Polski kanibal Melchior Hedloff. Setki ofiar seryjnego mordercy
"Strzelec Melchior" w XVII wieku terroryzował Dolny Śląsk. Gdy został złapany, przyznał się do zabicia ponad 250 osób. Skazano go na wyjątkowo brutalną śmierć.
01.07.2024 | aktual.: 01.07.2024 15:33
Początek XVII wieku. Wieś Kuźnica Kącka koło Międzyborza. Około 1606 roku przyszedł tam na świat Melchior Hedloff. Jako 16-latek pracował u ojca, który trudnił się wypalaniem węgla drzewnego. Czasy młodości Hedloffa to jednocześnie początek wojny 30-letniej - jednej z najkrwawszych w historii Europy. Melchior wziął w niej udział jako żołnierz cesarskiej armii. Z pewnością napatrzył się wówczas na rozmaite okrucieństwa. Czy to wtedy bestialskie traktowanie ludzi weszło mu w krew?
Jeszcze jako żołnierz miał zamordować zwiadowcę, któremu ukradł pistolet, konia i ubranie. Niewykluczone, że cierpiał z powodu stresu pourazowego. Co jednak nie tłumaczy tego, czego się później dopuszczał.
"Licznik" ofiar
Kiedy Hedloff po wojnie wrócił do domu, nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca. Imał się różnych zajęć. Bynajmniej nie chwalebnych. Wśród nich znalazło się m.in. kłusownictwo. Ale zabijanie zwierząt przestało mu wystarczać. Zorganizował sobie do pomocy jeszcze trzy osoby i stworzył bandę, która "trudniła się" napadaniem na podróżnych i ich mordowaniem.
Przestępcy działali w okolicy Kuźnicy Czeszyckiej oraz w lasach Wzgórz Twardowskich ("pamiątką" po szajce jest dziś tamtejsza niewysoka góra Zbójnik, w której miała się znajdować kryjówka rozbójników).
Wkrótce Hedloff "zapracował" sobie nawet na przydomek. Zaczęto go nazywać "Strzelcem Melchiorem" ("Melchior der Schütz"), ponieważ posługiwał się głównie muszkietem (a nawet dwoma). Niekiedy mordował również turecką szablą.
Miał zwyczaj prowadzenia swoistego "pamiętnika" popełnianych przez siebie zbrodni. Przy pomocy nacięć na muszkiecie stworzył "licznik" swoich "sukcesów" strzeleckich. A nacięcia te były bardzo różnorodne. Pozwalały mu na oznaczanie ofiar w zależności od płci, narodowości, zawodu czy stanu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lepsze tortury niż jego towarzystwo
Rozbójnicy Hedloffa grasowali po okolicy, mordowali i rabowali. Aż wreszcie przebrała się miarka. Oleśnicki książę Sylwiusz Wirtemberski nakazał organizowanie regularnych zbrojnych patroli, których celem było wytropienie bandy "Strzelca Melchiora". W 1653 roku wyruszono na wyprawę w poszukiwaniu zbójców. Ci jednak ciągle wymykali się sprawiedliwości. W ręce grupy pościgowej trafiła jedynie żona Melchiora - Anna. Z własnej woli przyłączyła się do niej również ich córka. Ponoć wolała oddać się w ręce prawa, niż mierzyć się z nieobliczalnym ojcem. Wkrótce tego pożałowała, bo - nie mogąc złapać "właściwego" złoczyńcy - postanowiono wziąć na tortury niewiasty. Opowiedziały o zbrodniach, jakich dopuszczała się banda Hedloffa. Niedługo po tym Anna zmarła w więzieniu.
Ale i na Hedloffa przyszedł w końcu czas. "Wpadł" 2 listopada 1653 roku we wsi Łąki koło Sułowa. Poddano go jeszcze cięższym torturom, aby wyciągnąć od niego zeznania oraz przyznanie się do winy. Za koronny dowód jego przestępczej działalności miał posłużyć jego "pamiętnik" na muszkiecie. Ostatecznie ustalono, że zamordował łącznie aż 251 osób, w tym: pięciu szlachciców, siedmiu kupców, pięciu handlarzy bydłem, ośmiu handlarzy wódką, 15 muszkietników, 100 Polaków, jednego rozbójnika-strzelca, sześciu Żydów, trzech czeladników uczących się rzemiosła, trzech rolników, 10 kobiet w ciąży i 83 innych.
