Afera na drożdżach

Sanacyjne władze postanawiają zmonopolizować przemysł drożdżowy, odbierając udział w rynku producentom spoza państwowego kartelu. Właściciel majątku w Mordach protestuje i podejmuje walkę z decyzją, która godzi w jego interesy.

Warszawa, 9 listopada 1929. Posiedzenie Rady Finansowej, wiceminister skarbu Stefan Starzyński (jako piąty z prawej strony), fot. NAC
Warszawa, 9 listopada 1929. Posiedzenie Rady Finansowej, wiceminister skarbu Stefan Starzyński (jako piąty z prawej strony), fot. NAC
Źródło zdjęć: © Archiwum Ośrodka Karta
oprac. BKW

Z informacji w "Przeglądzie Wieczornym"

Niedawno powstało w Warszawie Zrzeszenie Producentów Drożdży. Przed jego utworzeniem fabryczna cena drożdży wynosiła 2 złote i 25 groszy za kilogram, obecnie zrzeszenie wyznaczyło cenę 2 złotych i 85 groszy za kilogram, to jest o 25 procent wyższą. [...] To jeszcze nie wszystko. Nabywcom drożdży Zrzeszenie przedłożyło do podpisania całą listę warunków sprzedaży drożdży.

Warszawa, 4 lipca 1925

["Przegląd Wieczorny" nr 152/1925]

Z artykułu w "Przeglądzie Gospodarczym"

Wysoce nienormalna sytuacja w przemyśle i handlu drożdżowniczym, która była wytworzona niezdrową wzajemną konkurencją poszczególnych fabryk i brakiem porozumienia się, nareszcie ustała […]. Wszystkie czynne fabryki w Polsce (z wyjątkiem małej fabryki "Pilice") zawarły porozumienie w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością Zrzeszenie Producentów Drożdży, która objęła komisową sprzedaż całkowitej produkcji drożdży zrzeszonych fabryk.

Warszawa, 15 sierpnia 1925

["Przegląd Gospodarczy" z. 16/1925]

Fabryka drożdży w Bieżanowie pod Krakowem, 1930; fot. NAC
Fabryka drożdży w Bieżanowie pod Krakowem, 1930; fot. NAC© Archiwum Ośrodka Karta

Aleksander Ivánka, urzędnik Ministerstwa Skarbu

Jedną z pierwszych poważniejszych prac moich w Wydziale Polityki Finansowo-Gospodarczej był projekt ustawy kartelowej. [...] [Mieczysław] Fryde [członek komisji ds. karteli] przyszedł z rewersjami na temat kartelu drożdżowniczego, jego metod działania, jego zysków, i pokazał nam orientacyjną kalkulację analityczną [...]. Z kalkulacji tej wynikała ogromna rentowność skartelizowanych fabryk drożdży, coś około 100 procent. [Stefana] Starzyńskiego [dyrektora Wydziału Administracyjnego Ministerstwa Skarbu] wiadomość ta bardzo podnieciła – nadarzała się okazja wypróbowania konkretnej polityki kartelowej, o której dotąd mówiło się teoretycznie na zebraniach komisji [...].

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Okazją była też okoliczność, że przemysł drożdżowniczy był przemysłem koncesjonowanym przez Ministerstwo Skarbu, a więc będącym w jego gestii, a nie w gestii Ministerstwa Przemysłu i Handlu. […] Najbliższym konkretnym zadaniem miało być zmniejszenie liczby drożdżowni przez cofnięcie koncesji najsłabszym, najdrożej produkującym.

Warszawa, styczeń 1928

[Aleksander Ivánka, Wspomnienia skarbowca, Warszawa 1964]

Władysław Studnicki, publicysta

Profesją pana Stefana Starzyńskiego było to, że zaliczał się do piłsudczyków; dało mu to posadę w Prezydium Rady Ministrów, z której awansował na dyrektora Wydziału Administracyjnego Ministerium Skarbu; podlegały mu sprawy osobowe i koncesyjne, co dawało wpływ i wzmacniało zastępy piłsudczyków, gdyż do piłsudczyków z idei przyłączała się nowa formacja piłsudczyków z interesu.

