Sąd Najwyższy skazał drukarza, bo złamał prawo. To dobra decyzja
W artykule dla Wirtualnej Polski Tomasz Janik wyraził zdziwienie skazaniem przez Sąd Najwyższy drukarza, który odmówił usługi organizacji LGBT. Ja się nie dziwię. Czasy karteczek „nie obsługujemy czarnych” minęły bezpowrotnie. Szczególnie, że wyrok wynika wprost z naszej Konstytucji.
Drukarz nie został ukarany za to, że działał w zgodzie z własnym sumieniem, ale za to, że swoim działaniem naruszył godność i wolność osób trzecich. A tego w żadnym cywilizowanym kraju robić nie wolno.
Sąd Najwyższy na straży wolności
Art. 25 punkt 2. Konstytucji mówi wyraźnie, że władze „zachowują bezstronność” w sprawach światopoglądowych czy religijnych, „zapewniając swobodę w ich wyrażaniu w życiu publicznym”. Na ironię zakrawa fakt, że ta zasada (dotycząca wolności sumienia) jest przywoływana w obronie drukarza.
Zastanówmy się przez chwilę. Kto zabrania drukarzowi żyć w zgodzie z własnymi zasadami oraz swoje poglądy wyrażać? Geje i lesbijki? Raczej nie. To on uniemożliwił skorzystanie organizacji LGBT z zapisanego w konstytucji prawa do wyrażania swoich poglądów. Zgodnie z zapisem Artykułu 25 państwo stanęło na wysokości zadania i ochroniło prawa gejów i lesbijek do wyrażenia swoich poglądów, karząc osobę, która to prawo chciała im odebrać.
Przedsiębiorca nie stoi ponad Konstytucją
Tomasz Janik powołuje się na zasadę wolności gospodarczej do zawierania umów, z kim się chce i kiedy się chce. Chyba jednak oczywiste jest, że do absurdu doprowadziłaby sytuacja, gdyby każdy restaurator, sklepikarz czy inny usługodawca mógł nie obsługiwać gejów, czarnych, kobiet, mężczyzn, muzułmanów, ale też katolików, PiS-owców czy zwolenniczek Radia Maryja. Gdyby organizacja gejowska, mająca drukarnie, nie wydrukowała czegoś, czego treść nie łamie prawa, oburzałbym się tak samo. Otóż można mieć swoje sumienie, ma się pełną wolność do życia według własnych zasad, ale nie można tych zasad narzucać innym ludziom. Na tym sumieniu nie mogą cierpieć inni ludzie. Nie można naruszać czyjejś godności „bo tak mi każe sumienie”.
Nie ma prawa do dyskryminacji
Wolność sumienia to nie wolność i swoboda w dyskryminacji innych, a zakaz prześladowania nie jest prześladowaniem. Jeżeli ktoś ma zasadę moralną, że trzeba bić gejów czy czarnych, to ma problem, najczęściej z prawem. A ile takich osób żyje w naszym kraju?
Nieobsłużenie kogoś jest szykaną, ewidentną dyskryminacją. Tomasz Janik powołuje się na przykład USA, gdzie w podobnej sprawie, po odwołaniu, niedoszły usługodawca wygrał. Nie wiem, czego to ma dowodzić. W USA wojna kulturowa jest silniejsza niż u nas, a wynurzenia strony konserwatywnej sprawiają, że nasi PiS-owcy wydają się oświeconymi postępowcami.
Jednak skoro jesteśmy w USA, tam powszechną po wojnie praktyką było nieobsługiwanie czarnoskórych. Jak wszyscy wiemy, czarnoskórzy wygrali z polityką segregacji.
Niestety wiele osób wciąż jako kwestię fundamentalną traktuje zakaz mieszania się ras. I o ile w prywatnym życiu nie muszą się kontaktować z osobami czarnoskórymi, to w publicznym i zawodowym już tak. Ba, jeżeli w USA udowodni się, że nie zostało się zatrudnionym ze względu na kolor skóry czy orientację, to pewnie z odszkodowania można by żyć do końca życia. Przedsiębiorca nie może zatrudniać, kogo chce? Otóż nie. Może się kierować wyłącznie kompetencjami, jeżeli udowodni mu się, że było inaczej, będzie mieć problemy.
Drukarnia znajduje się na terenie RP
Ludzie, którzy mówią o wolności gospodarczej, uważając ją za wolność podstawową, zapominają o podstawach. Drukarnia jest własnością drukarza, ale leży na terytorium Polski, drukarz nie może ustanawiać w niej własnego prawa. Zakładając działalność gospodarczą, godzimy się na przestrzeganie prawa, a prawo zabrania dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, tak samo jak zakazuje okradania kontrahentów czy oszukiwania Urzędu Skarbowego.
Można oczywiście prawo krytykować, ale zakaz dyskryminacji jest czymś w naszej cywilizacji kluczowym, wynika wprost z praw człowieka. Podstawowa zasada ideologii, która wolność ma w nazwie, czyli liberalizmu, głosi, że nasza wolność jest ograniczona przez wolność innych osób. Gdyby było inaczej, wolności nie miałby de facto nikt, bo w dżungli jej tak naprawdę nie ma, tworzy ona własne zasady, do których, jeżeli chce się przeżyć, trzeba się dostosować.
Są wyjątki, ale zachowanie drukarza do nich nie należy
Argumenty o tym, że organizacja LGBT mogła iść do innego drukarza, są bezzasadne. Albo jest jakaś zasada i stosują się do niej wszyscy, albo nie ma. To tak jakby mówić, że osoba okradziona jest bogata, więc może sobie kupić nowy telefon.
Oczywiście nie oznacza to, że każdy usługodawca musi przyjmować wszelkie zlecenia. W przypadku czynności bardziej angażujących, takich jak czynna obrona jakiegoś stanowiska albo zachwalanie czegoś za pomocą marketingu, można odmówić.
Nikt nie zmusi marketingowca, żeby nieszczerze zachwalał organizację LGBT, wbrew sobie. Marketingowca politycznego, który nienawidzi PO, też nie można zmusić, żeby reklamował tę partię. Adwokat również w pewnych przypadkach ma możliwość odmowy. Na przykład jeżeli jego ojciec zginął w kopalni Wujek, niekoniecznie musi bronić jego oprawców. Można by znaleźć dużo takich przykładów, ale przypadek drukarza do nich nie należy. On po prostu miał wykonać prostą i podstawową usługę.
Jeszcze raz powtarzam, tu nie chodzi o prawo do bycia obsłużonym, tu chodzi o prawo do godności i do wolności od dyskryminacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl