Są oficjalne wyniki wyborów w Bułgarii. Rumen Radew prezydentem
• Centralna Komisja Wyborcza: Radew uzyskał 59 proc. głosów
• Na jego rywalkę Ceckę Caczewą zagłosowało 36 proc. wyborców
• Około 5 proc. osób oddało głosy nieważne
• Kandydat Bułgarskiej Partii Socjalistycznej wygrał w drugiej turze
Kandydat opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP), generał lotnictwa w stanie spoczynku Rumen Radew to nowy prezydent Bułgarii. Oficjalne wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich podała Centralna Komisja Wyborcza.
Radew uzyskał 59,35 proc. głosów. Jego rywalka, Cecka Caczewa, kandydatka rządzącej centroprawicowej partii GERB i szefowa parlamentu otrzymała 36,17 proc. głosów. Frekwencja wyniosła ok. 50 proc.
Wyniki podane przez Komisję są zgodne z sondażowymi wynikami exit polls.
Radew "kupił" nie tylko lewicę
Rumen Rudew jest generałem lotnictwa w stanie spoczynku. Polityką zajął się kilka miesięcy temu. W trakcie kampanii wyborczej atakował rządzący establishment, zarzucając mu między innymi przekształcenie kraju w "migranckie getto Europy". Wzywał też do zniesienia unijnych sankcji przeciwko Rosji. Zapowiedział, że w przypadku objęcia fotela prezydenta doprowadzi do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Rządzącą centroprawicę krytykował za zbyt wolne tempo reform. Zwłaszcza w obszarze służby zdrowia i edukacji.
Nowy prezydent obejmie urząd na 5-letnią kadencję 22 stycznia. W wyborach zebrał głosy zwolenników nie tylko lewicy, lecz również nacjonalistów, bułgarskich Turków i nawet części centroprawicy.
Według bułgarskiej konstytucji prezydent pełni głównie funkcje ceremonialne. Posiada jednak prawo weta, a z racji wyboru w powszechnym głosowaniu cieszy się dużym autorytetem.
Premier zapowiada dymisję
Premier Bułgarii Bojko Borysow oświadczył już w niedzielę wieczorem, że poda się do dymisji w pierwszym dniu pracy parlamentu, a jego rząd odejdzie, nie doprowadzając do końca pracy nad ustawą budżetową, która została uzgodniona z partnerami społecznymi i nad którą obradują komisje parlamentarne.
W zasadzie rząd, mianowany w normalnym trybie czy tymczasowy, może wejść w następny rok i pracować na podstawie budżetu za 2016 rok. Powstaje jednak luka, ponieważ konstytucja zakazuje obecnemu prezydentowi rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów trzy miesiące przed upływem kadencji, istnieje też konieczność zmian w systemie wyborczym, wynikających z niedawno przeprowadzonego referendum. Możliwych wyjść jest kilka i potrzebne będzie stanowisko Trybunału Konstytucyjnego.
Oprac. Arkadiusz Jastrzębski