Warszawa

[Władysław Studnicki, Mianowany, niepowołany administrator p. Stefan Starzyński, Warszawa 1937]

Stefan Starzyński, wiceminister skarbu

Coraz bardziej komplikujące się stosunki gospodarcze wymagają coraz większej planowości, aby jak najmniej energii społecznej ulegało bezprodukcyjnemu zniszczeniu. Postępująca wszędzie na świecie i w Polsce koncentracja w przemyśle i handlu oraz organizacje kartelowe i inne zrzeszenia wymagają ujęcia ich w normy prawne w postaci prawa kartelowego […]. Planowość, która dotychczas występuje tylko w polityce gospodarczej rządu – musi stać się udziałem całego życia gospodarczego Polski.

Warszawa

[Zagadnienia gospodarcze Polski współczesnej, Warszawa 1928]

Władysław Studnicki

Wskutek starań kartelu, [...] Ministerstwo Skarbu przedstawiło Komitetowi Ekonomicznemu Rady Ministrów wniosek w sprawie niewydawania koncesji na nowe fabryki drożdży. [...] Kartel spotkał dwóch przeciwników: Henryka Przewłockiego, właściciela majątku Mordy w Siedleckiem, i pana Stefana Ołpińskiego, przemysłowca i publicystę. Pan Henryk Przewłocki posiadał w swym majątku […] nieczynny browar, który może być z łatwością przerobiony na fabrykę drożdży o znaczeniu gospodarczym, nie tylko dla niego, ale dla okolic Siedlec, słabo uprzemysłowionych.

Warszawa, luty 1929

[Władysław Studnicki, Mianowany, niepowołany administrator p. Stefan Starzyński, Warszawa 1937]

Henryk Przewłocki z żoną Karoliną w drodze do sądu grodzkiego w Warszawie, „Dziennik Białostocki” z 14 grudnia 1932
Henryk Przewłocki z żoną Karoliną w drodze do sądu grodzkiego w Warszawie, „Dziennik Białostocki” z 14 grudnia 1932© Archiwum Ośrodka Karta

Stanisław Szereszewski, dyrektor Zrzeszenia Producentów Drożdży, w wywiadzie

Cały przemysł drożdżowniczy […] niewątpliwie wstąpił w okres, kiedy można myśleć o rozbudowie przemysłu, o modernizacji produkcji, o nowych inwestycjach. W ciągu prawie czterech lat istnienia Zrzeszenia dla rozwoju przemysłu drożdżowniczego w Polsce zrobiono o wiele więcej niż w całym okresie poprzednim, od chwili powstania Polski. Sam charakter produkcji drożdżowniczej wymaga mocnej, wspólnej organizacji – stałości produkcji, ścisłego podziału rynku zbytu, a nade wszystko zastosowania produkcji do potrzeb rynku.

Warszawa, 4 czerwca 1929

["Kurjer Czerwony" nr 126/1929]

Władysław Studnicki

Na prośbę o koncesję na otwarcie drożdżowni, [Henryk Przewłocki] otrzymał odmowną odpowiedź, która sprzeciwiała się nie tylko jego interesom materialnym, ale obrażała jego zmysł prawny. Z poczuciem więc krzywdy obywatelskiej przystąpił do walki.

Warszawa, 4 października 1930

[Władysław Studnicki, Mianowany, niepowołany administrator p. Stefan Starzyński, Warszawa 1937]

Mieczysław Dębski, dyrektor Departamentu I Najwyższej Izby Kontroli

Stefan Starzyński to był niewątpliwie człowiek bardzo zdolny, bystry i energiczny, ale mało subtelny w dobieraniu metod przy osiąganiu celów, do których dążył. Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem, do którego całą duszą należał, potrzebował stale, i to bardzo, wielkich pieniędzy na swą, prowadzoną na wszystkich odcinkach życia narodowego, propagandę. Starzyński jako wiceminister czuł się niewątpliwie zobowiązany do czynienia zadość finansowym wymogom swojego stronnictwa, w granicach nie tylko swych możliwości, ale starał się również robić i coś ponad legalne poczynania dygnitarza Skarbu.

Doszło raz i drugi do mej wiadomości, oczywiście w formie mętnej, że koncesje na lukratywne wtedy fabryki drożdży są udzielane jedynie osobom wnoszącym do BBWR bardzo znaczne podobno sumy. W przeciwnym razie łatwiej było biblijnemu wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż zwykłemu, a odmawiającemu opłaty śmiertelnikowi otrzymać tak pożądaną koncesję.

Warszawa

[Mieczysław Dębski, Pamiętnik, Archiwum PAN, sygn. 22]

Aleksander Ivánka

Sprawa reorganizacji przemysłu drożdżowniczego postępowała wolno, natomiast raz poruszona wywołała zainteresowanie opinii i w związku z tym domysły, co do przyczyn niewydawania nowych koncesji. Równocześnie kartel, zagrożony w swoim stanie posiadania, skorzystał z okazji zbliżających się w listopadzie 1930 wyborów do Sejmu i złożył coś około pół miliona złotych na fundusz wyborczy dla Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. W zamian za to uzyskał prolongatę niewydawania koncesji o dalsze pięć lat. [...] Zrozumiałe jest, że taki stan musiał stwarzać pożywkę dla domysłów i plotek.

Warszawa

[Aleksander Ivánka, Wspomnienia skarbowca, Warszawa 1964]

Władysław Studnicki

Poza walką o prawo do pracy produkcyjnej i usunięcia przeszkód stawianych mu na drodze przez Ministerstwo Skarbu, Przewłocki pragnął rozpocząć akcję prasową. Hrabia [Jan Jerzy] Oppersdorff zapoznał go ze Stefanem Ołpińskim, przedstawiając go jako rutynowego dziennikarza, przeprowadzającego kampanię prasową.

Warszawa

[Władysław Studnicki, Mianowany, niepowołany administrator p. Stefan Starzyński, Warszawa 1937]

Stefan Ołpiński

W myśl zawartej z panem Przewłockim umowy, miałem za zadanie […] oświetlić w prasie całokształt sprawy, a w szczególności miałem zalecone poddać ostrej krytyce działalność kartelu drożdżowniczego oraz wykazać niesłuszność polityki Ministerstwa Skarbu [...].

Obaj przy tym zgadzaliśmy się w przeświadczeniu, że istnieje tylko jeden powód, a zarazem przyczyna odmowy Ministerstwa Skarbu udzielenia panu Przewłockiemu koncesji, a mianowicie istnienie umowy pomiędzy Ministerstwem Skarbu a kartelem drożdżowniczym w przedmiocie niewydawania nowych koncesji. [...]

Z informacji udzielonych mi przez pana Przewłockiego oraz z pobieżnie zebranych wiadomości z różnych źródeł, przekonałem się niezbicie, że sprawa kartelu drożdżowniczego w Polsce "śmierdzi".

Warszawa, 18 listopada 1931

[Stefan Ołpiński, Polipy, Warszawa 1933]

Roman Rybarski, poseł, prezes klubu Stronnictwa Narodowego

Na wszystko trzeba koncesje. Okazało się na przykład, że rząd wobec kartelu drożdżowego zobowiązał się, iż przez pięć lat nie będzie wydawać nowych koncesji. Jestem bardzo oględny, ale muszę stwierdzić, że rząd zaciągnął wobec bandy wyzyskiwaczy zobowiązania, których żadną miarą zaciągać się nie powinno. W ten sposób stwarza się w sposób niedozwolony jakieś sztuczne prywatne monopole.

Warszawa, 29 listopada 1931

["Express Mazowiecki" nr 337/1931]

Władysław Studnicki

Kampania prasowa Stefana Ołpińskiego odsłania wiele ciemnych punktów naszej prasy. Dzienniki opozycyjne zamieszczały chętnie nadesłane artykuły […]. Dzienniki prorządowe i neutralne kazały sobie płacić za ich zamieszczenie, następnie, gdy otrzymały dobrze płatne ogłoszenia od kartelu, wzbraniały się drukowania antykartelowych artykułów. Kartelowi udało się w końcu zablokować znaczną liczbę pism, to jest uniemożliwić drukowanie artykułów antykartelowych […].

Pod wpływem tych artykułów Ministerstwo Skarbu uczyniło pewien nacisk na kartel dla obniżenia ceny drożdży przy zwiększonym podatku od banderoli drożdżowej. Opinia publiczna została zmobilizowana; stanowisko Ministerstwa Skarbu w tej sprawie wydawało się dziwne i wywoływało przypuszczenia krzywdzące dla wiceministra Starzyńskiego i jego urzędników.

Warszawa

[Władysław Studnicki, Mianowany, niepowołany administrator p. Stefan Starzyński, Warszawa 1937]

Z Bajek Drożdżowych zamieszczonych w tygodniku "Żółta Mucha Tse-Tse"

Kartel producentów drożdży zamierza wypuścić na rynek nowy gatunek, przez wdzięczność dla twórcy etatyzmu, pana Starzyńskiego, nazwany "Stefanki".