Czarny PR
Nie koniec jednak na tym. Hedloff miał być nie tylko mordercą, ale i gwałcicielem oraz… kanibalem. Całej jego ekipie przypisuje się niekiedy aż ok. 500 ofiar, z czego część miała zostać przez nich pożarta. Czy rzeczywiście się tego dopuścili? W odniesieniu do samego Melchiora wskazuje się konkretnie tylko na jedną sytuację.
W aktach sądowych znalazło się skierowane pod jego adresem oskarżenie o popełnienie czynu wręcz odrażającego. Otóż napadł i zgwałcił ciężarną kobietę, a następnie ją zabił. Ale to mu nie wystarczyło. Miał rozciąć jej brzuch, wyjąć nienarodzone dziecko, wydrzeć mu serce i je zjeść. Dlaczego to zrobił? Zgodnie z jego własnymi zeznaniami miało to sprawić, że stanie się jeszcze bardziej okrutny i… szanowany. Logika cokolwiek pokrętna, ale rzeczywiście w tamtych czasach wierzono w "siły magiczne". Nie brak jednak opinii o tym, że cały ten wątek można (na szczęście) włożyć między bajki.
Ku przestrodze
Okrutnika spotkała w końcu zasłużona kara. W 1654 roku został osądzony i skazany na śmierć. Egzekucja miała miejsce 19 lutego na rynku w Oleśnicy. Ale Hedloff nie umarł tak po prostu. Jego ciało miało być szarpane rozżarzonymi obcęgami - sprawiedliwie dla widzów - w każdym z czterech narożników rynku. Następnie połamano go kołem. Metodą okrutniejszą, bo od dołu.
Po wszystkim jego ciało poćwiartowano i wystawiono na widok publiczny przy czterech drogach poza miastem - ku przestrodze. "Zatroszczono się" również o braci Melchiora: Matza i Georga. Miesiąc po egzekucji "Strzelca" i oni zostali schwytani. Również stanęli przed sądem w Oleśnicy, który skazał ich na śmierć. Połamano ich kołem 23 lutego 1654 roku.
Upiorna pamiątka
W zbiorach Wojska Polskiego w Warszawie znajduje się "pamiątka" po Hedloffie: jego narzędzie zbrodni, czyli arkebuz. Widać, że był dość intensywnie użytkowany i naprawiany. Widnieje też na nim metalowa plakietka, która z jednej strony "upamiętnia" seryjnego mordercę, z drugiej zaś ostrzega potomnych przed zejściem na złą drogę. Inskrypcja głosi:
"Wierny wizerunek wielkiego rozbójnika i mordercy Melchiora Hedloffa, zwanego 'Srzelcem Melherem', który w ciągu 11 lat dwiema strzelbami oraz szablą popełnił 251 morderstw i dlatego 19 stycznia roku pańskiego 1654 w Oleśnicy od kata otrzymał zasłużoną zapłatę. Tą właśnie strzelbą zastrzelił 31 ludzi, a następnie, jak widać, zakarbował. Brzmi to jak jego własne skrupulatne oskarżenie".
Tabliczka prawdopodobnie pochodzi z XVIII lub XIX wieku. Czy istniała jakaś wcześniejsza jej wersja? Tego nie wiemy. Po co zaś ją wykonano? Być może jej cel miał być… magiczny - miała sprawić, że ta konkretna broń już nigdy nie zostanie wykorzystana w tak okrutnych celach. Cóż, jeśli tak, to się udało. Za pomocą arkebuza Hedloffa nikt już nikogo nie morduje.
Źródło: Ciekawostki Historyczne
Bibliografia:
- T. W. Africa, R. E. Sullivan, J. K. Sowards (red.), Critical issues in history. Ancient Times to 1648, D. C. Heath and Company, Boston 1967.
- M. Dalidowicz, Krajobraz epigraficzny Legnicy w okresie nowożytnym, dysertacja doktorska, Uniwersytet Jagielloński, Wydział Historyczny, Kraków 2020.
- E. Flint, Ring of Fire IV, Baen Books Original, New York 2016.
- Między Widawą a Dobrą, od zarania dziejów do współczesności. Słownik historyczno-geograficzny miejscowości z terenu LGD Dobra Widawa, LGD Dobra Widawa, Oleśnica 2011.
- W. Ranoszek, Gmina Krośnice, Krośnice 2015.
- Schlesische Provinzialblätter, Breslau 1867.
- G. S. Williams, Mediating Culture in the Seventeenth-Century German Novel: Eberhard Werner Happel, 1647-1690, The University of Michigan Press, Ann Arbor 2017.
- D. Wojtucki, Melchior Hedloff – żołnierz, kłusownik, a przede wszystkim arcymorderca na XVII-wiecznym Śląsku, "Pomniki Dawnego Prawa", zeszyt 44/2018.