Obrońcy przyrody alarmują. "Mamy bezpowrotne straty"
Obrońcy przyrody alarmują, że budowa zapory na granicy z Białorusią ma katastrofalne skutki dla przyrody. Eksperci z zakresu obronności podkreślają jednak, że w tym przypadku priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom.
Na polsko-białoruskiej granicy ruszyła budowa zapory elektronicznej. Na 1,8 tys. słupów ma zostać zamontowanych około 4,5 tys. kamer i kamer termowizyjnych, które całą dobę będą monitorować teren.
Zapora będzie dodatkowo wyposażona w czujniki rejestrujące ruch ludzi i sprzętów, a także w 10 kontenerów technicznych. Wszystko to stanie na 172-kilometrowym odcinku granicy Polski z Białorusią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przez telefon mogli stracić życie. Nagrania z Łodzi dają do myślenia
Drzewa padają na potęgę
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" sprawdzili, jak budowa zapory wpływa na środowisko wzdłuż Bugu. Skala wycinek rośnie im bliżej Terespola. Najwięcej drzew miało zostać wyciętych w Szwajcarii Podlaskiej, jednym z rezerwatów przyrody na Lubelszczyźnie, gdzie konieczne było wyczyszczenie brzegu rzeki.
- Zaawansowanie prac jest różne, na różnym obszarze. W okolicach Włodawy na słupach są już zamontowane kamery. W pobliżu Terespola trwa montaż betonowych słupów. Kamery pojawią się tu później. Jeśli chodzi o zakres prac, to są miejsca, gdzie wycinka drzew w ogóle nie była konieczna, bo nie rosły przy brzegu rzeki. Ale oczywiście mamy też takie, gdzie trzeba było je usunąć. Zależy nam na tym, aby ingerencja w przyrodę była jak najmniejsza, ale nie zawsze jest to możliwe - tłumaczy kpt. Dariusz Sienicki, rzecznik komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Obrońcy przyrody grzmią
"Mamy bezpowrotne straty: wycinka wszystkich drzew w pasie nadbrzeżnym Bugu, niwelowanie 15-metrowych wzniesień, kopanie rowów pod kable przy samym brzegu rzeki" - piszą aktywiści na profilu "Nie dla muru" na Facebooku. Obrońcy przyrody dodają, że są przerażeni sposobem realizacji inwestycji. "Budowa dzieje się bez najmniejszego poszanowania naszego dziedzictwa i przyrody" - stwierdzają w internetowym wpisie.
Swój sprzeciw wyrażają też mieszkańcy, który obawiają się o podmycie zabytkowego kościółka w Krzyczewie. Przed nurtem rzeki dotychczas ochraniała go gęsta zieleń.
- To, co obecnie dzieje się przy Bugu, jest fatalne z punktu widzenia przyrody. Zwłaszcza że w dolinie rzeki mamy dużą bioróżnorodność. Ciężki sprzęt to wszystko niszczy. Nie jestem ekspertem od bezpieczeństwa, ale jako obywatel nie kupuję wyjaśnienia, że wycięcie wierzb czy dębów zapewni nam większe bezpieczeństwo. Skala jest nadmiarowa i niepotrzebna - mówi "Wyborczej" prof. Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
Priorytetem jest bezpieczeństwo
Innego zdania są specjaliści ds. obronności, którzy przekonują, że priorytetem jest bezpieczeństwo Polaków, a wycinka drzew jest ceną, którą należy zapłacić.
- Z punktu widzenia ekologów, tymi działaniami przejmowałbym się najmniej. Budowa kolejnych umocnień w ramach Tarczy Wschód będzie wiązała się ze znacznie większą ingerencją w środowisko. Ale w tym wypadku prymat ma ochrona obywateli, interesu państwa. Bo trzeba pamiętać, że kraj, który ewentualnie zająłby nasze terytorium, może w ogóle nie przejmować się ochroną przyrody, patrząc na przykład na to, co robi Rosja. - mówi Jarosław Wolski, politolog i ekspert w zakresie obronności, prowadzący stronę Wolski o Wojnie.
Tarcza Wschód to przygotowany w MON i Sztabie Generalnym WP program zakładający budowę różnego typu umocnień, przeszkód terenowych i infrastruktury wojskowej na granicach Polski z Rosją i Białorusią - łącznie na odcinku ok. 800 km. W planach jest budowa także odpowiednich systemów rozpoznania i wykrywania zagrożeń, wysuniętych baz, węzłów logistycznych, magazynów czy rozmieszczenie systemów antydronowych.
Zgodnie z zapowiedziami Donalda Tuska, projekt ma zostać ukończony w 2028 roku.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", WP Wiadomości, PAP