, były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, a później Urzędu Ochrony Państwa, jest oskarżony o nielegalne inwigilowanie partii politycznych w latach 90. Celem działań kierowanego przez niego zespołu było skompromitowanie i skłócenie ugrupowań opozycyjnych za rządów Hanny Suchockiej.

W procesie Lesiaka zeznawali między innymi, premier Jarosław Kaczyński, szef komitetu stałego rządu Przemysław Gosiewski i Maciej Zalewski, były poseł Porozumienia Centrum.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)