Izraelska armia wkracza do Syrii. Nowy front premiera Netanjahu

8 grudnia, tego samego dnia, gdy syryjscy rebelianci wkroczyli do Damaszku, izraelska armia rozpoczęła operację o kryptonimie "Strzała Baszanu". Jej celem jest zniszczenie sprzętu porzuconego przez armię Baszszara al-Asada oraz utworzenie specjalnej strefy bezpieczeństwa w południowej Syrii - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Rydelek.

Izraelska armia wkracza do Syrii. Nowy front premiera Netanjahu
Izraelska armia wkracza do Syrii. Nowy front premiera Netanjahu
Źródło zdjęć: © PAP | ATEF SAFADI

Skala operacji jest imponująca. Już w ciągu pierwszych 48 godzin izraelskie lotnictwo przeprowadziło ponad 350 nalotów, bombardując syryjskie lotniska, bazy wojskowe oraz porty, a siły lądowe zajęły strategiczną górę Hermon, która stanowi najwyższy szczyt łańcucha górskiego Antylibanu. Tym samym izraelska armia zbliżyła się do Damaszku na odległość zaledwie 20 km.

Izraelskie media spekulują, że operacja w Syrii jest tylko "przystankiem" do głównego celu premiera Benjamina Netanjahu, jakim jest uderzenie w irański program nuklearny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Niebezpieczne sąsiedztwo

Baszszar al-Asad był dla Izraela niezwykle problematycznym sąsiadem - ze względu na swoje bliskie związki z Islamską Republiką Iranu. Od czasu wybuchu wojny domowej, w Syrii swobodnie działał irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej oraz liczne szyickie milicje, sprzymierzone z Iranem. Dodatkowo Irańczycy wykorzystywali terytorium Syrii do szmuglowania broni dla libańskiego Hezbollahu.

Izrael próbował sabotować irańskie działania w Syrii i już w 2013 roku zaczął bombardować irańskie bazy wojskowe oraz konwoje transportujące irański sprzęt dla Hezbollahu. Mimo że ta kampania powietrzna trwała latami, jej skutki były bardzo ograniczone.

Niespodziewany upadek rządów Asada zmienił jednak wszystko i otworzył Izraelowi nowe możliwości działania. Premier Netanjahu - jak przystało na doświadczonego gracza - nie omieszkał skorzystać z tej okazji.

"Strzała Baszanu"

Tego samego dnia, gdy rebelianci wkroczyli do Damaszku, a Asad uciekł do Moskwy, premier Netanjahu dał zielone światło dla rozpoczęcia operacji o kryptonimie "Strzała Baszanu". Jak poinformowało ministerstwo obrony Izraela, operacja ma trzy główne cele: zniszczenie uzbrojenia pozostawionego przez armię Asada, stworzenie specjalnej strefy bezpieczeństwa w południowej Syrii, przeciwdziałanie irańskim próbom odbudowy szlaków przerzutowych uzbrojenia dla Hezbollahu.

Izraelska operacja jest prowadzona na ogromną skalę, przy jednoczesnym użyciu sił lądowych, powietrznych i marynarki wojennej.

Szacuje się, że Izrael zniszczył już ponad 80 proc. zasobów wojskowych, jakie pozostawiła za sobą armia Asada. Kampania powietrzna jednak nadal trwa, a Izrael jest zdeterminowany, aby zniszczyć cały ciężki sprzęt, jaki pozostał po armii Asada.

Absolutny priorytet nadano zniszczeniu syryjskiego lotnictwa oraz systemów obrony przeciwlotniczej - tak, aby zapewnić izraelskim samolotom pełną swobodę działania, jeśli w przyszłości pojawi się konieczność przeprowadzenia kolejnych operacji powietrznych nad Syrią.

Równie ważny jest lądowy aspekt operacji "Strzała Baszanu", który polega na stworzeniu specjalnej strefy bezpieczeństwa w południowej Syrii. Zadanie to realizują żołnierze z 210. Dywizji Terytorialnej Ha-Baszan, którzy wkroczyli już do Syrii i zajmują wioski, miasteczka i strategiczne punkty sąsiadujące ze Wzgórzami Golan.

Ministerstwo obrony Izraela nie poinformowało, jaki dokładnie obszar ma zajmować "specjalna strefa bezpieczeństwa", lecz z wypowiedzi polityków wynika, że z grubsza ma ona pokrywać się ze strefą buforową UNDOF.

Czym jest strefa buforowa UNDOF? To pas ziemi odgradzający okupowane Wzgórza Golan (zajęte przez Izrael w czasie wojny sześciodniowej w 1967 roku) od reszty Syrii. Od lat 70. pas ten był obsadzony przez siły pokojowe ONZ - Siły Narodów Zjednoczonych ds. Nadzoru Rozdzielenia Wojsk na Wzgórzach Golan (w skrócie UNDOF).

Teraz, gdy Asada już nie ma, Izrael uznał, że porozumienie z lat 70. przestało obowiązywać, a 210. Dywizja przejęła kontrolę nad strefą buforową UNDOF.

Granice strefy buforowej UNDOF nie ograniczają jednak izraelskiej operacji i w kilku miejscach izraelska armia weszła w terytorium Syrii jeszcze głębiej.