Warszawa, 19 grudnia 1931

["Żółta Mucha Tse-Tse" nr 66/1931]

Mieczysław Dębski

Pewnego dnia do mnie […] zjawili się dwaj jacyś zupełnie mi nieznani panowie i oświadczyli, że zamierzają złożyć zeznanie w sprawie pobieranych przez wiceministra Starzyńskiego łapówek przy wydawaniu koncesji drożdżowych. […]

Jednym z nich był niejaki Przewłocki […]. Drugim okazał się niejaki Ołpiński, człowiek bez określonego zajęcia. Ten ostatni był główną osobą przy zeznaniach. Przewłocki potakiwał tylko swemu towarzyszowi.

Warszawa, 12 stycznia 1932

[Mieczysław Dębski, Pamiętnik, Archiwum PAN, sygn. 22]

Mieczysław Dębski, w raporcie do prezesa Najwyższej Izby Kontroli Jakuba Krzemieńskiego

Ołpiński twierdzi, że wiadomo mu jest z oświadczenia […] Przewłockiego, że wiceminister Starzyński specjalnie opiekuje się syndykatem drożdżowym, za co pobiera miesięczną pensję w wysokości 20 tysięcy złotych, księgowaną "na repartycje". Przez znajomego urzędnika syndykatu Ołpiński stwierdził, że istotnie w księgach istnieją takie pozycje, księgowane bez dowodów. […]

Również były major sztabu Juliusz Leski mówił o istnieniu konta w Banku Polskim na imię Stefana Starzyńskiego, którego saldo, jak to dzięki swym stosunkom miał możność stwierdzić Ołpiński, wynosiło we wrześniu 1931 około 1 miliona złotych.

Również według Leskiego Starzyński ma posiadać fundusze w bankach szwajcarskich. Tego szczegółu Ołpiński nie potrafił sprawdzić, pomimo że był w Szwajcarii i czynił w tym kierunku próby.

Zdaniem Ołpińskiego, wszystkie te fundusze Starzyńskiego stanowią jego prywatną własność i nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek urzędową, polityczną, względnie społeczną działalnością wiceministra.

Warszawa, 12 stycznia 1932

[Stefan Ołpiński, Polipy, Warszawa 1933]

Zastrzeżenie Stefana Ołpińskiego do raportu

Przeczytałem treść powyższego i podpisuję, z tym że nie mogę podać, czy sprawdzałem wysokość konta pana wiceministra Starzyńskiego w Banku Polskim oraz że nie mogę twierdzić, iż syndykat wyrządza szkodę Skarbowi Państwa z powodu niebezinteresownego poparcia pana Starzyńskiego, tylko że szkody takie są przez syndykat Skarbowi Państwa wyrządzane.

Warszawa, 13 stycznia 1932

[Stefan Ołpiński, Polipy, Warszawa 1933]

Władysław Sieroszewski, wiceprokurator sądu okręgowego

Wezwał mnie ówczesny szef prokuratury okręgowej warszawskiej, prokurator Józef Kurkowski, i oznajmił mi, że dokonano ciężkiego zniesławienia wysokiego urzędnika państwowego, wiceministra skarbu Stefana Starzyńskiego, i że na życzenie tegoż wiceministra ja mam popierać oskarżenie w tej sprawie. [...]

[...]

Starzyński przyjął mnie w swym gabinecie w obecności dyrektora departamentu Juliana Kulskiego [...]. Ponieważ nie było najmniejszych danych, aby człowiek dotąd nieposzlakowany, jakim był wiceminister Starzyński, mógł być łapownikiem, postanowiono doniesienie Ołpińskiego potraktować jako oszczerstwo i sprawę skierować do prokuratora. Warszawa

["Przekrój" nr 1229/1968]

Władysław Studnicki

Prokurator rozpoczął dochodzenie, obejrzał księgi handlowe, jak świadczy protokół ich oględzin. [...] W księgach tych nigdzie nie figuruje nazwisko wiceministra Starzyńskiego, natomiast znajdują się w księgach repartycje na sumę od kilku do 20 tysięcy złotych miesięcznie.

Warszawa, luty 1932

[Władysław Studnicki, Mianowany, niepowołany administrator p. Stefan Starzyński, Warszawa 1937]

Henryk Przewłocki podczas przesłuchania

W rozmowach z Ołpińskim mówiłem mu, że w sferze drożdżowników krążą pogłoski, iż w Ministerstwie Skarbu cały szereg urzędników, hierarchicznie aż do wiceministra Starzyńskiego wzwyż, jest osobiście zainteresowanych w nieudzielaniu koncesji na otwieranie drożdżowni i że tym się tłumaczy ta wyjątkowa opieka, jaką rząd otacza kartel producentów drożdży. Pogłoski te wielokrotnie dochodziły do mych uszu, nie mógłbym jednak zacytować nazwisk tych ludzi, z którymi o tym rozmawiałem, gdyż było ich bardzo dużo, przy czym byli to ludzie raczej o niskim poziomie kultury (kupcy i pośrednicy w branży drożdżowej).

