Pucz Prigożyna. "Historia lubi się powtarzać"
W dniu 23 czerwca 2023 roku Jewgienij Prigożyn zdecydował się na przeprowadzenie wojskowego zamachu stanu. To pierwsze tego typu wydarzenie w Rosji od czasu puczu Janajewa w 1991 roku.
24.06.2023 16:23
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Filip Dąb-Mirowski jest publicystą i analitykiem. Pisze głównie o bieżących wydarzeniach w polityce międzynarodowej i zmianach w globalnym układzie sił. Publikuje pod marką Globalna Gra. Możesz wspierać autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.
Zamach stanu w Rosji! - co wiemy?
Ewentualnie pierwsze takie wydarzenie od kryzysu konstytucyjnego z 1993 roku ale było to wydarzenie o nieco innym charakterze. Tak naprawdę, najbliższa historyczna analogia przypomina rok 1917 i ostatnie dni caratu. Historia lubi się powtarzać.
Głównym, oficjalnym celem puczu jest usunięcie kierownictwa rosyjskiego Ministerstwa Obrony Narodowej – gen. Walerego Gierasimowa oraz ministra Siergieja Szojgu, których Prigożyn od dawna oskarża o niekompetencje, złodziejstwo i doprowadzanie Rosji do zguby. Nie da się jednak pominąć faktu, że jest to wystąpienie także przeciwko Putinowi, który wspiera MON. Dzisiaj rano prezydent wydał odezwę do narodu, w której nazwał działanie wagnerowca i sprzymierzonych z nim ludzi "zbrodnią" i "ciosem w plecy" oraz obiecał brutalne ukaranie sprawców.
W ciągu 24 godzin siły Prywatnej Grupy Zbrojnej "Wagner" zajęły strategiczne punkty w Rostowie nad Donem, w tym siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego, FSB, MSW, lokalnej administracji oraz lotnisko. Obecni na miejscu żołnierze rosyjscy (m.in. Rosgwardia) nie stawiali oporu. Rostów jest najważniejszym miastem dla południowego i wschodniego frontu ukraińskiego. To tutaj znajdują się bazy logistyczne oraz węzeł transportowy komunikujący Federację z Krymem, republikami i Zaporożem. Kontrola nad miastem ma znaczenie strategiczne.
Zobacz także
Po opanowaniu sztabu POW Jewgienij Prigożyn spotkał się z dwoma generałami, z-cą szefa GRU Aleksiejewem oraz wiceministrem MON Jewkurowem. Na nagraniu dowódca najemników ma przy sobie broń i jest otoczony przez swoich uzbrojonych ludzi. Obaj oficerowie są bezbronni, a Prigożyn wyraźnie traktuje ich z wyższością, choć rozmowa przebiega dość spokojnie jak na okoliczności. Domaga się wydania min. Szojgu i gen. Gierasimowa, którzy mieli uciec z siedziby POW przed przybyciem najemników.
W infosferze panuje ogromny chaos informacyjny, ale spróbujmy odtworzyć chronologię wydarzeń, pewne faktu zostały już potwierdzone.
W środę/czwartek na ulicach Moskwy zaobserwowano grupy funkcjonariuszy resortów siłowych przeczesujących miasto. Według rosyjskich milblogerów (np. Rybar) wykryto siatkę sabotażystów ukraińskich, którzy przygotowywali się do ataku na strategicznie ważne obiekty w mieście.
Mniej więcej w tym samym czasie Prigożyn zaczął publikować coraz odważniejsze nagrania. W jednym z nich powiedział bez ogródek, że społeczeństwo rosyjskie jest oszukiwane, Ukraina nigdy nie bombardowała Doniecka (od 2014 r.), ostrzeliwała tylko pozycje wojskowe. A to Rosjanie sami przez 8 lat rabowali Donbas doprowadzając ten obszar do zapaści. Dodał, że Siły Zbrojne Ukrainy nie zamierzały atakować Rosji, ani Donbasu, tym bardziej z NATO i nie było żadnych powodów do rozpoczęcia przez Rosję wojny, którą wszczęło kłamliwe Ministerstwo Obrony Narodowej. W dodatku wojna idzie według niego fatalnie, a rosyjskie straty są wielokrotnie większe od deklarowanych.
Wystąpienie to było złamaniem oficjalnej narracji Kremla uzasadniającej inwazję. Coś podobnego nigdy nie miało wcześniej miejsca. Nic więc dziwnego, że według różnych informacji pojawiających się w infosferze, do próby zamachu lub aresztowania Prigożyna miało dojść w ciągu 48h poprzedzających bunt.
Świadczyć to może o wykryciu przygotowań do rozpoczęcia operacji i próbie jej udaremnienia. Podobne działania rzekomo podjęto już po jego rozpoczęciu. Jeśli faktycznie się odbyły, to nie przyniosły rezultatu innego niż ponaglenie Prigożyna do ruchu.
Pod wieczór w piątek (22.06), wagnerowskie kanały telegram zaczęły publikować informacje o ostrzelaniu położonych na tyłach frontu wagnerowskich baz szkoleniowych. Ostrzał miał nastąpić nie od strony ukraińskiej, a z zaplecza. Do informacji dołączono film, który rzekomo dokumentował zniszczenia w leśnym obozie najemników. Jego autentyczność budzi pewne wątpliwości, ale wyraźnie miał stanowić jedynie pretekst do rozpoczęcia operacji.