Strategiczny szczyt

Strefa buforowa UNDOF może wydawać się tylko skrawkiem ziemi, lecz w rzeczywistości to szereg strategicznych lokacji, na czele z Górą Hermon, która jest najwyższym szczytem łańcucha górskiego Antylibanu i posiada ogromne znaczenie strategiczne, górując nad Syrią, Libanem i Izraelem.

Przez lata izraelskie stacje radarowe pozostawały w cieniu góry Hermon, która ograniczała ich zasięg. Utrudniało to nie tylko inwigilację działań armii Asada w Syrii czy Hezbollahu w Libanie, ale także stanowiło wyzwanie dla izraelskiej obrony przeciwlotniczej, która mogła nie wykryć na czas nadchodzącego ataku. Nie bez powodu wojskowi określali górę Hermon jako "martwe pole" izraelskiej obrony przeciwlotniczej.

Zajęcie góry Hermon daje Izraelowi ogromne możliwości. Izrael może umieścić teraz na jej szczycie stację radarową, zyskując niezwykle cenne źródło informacji o działaniach wroga w Libanie i Syrii. Oczywiście to, czy taka stacja radarowa powstanie, czy też nie, będzie zależało od tego, czy zajęcie strefy buforowej UNDOF to tylko tymczasowy środek, czy może izraelska obecność będzie miała charakter permanentny. Wypowiedzi izraelskich polityków sugerują tę drugą opcję, a zatem związanie tych ziem z Izraelem na stałe.

Warto zwrócić uwagę na pełną treść dyrektywy, jaką otrzymała 210. Dywizja, a którą to treść opublikowały izraelskie media. Minister obrony rozkazał nie tylko zająć strefę buforową UNDOF, ale również nawiązać kontakt ze społecznością druzyjską i innymi wspólnotami żyjącymi po syryjskiej stronie granicy.

Wymienienie druzów w treści rozkazów jest o tyle ciekawe, że większość druzów mieszkających w Izraelu jest bardzo zintegrowana z resztą społeczeństwa. Uznają oni państwo Izrael oraz służą w izraelskich siłach zbrojnych. Co prawda syryjscy druzowie, zamieszkujący Wzgórza Golan, są mniej skorzy do współpracy z Izraelem - jednak nawet oni w ostatnich latach coraz chętniej przyjmują izraelskie obywatelstwa i integrują się z resztą społeczeństwa. Być może premier Netanjahu chce przenieść teraz ten model współpracy izraelsko-druzyjskiej do południowej Syrii, gdzie istnieją duże skupiska druzów (głównie przy Wzgórzach Golan, pod Damaszkiem i w Suwajdzie).

Kierunek Teheran?

Nie można zapominać o tym, że upadek Asada i izraelska operacja w Syrii powodują również szersze regionalne implikacje, zwłaszcza w zakresie rywalizacji między Izraelem a Iranem.

Upadek Assda to bowiem ogromny cios dla wielkiego irańskiego projektu geopolitycznego, tj. Osi Oporu (nieformalny sojusz Iranu, Syrii Asada, Hezbollahu, szyickich milicji z Iraku oraz jemeńskich Huti). Iran stracił swojego syryjskiego sojusznika, utracił połączenie lądowe z Libanem oraz nie może już tak swobodnie jak wcześniej szmuglować broni dla Hezbollahu. Co więcej, upadek Asada to kolejny cios, jaki Oś Oporu otrzymała w ciągu ostatniego roku - vide porażki Hezbollahu i Hamasu w walce z Izraelem. W efekcie cały irański projekt "Osi Oporu" trzęsie się w posadach, a jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania.

W Iranie trwa obecnie debata, jak zapewnić bezpieczeństwo Islamskiej Republice. Przez lata Oś Oporu stanowiła wysuniętą linię obronną Iranu. Teraz Oś Oporu nie tylko nie spełnia swojego zadania, lecz stanowi coraz większy ciężar dla Iranu. Dlatego część irańskich polityków wzywa do intensyfikacji prac przy programie nuklearnym, postrzegając broń nuklearną jako jedyną opcję, która jest w stanie obronić Islamską Republikę Iranu.

Izraelskie media spekulują zatem, czy nie nadszedł już ten moment, gdy premier Netanjahu zdecyduje się na uderzenie w irański program atomowy. Taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy.

Po zniszczeniu syryjskiej obrony przeciwlotniczej, Izrael dysponuje de facto całkowitą swobodą operacji powietrznych od Libanu aż po Iran. To - w połączeniu z sukcesami izraelskiej armii w walce z Hamasem i Hezbollahem - sprawia, że premier Netanjahu może teraz chcieć ostatecznie rozprawić się z Iranem. Tym bardziej, że w styczniu do Białego Domu wraca Donald Trump - oddany sojusznik Izraela i samego premiera Netanjahu, a jednocześnie polityk skrajnie antyirański, który w 2018 roku wycofał się z porozumienia nuklearnego i obłożył Teheran sankcjami.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz Rydelek, ekspert ds. Bliskiego Wschodu

Źródło artykułu:Puls Lewantu
Wybrane dla Ciebie