O wiceministrze Starzyńskim słyszałem od tych ludzi, że stoi na czele zainteresowanych przez kartel urzędników i jest przez kartel miesięcznie opłacany. Wymieniano mi nawet sumę miesięczną, ale jej obecnie nie pamiętam. Mówiono mi o księgowaniu tych sum w rubryce "repartycje". Wszystkie te informacje powtórzyłem Ołpińskiemu, z tym jednak, że źródło tych informacji jest bardzo niepewne. Wersje te nie nadawały się oczywiście do opublikowania. Wyraźnie takiego zastrzeżenia Ołpińskiemu nie uczyniłem.

Warszawa, 18 lipca 1932

[Stefan Ołpiński, Polipy, Warszawa 1933]

Władysław Sieroszewski

Postawiłem sobie za cel nie tylko doprowadzić do skazania oskarżonych, co wobec absolutnej niemożliwości przeprowadzenia przez nich dowodu prawdy było rzeczą oczywistą, ale do całkowitego wyświetlenia prawdy, zdemaskowania Ołpińskiego i wykazania niskich, szantażowych pobudek jego postępowania.

Warszawa, połowa października 1932

["Przekrój" nr 1229/1968]

Z informacji w "Kurierze Warszawskim"

Sąd uznał winę oskarżonych za udowodnioną i skazał Stefana Ołpińskiego na 10 miesięcy aresztu, karę tę na mocy amnestii zmniejszono do 5 miesięcy, Henryka Przewłockiego skazano na 4 miesiące aresztu, karę na mocy amnestii darowano. W ustnych motywach sędzia między innymi podkreślił, iż przy wymiarze kary w stosunku do Ołpińskiego wziął pod uwagę, iż działał on w celu zysku. Co do oskarżonego Przewłockiego, sąd uznał w jego działaniu brak specjalnej złej woli, jak również nienaganną przeszłość.

Warszawa, 20 grudnia 1932

["Kurjer Warszawski" nr 352/1932]

Mieczysław Dębski

Byłem w charakterze świadka przesłuchiwany w tej sprawie, […] wrażenie moje było takie, że prokurator Sieroszewski, występujący jako oskarżyciel publiczny, pozwalał sobie, i to zbyt wyraźnie, terroryzować świadków obrony, co sprawiało bardzo nieprzyjemne wrażenie i zgoła nie napełniało wiarą w wymiar sprawiedliwości pod takimi auspicjami.

[…]

Sprawa ta ze względu na sposób prowadzenia przewodu sądowego pozostawiła mi głęboki niesmak, pomimo że oskarżeni nie udowodnili stawianych Starzyńskiemu zarzutów łapownictwa.

[...] Jeśli chodzi o branie łapówek, to nawet wtedy, gdy dający je przyznaje się do tego, nasze sądy z reguły nie dawały temu wiary. Nie mówię tego o wypadku Starzyńskiego – jeśli on brał od koncesjonariuszy jakieś sumy, to z pewnością przekazywał je BBWR – ale nie znam wypadku miarodajnego dla sądu udowodnienia przyjęcia łapówki, a tyle ich przecież dawano w życiu codziennym, w wielorakich urzędach Polski. Ktoś z dowcipnych sądowników powiedział mi kiedyś, że gdyby kardynał Kakowski w szatach pontyfikalnych złożył w Katedrze uroczystą przysięgę, że dał łapówkę, to być może znalazłby się pewien odsetek sędziów, którzy by uznali za właściwe w ten fakt uwierzyć. A taki punkt widzenia stanowczo nie sprzyjał prawdziwej sanacji stosunków w naszej młodej administracji państwowej czy samorządowej i tu nasze sądownictwo ponosi wielką wobec narodu odpowiedzialność.

Warszawa

[Mieczysław Dębski, Pamiętnik, Archiwum PAN, sygn. 22]

Tekst ukazał się w kwartalniku Karta nr 112, więcej - https://ksiegarnia.karta.org.pl/produkt/karta-112-2022/

Źródło artykułu:Kwartalnik "Karta"
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)