Krótko później Jewgienij Prigożyn opublikował wściekłe nagranie, w którym oskarżył min. Szojgu i gen. Gierasimowa o atak na niego i próbę zniszczenia Wagnera.
Od tego momentu wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.
Konwój złożony z pojazdów grupy Wagnera, głównie ciężarówek i terenówek, ale także wozów opancerzonych i przynajmniej kilku egzemplarzy: czołgów (T-72b3, T-80BV), systemów OPL Pancsyr-S1, Strela-10 itp. wyruszył z terenu Doniecka i Ługańska w kierunku Rostowa. Część grupy z Prigożynem na czele, skręciła do miasta, przejmując je, a pozostali ruszyli trasą M4 z Rostowa do Moskwy.
Federalna Służba Bezpieczeństwa wezwała wagnerowców do odmowy wykonywania zbrodniczych rozkazów Prigożyna i aresztowanie go w imieniu legalnych władz. Prokuratura Generalna wszczęła przeciwko niemu śledztwo ws. zbrojnego buntu. Z apelem o opamiętanie wystąpili następnie gen. Gierasimowa oraz gen. Aleksiejew.
Według samych wagnerowców oraz na podstawie kilku nagrań, wydaje się, że na trasie marszu doszło do kilku krótkich starć z wojskami rosyjskimi. Ostatecznie jednak siły te nie zdecydowały się kontynuować oporu. W sobotę rano wagnerowski konwój był już na przedmieściach Woroneża. Miał być ostrzeliwany przez rosyjskie lotnictwo, w wyniku czego strącono 3 helikoptery. Poniższe nagranie pokazuje miejsce rozbicia się jednego z nich.
Na ile można stwierdzić na podstawie doniesień, dotychczas większość rosyjskich jednostek napotykanych na trasie tzw. "marszu sprawiedliwości" jest wobec buntowników neutralna, albo nawet przyjazna. Pierwsze poważniejsze starcia nastąpiły dopiero w okolicach Woroneża.
W Moskwie, obwodach rostowskim i woroneskim wprowadzono reżim antyterrorystyczny. Na ulicę stolicy wyjechały wozy opancerzone, zamknięto okolice Placu Czerwonego i Kremla. Na rogatkach stoją bramki kontrolne, a oddziały lojalne wobec Putina miały ruszyć trasą M4 na spotkanie buntowników.
Prigożyn apeluje do wojskowych by, jeśli go otwarcie nie chcą poprzeć, to nie stawali na drodze bo zostaną zniszczeni. Mieszkańców Rosji wezwał do spokoju i pozostania w domach na trasie przemarszu. Zapewnia, że na sercu leży mu tylko dobro kraju, który chce uratować przed bandyckim, kleptokratycznym reżimem ciągnącym go ku przepaści. Obiecuje, że po rozprawie z MON Wagner wróci na front walczyć za ojczyznę.
Wagner deklaruje, że dysponuje siłą 25 000 gotowych na wszystko ludzi. Rosyjscy dziennikarze potwierdzili przekroczenie granicy w Rostowie przez oddział liczący ok. 1 700 żołnierzy. Jednakże istotne jest to, że nie wiadomo wobec kogo lojalna jest armia, albo jej poszczególne elementy. Wydaje się, że WDW staje za Kremlem, ale pozostali nie są na razie aż tak wyrywni.
Sytuacja jest rozwojowa i zmienia się z minuty na minutę. Niezależnie jednak od końcowego wyniku tej rozgrywki jedno jest pewne. Zamach stanu jest rzeczywisty, a nie reżyserowany. Potwierdzają to źródła w zagranicznych służbach, potwierdzają sami Rosjanie.
Chaos wewnętrzny w Rosji, ewidentna walka o władzę jaka rozpoczęła się w wyniku ewidentnie przegrywanej przez nią wojny, korzystnie przełoży się na sytuację na Ukrainie. Na razie Kijów ostrożnie czeka aby sytuacja dojrzała. Działania zbrojne są kontynuowane z dotychczasową mocą. Jeszcze przed opisywanymi wydarzeniami pojawiły się informacje sugerujące powolne pękanie frontu. Na kilku odcinkach lokalne ukraińskie ataki wdarły się w teren od dawna kontrolowany przez Rosjan. W okolicach Doniecka, na obszar okupowany przez nich od 2014 r. (!). Ukraińcy ponownie są też w Bachmucie i kontynuują ruch oskrzydlający. Tak można mnożyć.
Spodziewam się, że w obecnych okolicznościach rosyjskie wojsko będzie miało ogromny problem z utrzymaniem linii. Pomijając fatalne morale i konflikt w dowództwie, które nie jest w stanie kierować walkami na froncie, zasadniczym problemem jest utracenie łańcucha logistycznego. Z jednej strony w wyniku ukraińskich ataków na tyły, a z drugiej z powodu buntu Wagnera.
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Filip Dąb-Mirowski jest publicystą i analitykiem. Pisze głównie o bieżących wydarzeniach w polityce międzynarodowej i zmianach w globalnym układzie sił. Publikuje pod marką Globalna Gra. Możesz wspierać autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.