Wampir z Zagłębia
Mówiąc o seryjnych mordercach, większość z nas pomyśli pewnie o USA. To właśnie stamtąd pochodziła większość zabójców, którym poświęcono najbardziej popularne książki, filmy czy seriale. W naszym kraju również grasowało jednak kilku seryjnych morderców, o których było swego czasu naprawdę głośno. Jednym z nich był z pewnością Zdzisław Marchwicki, zwany "Wampirem z Zagłębia". Jego sprawą zainteresował się reżyser Maciej Pieprzyca, który na podstawie historii mężczyzny nakręcił dwa filmy.
29.12.2022 | aktual.: 02.01.2023 13:13
W połowie lat 60. XX wieku na Śląsku zaczęły się brutalne napady na kobiety, które trwały przez ponad 5 lat. Modus operandi sprawcy był niemal zawsze ten sam. Przestępca podążał za ofiarą, w pewnym momencie podbiegał, by zadać cios w głowę ciężkim, tępym narzędziem. Potem napastnik uderzał jeszcze wielokrotnie. Część ofiar odnaleziono bez bielizny, niektóre zostały zgwałcone. Większość kobiet nie przeżyła ataku "Wampira".
Choć policja nie ujawniła z początku, że ma najprawdopodobniej do czynienia z seryjnym mordercą, to i tak wszyscy plotkowali na ten temat. Wśród mieszkańców tamtego regionu zapanował strach. Kobiety bały się wychodzić z domów, zwłaszcza po zmroku. Jeśli już musiały opuścić swoje mieszkania, to najczęściej towarzyszyli im ich mężowie, ojcowie czy bracia. Większe zakłady pracy organizowały autobusy, które rozwoziły zatrudnione kobiety.
Przełom w śledztwie
Po rekordowych jedenastu napaściach, jakie miały miejsce w 1965 roku, milicja zaczęła działać na większą skalę. Już wówczas pojawiły się naciski władz, by jak najszybciej schwytać sprawcę. Presja zdecydowanie przybrała na sile, gdy w październiku 1966 roku odnaleziono w rzece ciało Jolanty Gierek. 18-letnia ofiara była bratanicą Edwarda Gierka, późniejszego I sekretarza PZPR. Ponaglenia ze strony najważniejszych polityków nie doprowadziły jednak do ujęcia sprawcy. W 1968 roku ogłoszono więc nagrodę w wysokości miliona złotych dla osoby, która pomogłaby odkryć tożsamość mordercy.
Tak wysoka nagroda sprawiła, że na policję zgłaszały się setki osób, które posiadały rzekomo informacje na temat napastnika. Jedną z nich była Maria Marchwicka, która twierdziła, że "Wampirem" jest jej mąż, Zdzisław. Choć prowadzący śledztwo nie dysponowali żadnymi twardymi dowodami przeciw Marchwickiemu, to został on oskarżony o wszystkie napaści. Co ciekawe, jego żona nigdy nie otrzymała obiecanej nagrody.
Mężczyzna długo nie przyznawał się do winy. Niekończące się przesłuchania i naciski sprawiły jednak, że Marchwicki w końcu potwierdził, że to on był "Wampirem". Informacje, jakich udzielał, nie pasowały jednak do szczegółów poszczególnych zbrodni. Po latach okazało się też, że dzieci, które zeznawały przeciw ojcu, zostały zmanipulowane przez matkę. Ostatecznie sąd po procesie poszlakowym skazał Zdzisława Marchwickiego na karę śmierci, którą wykonano w kwietniu 1977 roku.
Mity i kontrowersje wokół sprawy "Wampira"
Wokół sprawy narosło wiele mitów. Według jednego z nich "Wampir" chciał zamordować tysiąc kobiet z okazji tysięcznej rocznicy chrztu Polski. Oczywiście tak się nie stało. Sprawca miał na swoim koncie 21 napadów, z których 14 zakończyło się śmiercią. Według innej plotki do złapania przestępcy przyczynił się komputer Odra, do którego wprowadzono informacje na temat mordercy. Na podstawie tych danych maszyna miała wskazać Marchwickiego.
