Samosąd we Włodowie – historia, na podstawie której powstał film "Lincz"

Odpowiednie służby powinny zapewniać bezpieczeństwo obywatelom. Są jednak takie momenty, że policja czy prokuratura nie wykonują należycie swoich obowiązków. Może to doprowadzić w skrajnych sytuacjach do wydarzeń takich jak lincz we Włodowie. Mieszkańcy tej wsi postanowili wziąć sprawiedliwość we własne ręce, gdy zawiodła ich opieszałość policji. Rozgłos sprawie przyniósł też film "Lincz", który powstał kilka lat po tragicznych wydarzeniach.

Samosąd we Włodowie – historia, na podstawie której powstał film "Lincz"
Samosąd we Włodowie – historia, na podstawie której powstał film "Lincz"
Źródło zdjęć: © Materiały WP | Adobe

Główną postacią sprawy samosądu był Józef Ciechanowicz. Mężczyzna mieszkał w okolicach Włodowa i często bywał w tej wsi. Ciechanowicz wychowywał się w dysfunkcyjnej rodzinie. Już jako dziecko sprawiał problemy. W wieku 15 lat trafił do ośrodka wychowawczego. Rok po opuszczeniu ośrodka trafił po raz pierwszy do więzienia.

Mężczyzna kilkunastokrotnie przebywał w zakładach karnych, w których spędził łącznie 27 lat. Wśród przestępstw, których się dopuścił, można wymienić m.in. kradzieże, pobicia, włamania czy groźby karalne. Ciechanowicz wyróżniał się w więzieniach brakiem poszanowania panujących reguł czy agresją wobec strażników oraz innych więźniów. Badający go psychiatrzy nie stwierdzili chorób psychicznych. Odnotowali jednak, że mężczyznę cechował brak empatii i poczucia winy, ponadprzeciętna impulsywność i agresja.

Wydarzenia poprzedzające lincz we Włodowie

We wrześniu 2004 roku Józef Ciechanowicz po raz kolejny w swoim życiu wyszedł z więzienia. Wprowadził się wówczas do swojej konkubiny, która mieszkała w pobliskiej Brzydowie. Kobieta była wielokrotnie ofiarą przemocy ze strony swojego partnera. W maju 2005 roku konkubina recydywisty trafiła do szpitala z powodu odniesionych obrażeń. Po tej sytuacji kobieta zdecydowała się przenieść do córki, która mieszkała we Włodowie.

Ciechanowiczowi to nie odpowiadało, głównie dlatego, że utracił dostęp do pieniędzy konkubiny. Środki te przeznaczał w dużej mierze na alkohol. Mężczyzna zaczął więc nachodzić rodzinę byłej partnerki. Nie poprzestał jednak wyłącznie na groźbach. 29 czerwca zaatakował bowiem butelką córkę konkubiny, Jadwigę Rybak. Kolejnego dnia ofiarą przestępcy stał się zaś syn Jadwigi. Bliscy kobiety nie mogli się więc czuć bezpiecznie.

Dzień samosądu

1 lipca 2005 roku Ciechanowicz ponownie pojawił się we Włodowie. Około 17:00 recydywista zauważył córkę byłej partnerki. Mężczyzna zaczął iść za nią aż do domu rodziny Winków, dokąd zmierzała kobieta. Agresor wdał się wówczas w spór z Tomaszem Winkiem, który próbował przepędzić go ze swojej posesji. Nie było to jednak takie proste.

Ciechanowicz wrócił bowiem po kilku chwilach, tym razem trzymając w ręce tasak. Wymachiwał nim i wykrzykiwał groźby w kierunku mieszkańców domu. Wspomniany już Tomasz wziął kij i próbował wytrącić intruzowi broń z ręki. W pewnym momencie jednak poślizgnął się i upadł. Moment ten próbował wykorzystać napastnik, który zadał cios tasakiem. Ostrze ugodziło Winka w rękę. Na pomoc mężczyźnie pospieszył sąsiad. Przy jego wsparciu udało się przegnać Ciechanowicza.

Rodzina Winków postanowiła wtedy zgłosić sprawę na policję. Rozmowa telefoniczna z funkcjonariuszem niestety na niewiele się zdała. Poszkodowani postanowili więc pojechać na komisariat. Tam również spotkali się z obojętnością policjanta, który zasugerował, by Tomasz udał się na pogotowie, a potem wrócił na komendę. Mężczyzna tak też uczynił. Tym razem zastał na komisariacie innego funkcjonariusza, który podobnie jak jego poprzednik nie kwapił się, by pomóc mieszkańcom wsi.

Ostatecznie poszkodowany mężczyzna wrócił do Włodowa i opowiedział o wszystkim pozostałym mieszkańcom. Około 19:00 pod domem Tomasza Winka po raz kolejny tego dnia zjawił się Ciechanowicz. Recydywista zaczął grozić zebranym tam ludziom. Bezkarność i upór mężczyzny w połączeniu z bezczynnością policji przelały czarę goryczy.

Dysponujący dużą przewagę liczebną mieszkańcy wioski rozpoczęli pościg za Ciechanowiczem. Byli uzbrojeni w to, co mieli akurat pod ręką – kije, szpadle czy młotki. Finalnie kilku mężczyznom udało się dogonić dotychczasowego oprawcę. Zaczęli wówczas zadawać ciosy. Po jakichś dwóch godzinach na miejsce zdarzenia przyjechał patrol policji. Przybyły lekarz stwierdził wówczas zgon Ciechanowicza.

Śledztwo i postępowanie sądowe

Nie było łatwo odtworzyć dokładny przebieg wydarzeń. Przytoczony wyżej scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, ale ze względu na sprzeczne zeznania wielu osób oraz niechęć do współpracy z policją nie da się tego potwierdzić na 100%. Dodatkowo policja dopuściła się też licznych błędów. Przede wszystkim nie zabezpieczono miejsca zdarzenia, w związku z czym nie udało się pobrać materiału dowodowego.

W sprawie toczyło się kilka postępowań przed sądami różnych instancji. W toku tych procesów zmieniano wysokość kary pozbawienia wolności dla braci Winków, czyli Tomasza, Krzysztofa i Mirosława, których uznano za winnych śmierci Ciechanowicza. W grudniu 2009 roku prezydent Lech Kaczyński podpisał akt łaski wobec skazanych.

Powstanie filmu "Lincz"

Samosąd we Włodowie zainspirował Krzysztofa Łukaszewicza, który w 2010 roku wyreżyserował film "Lincz". Choć główni bohaterowie mają inne imiona i nazwiska, to nie da się ukryć, że ich pierwowzorem byli mieszkańcy Włodowa. W filmie wystąpili popularni aktorzy tacy jak Leszek Lichota, Łukasz Simlat czy Izabela Kuna. Dzięki Łukaszewiczowi o sprawie linczu ponownie zrobiło się głośno. Sprawa ta budzi zresztą emocje do dziś.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)