Sąd: 190 tys. zł dla Seredyńskiego za akcję CBA i areszt
190 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia od Skarbu Państwa za niesłuszne zatrzymanie w 2009 r. przez CBA oraz niesłuszne aresztowanie przyznał we wtorek sąd b. prezesowi Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusławowi Seredyńskiemu.
Seredyński domagał się 2 mln zł odszkodowania i zadośćuczynienia za zatrzymanie go przez CBA pod zarzutem rzekomego przyjęcia łapówki w związku z prywatyzacją WNT oraz za niesłuszne aresztowanie. Prokuratura przyznawała, że należą mu się pieniądze, ale nie w tej wysokości - chciała 42 tys. zł odszkodowania i 15 tys. zł zadośćuczynienia.
Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał mu 70 tys. odszkodowania oraz 120 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny. Obie strony wystąpią o pisemne uzasadnienie, ale nie przesądzają jeszcze o apelacji.
W uzasadnieniu sędzia Ewa Jethon podkreśliła, że wysokość odszkodowania, to kwota siedmiomiesięcznych zarobków - od zwolnienia Seredyńskiego we wrześniu 2009 do końca kadencji w kwietniu 2010 r. Wnioskodawcy chcieli, aby odszkodowanie objęło też kolejne miesiące pozostawania bez pracy, bo z pewnością nadal pozostawałby prezesem.
Jak wyjaśniała sędzia, zadośćuczynienie jest kwestią subiektywną i zależną od poczucia krzywdy poszkodowanego. - W tym przypadku z pewnością krzywdzące były warunki sześciodniowego aresztu - bardzo trudne, upokarzające, niegodne - mówiła. Przypomniała, że Seredyński był przetrzymywany nie w areszcie śledczym na Białołęce, ale na komisariacie w Legionowie w pojedynczej celi, z zasłoniętymi oknami, ze stale włączonym światłem i możliwością skorzystania z ubikacji po wezwaniu strażnika.
Jako inne przesłanki przyznania zadośćuczynienia w takiej wysokości sąd wymienił poczucie krzywdy z powodu cierpienia rodziców, którzy po jego aresztowaniu podupadli na zdrowiu i w 2011 r. zmarli. Dodatkową okolicznością była utrata dobrego imienia, która spowodowała, że pomimo wycofania zarzutów, nigdzie nie może znaleźć zatrudnienia.
W mowie końcowej przed wyrokiem Seredyński podkreślał, że czuje się "bardzo, bardzo zmęczony i chory" pięcioletnim dochodzeniem do prawdy. - Państwo wysłało swoich siepaczy, by wykazać coś, co nie miało miejsca - podkreślał. Zaznaczył, że Polska to nadal jego kraj i ojczyzna, ale po takim potraktowaniu i wieloletnim procesie o odszkodowanie nie jest już jego państwem.
Seredyńskiego i Weronikę Marczuk, która była radcą prawnym jednego z inwestorów zainteresowanych nabyciem WNT, zatrzymano w 2009 r. Udający biznesmenów agenci CBA, w tym Tomasz Kaczmarek (obecnie poseł niezrzeszony), podrzucili mu 10 tys. euro. Wytłumaczyli mu, że jest to pożyczka. Gdy zażądał od nich spisania umowy, zgodzili się, ale zamiast nich przybyło CBA, by go zatrzymać.
Seredyński był pozbawiony wolności przez sześć dni, potem wpłacił kaucję. Gdy do Legionowa wiozło go CBA, usłyszał: "Wp...y cię do "wydobywczej", to po trzech dniach będziesz śpiewał jak kanarek" - opisywał. Początkowo warszawska prokuratura postawiła Seredyńskiemu i Marczuk zarzuty korupcyjne, ale w 2011 r. śledztwo umorzono z braku znamion przestępstwa. Prokuratura uznała, że brak było wiarygodnego podejrzenia, że Seredyński może chcieć wziąć łapówkę, a bez takiej pierwotnej informacji służby nie mogą podjąć "prowokacji policyjnej" - proponować łapówki. Śledczy kwestionowali też zeznania agentów CBA.
W maju br. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga postawiła Kaczmarkowi (sam zrzekł się immunitetu) zarzuty przekroczenia uprawnień podczas czynności operacyjnych CBA oraz nakłaniania do przyjęcia łapówki. Poseł nie przyznał się do zarzutów i odmówił wyjaśnień. Grozi mu do 3 lat więzienia. 10 czerwca Sejm ma się zająć na niejawnym posiedzeniu uchyleniem immunitetu b. szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu (PiS).