W opowieści tej była zaledwie cząstka prawdy. W ramach śledztwa współpracowano z kilkoma wybitnymi naukowcami, którzy przeanalizowali profil psychologiczny sprawcy i okoliczności zbrodni. Na tej podstawie sporządzono listę kilkuset cech fizycznych i osobowości mordercy. Przy tak dużym katalogu praktycznie każdy polski mężczyzna spełniałby choć kilka tych kryteriów. Marchwicki, którego uznano za "Wampira z Zagłębia" miał podobno 56 spośród 483 cech rzekomego sprawcy. Świadczy to niezbyt dobrze o ostatecznym rezultacie śledztwa lub przyjętej metodologii.
Często pojawiają się głosy, że wyrok w sprawie Marchwickiego zapadł podczas procesu pokazowego. Władzom zależało na tym, by złapać i skazać "Wampira", niezależnie od tego, czy udało im się schwytać rzeczywistego sprawcę napaści. Tym mógł być natomiast Piotr Olszowy. Ten cierpiący na schizofrenię mężczyzna sam zgłosił się na policję, twierdząc, że dopuścił się wszystkich zbrodni. Nie pobrano jednak jego odcisków palców i nie postawiono mu żadnych zarzutów.
Krótko po wypuszczeniu Olszowego z aresztu milicja otrzymała dziwny anonim. Autor listu napisał, że najnowsza ofiara była zarazem ostatnią i nikt nie złapie sprawcy. Słowa te okazały się przynajmniej w części prorocze. Jadwiga Kucianka zginęła bowiem jako ostatnia. Jeśli Olszowy był "Wampirem", to również w kwestii nieuchwytności miał rację. W marcu 1970 roku mężczyzna zabił młotkiem swoją żonę i dzieci. Następnie oblał się benzyną i podpalił. Miało to miejsce zaledwie kilka dni po otrzymaniu przez policję anonimowej notatki.
Zagadkowa śmierć Henryka Marchwickiego
W kontekście sprawy "Wampira" najczęściej mówi się o Zdzisławie Marchwickim. Warto jednak dodać, że również dwóch jego braci powiązano z napadami i wydano na nich bardzo surowe wyroki. Jan został podobnie jak Zdzisław skazany na karę śmierci. Henryk usłyszał natomiast wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna wyszedł z więzienia w 1992 roku. Przez cały czas utrzymywał, że był niewinny. Walczył też o przywrócenie dobrego imienia swoim braciom.
W 1998 roku Henryk Marchwicki zmarł. Kulisy śmierci mężczyzny budziły wiele wątpliwości. Policja miała bowiem ustalić, że brat Zdzisława złamał kręgosłup w wyniku upadku ze schodów. Ciało mężczyzny znaleziono jednak w jego łóżku. W jaki sposób ze złamanym kręgosłupem dostał się do mieszkania? Czyżby ktoś próbował uciszyć Henryka? Tego prawdopodobnie nigdy już się nie dowiemy, ponieważ śledztwo w tej sprawie umorzono.
Zobacz także
"Jestem mordercą"
Sprawa "Wampira" inspirowała też wielu artystów. Maciej Pieprzyca wyreżyserował dwa filmy o tytule "Jestem mordercą". Pierwszy (z 1998 roku) jest dokumentem, natomiast drugi (z 2016 roku) – filmem fabularnym. Oba przedstawiają historię śledztwa i aresztowania Marchwickiego. Z pewnością większy rozgłos zyskała wersja fabularna.
Spora w tym pewnie zasługa znakomitej obsady. W filmie zagrało bowiem kilku znanych i cenionych polskich aktorów: Arkadiusz Jakubik, Agata Kulesza, Piotr Adamczyk czy Magdalena Popławska. Pieprzyca otrzymał natomiast statuetkę Złotego Lwa za najlepszy scenariusz na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Przede wszystkim jednak twórcy udało się przedstawić kulisy tej sprawy pokoleniu, które nigdy o niej nie słyszało.