Rzeź wołyńska dzieli Polskę i Ukrainę. Ks. Isakowicz: rodziny ofiar są zszokowane
• Ukraińcy napisali list do Polaków z apelem, by nie przyjmować "niewyważonych deklaracji politycznych" ws. rzezi na Wołyniu
• "Problemem jest dzisiejszy ukraiński stosunek do sprawców ludobójstwa" - odpisali politycy PiS
• Miron Sycz: list PiS sformułowałbym inaczej, ale trudno mnie podejrzewać o obiektywizm
• Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski dla WP: rodziny ofiar najbardziej szokuje to, że Ukraińcy chcą, aby zaniechać upamiętniania ofiar
• Zofia Szwal, która ocalała z rzezi: czy mam przepraszać za to, że mnie uratowano i przeżyłam?
21.06.2016 | aktual.: 21.06.2016 21:35
W rzezi na Wołyniu i wschodniej Małopolsce zginęło z rąk Ukraińców z OUN-UPA - jak się szacuje - ok. 60 tys. Polaków. Apogeum mordów miało miejsce w "krwawą niedzielę" 11 lipca 1943 r., kiedy zginęło nawet kilkanaście tys. ludzi, ale pogromy trwały przez kolejnych kilkanaście miesięcy.
List Ukraińców: prosimy o wybaczenie i tak samo przebaczamy
Przed 73. rocznicą zbrodni grupa kilkunastu ukraińskich osobistości wystosowała list do Polaków. Podpisali się pod nim m.in. Leonid Krawczuk i Wiktor Juszczenko (byli prezydenci), Filaret (patriarcha kijowski i Wszechrusi-Ukrainy), Światosław Szewczuk (najwyższy arcybiskup Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego), Wiaczesław Briuchowecki (honorowy rektor Narodowego Uniwersytetu "Akademia Kijowsko-Mohylańska"), Dmytro Pawłyczko (poeta), Ihor Juchnowski (pierwszy prezes Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej). W ich przesłaniu czytamy, że "epizodem szczególnie bolesnym i dla Ukrainy, i dla Polski pozostaje tragedia Wołynia i polsko-ukraińskiego konfliktu z lat II wojny światowej, w wyniku którego zginęły tysiące niewinnych braci i sióstr".
- Zabijanie niewinnych ludzi nie ma usprawiedliwienia. Prosimy o wybaczenie za popełnione zbrodnie i krzywdy - to nasz główny motyw. Prosimy o wybaczenie i tak samo przebaczamy zbrodnie i krzywdy uczynione nam - podkreślili w liście. Zaznaczyli też, że "państwo ukraińskie stoi jeszcze przed zadaniem pełnego sformułowania swego całościowego i godnego stosunku do doświadczeń, jakie przeszliśmy, ich przyczyn, a także własnej odpowiedzialności za przeszłość i przyszłość". Wezwali zarazem "sojuszników, polskie władze państwowe i parlamentarzystów, aby nie przyjmowali jakichkolwiek niewyważonych deklaracji politycznych, które nie ukoją bólu, lecz jedynie przysporzą korzyści naszym wspólnym wrogom"
PiS: problemem jest dzisiejszy ukraiński stosunek do sprawców ludobójstwa
Na list Ukraińców odpowiedziało ponad dwustu parlamentarzystów PiS. Za "słuszną i zrozumiałą" uznali wielowiekową walkę Ukraińców o prawo do rozwoju kulturalnego i państwowego. - Problemem jest dzisiejszy ukraiński stosunek do sprawców ludobójstwa dokonanego na Polakach w latach II wojny światowej. W Polsce na poziomie państwowym i samorządowym nie upamiętniamy ludzi, którzy mają na rękach krew niewinnej ludności cywilnej. Boli wybór pamięci historycznej, w której otwarta deklaracja sympatii do Polski idzie w parze z gloryfikacją tych, którzy mają na rękach krew naszych rodaków - bezbronnych kobiet i dzieci - napisali parlamentarzyści PiS.
"Z głębokim szacunkiem" przyjęli słowa przeprosin. Dodali jednak, że Sejm upamiętni ofiary rzezi na Wołyniu, zaznaczając, że nie jest to rodzaj "niewyważonej deklaracji politycznej", ale "sprawiedliwy hołd oddany pomordowanym". - Nie możemy akceptować ideologii i działań, które dopuszczają, w imię nawet najwyższych celów (...) mordowanie niewinnej ludności cywilnej, w tym kobiet i dzieci - napisali politycy PiS.
Ks. Isakowicz-Zaleski: list fałszywy i pokrętny
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski bardzo krytycznie patrzy na list Ukraińców, który uznaje za "fałszywy" w treści, a jego sygnatariuszy - zwłaszcza "skompromitowanego Wiktora Juszczenkę" i "komunistę Leonida Krawczuka"; nie uznaje za reprezentacją narodu.
- Krawczuk nic nie zrobił dla pojednania, a Juszczenko wykopał rowy między Ukraińcami a Polakami, bo ogłosił bohaterami narodowymi kata Wołynia Romana Szuchewycza i Stepana Banderę - mówi WP ks. Isakowicz-Zaleski. Duchowny podkreśla też, że inny sygnatariusz - Światosław Szewczuk - stoi na czele Cerkwi Greckokatolickiej, a ta "jawnie wspiera nacjonalizm ukraiński" . - Biskupi i księża greckokatoliccy poświęcają pomniki UPA, a Szewczuk w ogóle nie reaguje na takie rzeczy, więc jego działalność jest wątpliwa - dodaje.
W ukraińskim liście można się doszukać nawiązania do listu polskich biskupów do niemieckich z roku 1965 zawierającego przesłanie: wybaczamy i prosimy o wybaczenie. - Pokrętność tej analogii polega jednak na tym, że wtedy pisali biskupi w imieniu narodu ofiar do Niemców, którzy byli sprawcami ludobójstwa. A po drugie: Niemcy po 1945 r. odcięli się od gloryfikacji SS i Gestapo - dodaje ks. Isakowicz-Zaleski. Z racji więc - podkreśla - nierozliczenia się Ukraińców ze zbrodni na wschodzie "nie ma podkładu moralnego".
- Rodziny najbardziej szokuje to, że Ukraińcy chcą, aby zaniechać upamiętniania ofiar ludobójstwa, tylko chcą wprowadzić święto ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego. To jest obraza rodzin, bo to tak jakby mówić, że nie było Holocaustu Żydów, tylko konflikt niemiecko-żydowski, w którym ginęli i jedni, i drudzy, więc należy ich wspólnie upamiętnić - ocenia ks. Isakowicz-Zaleski. Ukraińcy w liście wyrazili nadzieję, że "najważniejszym pomnikiem naszych narodów staną się nie osobne panteony, lecz wyciągnięte ku sobie ręce".
"Czy mam przepraszać za to, że przeżyłam?
Zofia Szwal, która ocalała z rzezi we wsi Orzeszyna, jest bardzo rozczarowana i zdziwiona treścią ukraińskiego listu. W rozmowie z WP podkreśla, że apel Ukraińców można bardzo różnie interpretować.
- Zwrócili się do Polaków mówiąc, że przebaczają i proszę o przebaczenie. A ja pytam: Za co mam przepraszać? Czy mam przepraszać za to, że przeżyłam, bo mnie uratowano? Polaków mordowano tak, aby nie pozostawić żadnych świadków. Czy mam więc przepraszać za to, że żyję i tym świadkiem jestem? Najpierw trzeba powiedzieć prawdę: to nie był konflikt, to było ludobójstwo na Polakach - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Miron Sycz: dla Ukrainy UPA pełni rolę polskiej Armii Krajowej
Miron Sycz, jeden z czołowych działaczy mniejszości ukraińskiej w Polsce i były poseł PO, a dziś wicemarszałek woj. warmińsko-mazurskiego, podkreśla natomiast, że gestów pojednawczych między Ukrainą a Polską było już dużo, i sam o nie zabiegał. - Myślę, że zmierzamy we właściwym kierunku - zaznacza mówiąc o najnowszym liście ukraińskich osobistości.
- Bez wątpienia zbrodnię należy nazywać zbrodnią i myślę, że Ukraina jest przygotowana do potępienia tej wołyńskiej. Rzecz w tym, że Ukraina i Ukraińcy na tym etapie nie mogą sobie pozwolić na to, aby potępiać całą UPA. Zbrodnia wołyńska to czarna karta w historii UPA, ale nie możemy potępiać całej UPA, która tak naprawdę walczyła o niezależność Ukrainy. Czy ze strony polskiej ktoś tego chce czy nie, to dla Ukrainy UPA - poza jej czarnymi kartami - pełni rolę polskiej Armii Krajowej - mówi WP Miron Sycz. W liście Ukraińców zaprezentowano podobne spojrzenie wskazując na niesprzyjający kontekst, jaki stanowi trwająca agresja Rosji na Ukrainę.
Miron Sycz apeluje też o to, aby zajmując się zbrodnią wołyńską zwracać też uwagę, że przed 1943 r. "ze strony Polaków dochodziło do aktów nienawiści, czasami aktów terroru". Na stwierdzenie, że skala rzezi wołyńskiej jest ogromna, bo sięga 60 tys. ofiar (inne szacunki są jeszcze wyższe), Sycz odpowiada, że "nawet jeśli ginie jedna osoba, to jest to zbrodnia i trudno licytować się na liczby pomordowanych".
Sycz jest przeciwny przyjmowaniu przez Sejm uchwały mówiącej o ludobójstwie, bo według niego rzeź wołyńska nie spełnia definicji ludobójstwa. - Kresowiacy mają prawo twierdzić inaczej, bo ginęła ludność cywilna. Ale w wyniku konfliktu - twierdzi.
Z taką opinią nie mogą się zgodzić tak Zofia Szwal, jak i ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.