Trwają poszukiwania. Mężczyzna po wypadku wsiadł do autobusu
Zrozpaczona rodzina poszukuje zaginionego Aleksandra Grodzkiego. Dwudziestoletni mężczyzna 26 października miał wypadek samochodowy, a następnie roztrzęsiony wsiadł do autobusu miejskiego i pojechał do Alei Bielany. Od tamtej pory nie wiadomo, co się z nim stało.
Zaginiony mężczyzna może mieć uszkodzoną nogę w wyniku kolizji samochodowej, do której doszło w sobotę 26 października.
- Jest w silnym stresie, ma zaburzenia psychiczne. Po zdarzeniu w silnym amoku wsiadł do autobusu i pojechał do galerii handlowej w Bielanach Wrocławskich, prawdopodobnie do Alei Bielany - relacjonuje pani Paulina, siostra zaginionego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do galerii dotarł z dziewczyną, a gdy ta poszła szukać pomocy, po powrocie nie zastała już chłopaka. Aleksander nie ma przy sobie żadnych dokumentów, ani telefonu.
Ma dwa tatuaże
- Nie wiemy, jak był ubrany. Najprawdopodobniej mógł mieć koszulkę z krótkim rękawem. Charakterystyczne znaki to dwa tatuaże, jeden na zewnętrznej stronie dłoni (serce płonące zielonym płomieniem, drugi na przedramieniu) - mówi siostra zaginionego. Dokąd udał się później? Tego nie wiadomo.
Mężczyzna ma 185 cm wzrostu, waży ok. 90 kg. Kolor włosów: ciemny blond, ostrzyżony na krótko. Kolor oczu: niebieski. Zaginionego poszukuje policja.
Czytaj też: