Rzecznik Wassermanna o Prusie: to był grzech młodości
"Należy to złożyć na karb grzechów młodości" - tak rzecznik koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna komentuje doniesienia "Rzeczpospolitej", że Tomasz Prus, doradca szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, 10 lat temu "chciał okraść" - jak pisze gazeta - pocztę w Bieszczadach.
22.05.2006 | aktual.: 22.05.2006 19:39
Krzysztof Łapiński powiedział, że Prus został ukarany przez kolegium ds. wykroczeń jedynie za "zakłócenie spokoju", a prokuratura umorzyła śledztwo, uznając, że nie popełnił on żadnego napadu. Wyjaśnił też, że "nieskazitelna postawa moralna" obowiązuje ustawowo funkcjonariusza ABW, podczas gdy Prus jest doradcą szefa ABW, a nie funkcjonariuszem.
Według gazety, Prus w październiku 1996 r. jako student historii, wraz z kolegą, pod wpływem alkoholu, wpadł z pończochą na twarzy na pocztę w Lutowiskach. "To jest napad! - krzyknął jeden z mężczyzn. Zdaniem "Rz", byli oni tak pijani, że szefowa poczty wymknęła się na zaplecze i wezwała policję. Prokuratura umorzyła sprawę, uznając ją za "wygłup" ("napastnicy" nie byli uzbrojeni). Prus został zaś ukarany grzywną.
"Od kilku tygodni Tomasz Prus jest cywilnym doradcą szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jaką wiedzą musi dysponować historyk, żeby doradzać służbom specjalnym?" - pyta gazeta.
Rzecznik ABW Magdalena Stańczyk odmówiła informacji o sprawie.