Rzecznik rządu o terminie posiedzenia Sejmu: to kuriozalne, Polski nie będzie na szczycie na Malcie
Data 12 listopada na pierwsze posiedzenie Sejmu została wybrana bardzo niefortunnie - ocenił rzecznik rządu Cezary Tomczyk. Jak zauważył "zmusza to Polskę do takiej sytuacji, że nie będzie reprezentowana przez polskiego premiera". - Ani ustępujący, ani przyszły premier nie będzie mógł jechać na szczyt Rady Europejskiej na Malcie, który odbędzie się tego samego dnia - tłumaczył. Z kolei konstytucjonalista prof. Marek Chmaj w rozmowie z WP ocenił, że w obecnej sytuacji są możliwe tylko trzy rozwiązania, które pozwolą na to, by Polska miała swoją reprezentację na szczycie RE.
Inauguracyjne posiedzenia Sejmu i Senatu nowej kadencji odbędą się 12 listopada - poinformowała w czwartek minister w kancelarii prezydenta Małgorzata Sadurska. Również na 12 listopada szef Rady Europejskiej Donald Tusk zwołał nieformalny szczyt UE. Nadzwyczajne posiedzenie ma dotyczyć kryzysu migracyjnego w Unii Europejskiej.
- To jest sytuacja kuriozalna, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy polskiego głosu może zabraknąć w kwestii tak ważnej, jak sprawa uchodźców - podkreślił rzecznik rządu.
Według Tomczyka są dwa możliwe scenariusze, dla jakich prezydent Andrzej Duda zdecydował się na wyznaczenie pierwszego posiedzenia Sejmu w tym terminie. - Albo ten termin został wybrany po to, żeby na Maltę pojechał pan prezydent, a nie premier Szydło, albo to gigantyczne niedopatrzenie - stwierdził.
Zdaniem Tomczyka, można było wybrać każdą inną datę - 10, 16, czy 17 listopada. A tak - stwierdził - "wtedy, gdy na szczycie będzie siedziała Angela Merkel wraz z prezydentem Francji, polski fotel będzie pusty".
Na Maltę 12 listopada mogłaby pojechać premier Ewa Kopacz, ale... powinna ona na pierwszym posiedzeniu Sejmu złożyć dymisję. Pytany o to w czwartek szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił, że to decyzja ustępującej premier.
- Wszystko można pogodzić, jeżeli tylko jest wola do tego - dodał. Zwrócił uwagę, że były przypadki składania dymisji na piśmie. - To wszystko zależy od dobrej woli tych, którzy odchodzą. To będzie taki test tego, jak będą się zachowywać - uznał Błaszczak.
Rzecznik rządu skomentował ten pomysł mówiąc, że zgodnie ze zwyczajem ustępujący prezes Rady Ministrów jest obecny na posiedzeniu, a dymisję poprzedza jego przemówienie. Na uwagę, że na szczyt UE mógłby pojechać np. wicepremier Janusz Piechociński, Tomczyk odparł, że na posiedzeniu Rady Europejskiej, Polskę może reprezentować albo premier, albo prezydent.
"Kuriozum", "nie ma miejsca na bezkrólewie"
- To co się wydarzyło to kuriozum. Prezydent mógł zarządzić pierwsze posiedzenia na 10 bądź 11 listopada i wtedy na Maltę desygnować nową premier. Albo przesunąć posiedzenie na 13 listopada i nie byłoby tego problemu - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista.
- Beata Szydło może polecieć na Maltę, ale nie może tam podejmować jakichkolwiek decyzji. Wszystko zależy też od tego, czy premier Kopacz osobiście złoży dymisję, czy też zrobi to na piśmie i będzie ją reprezentował któryś z wicepremierów - wyjaśnił prof. Chmaj.
Jak wskazał, w obecnej sytuacji na Maltę może pojechać Ewa Kopacz, ale tylko wtedy, gdy jej dymisja nie zostanie przyjęta przez Andrzeja Dudę przed zakończeniem szczytu UE lub otrzyma stosowne upoważnienia. Innym rozwiązaniem jest wysłanie na unijny szczyt prezydenta Andrzeja Dudy, jednak pojawia się problem jego obecności w Sejmie.
Ostatnią możliwością jest danie pełnomocnictw szefowi MSZ Grzegorzowi Schetynie, który reprezentowałby Polskę na Malcie. - Myślę, że ten scenariusz z Grzegorzem Schetyną jest najlepszym rozwiązaniem, a Ewa Kopacz mogłaby pilnować spraw na miejscu - dodał konstytucjonalista.
Konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski ocenił, że - po złożeniu dymisji dotychczasowego gabinetu - "gdy prezydent nie powoła nowego rządu i nie odbierze przysięgi od jego członków, to państwo w sprawach europejskich będzie reprezentować premier Ewa Kopacz". - W przypadku zaprzysiężenia rządu - niezależnie od tego, czy ten rząd otrzymał już wotum zaufania czy jeszcze nie - to nowy rząd ma prawo do reprezentowania RP - dodał. Podkreślił, że "konstytucja nie pozwala na bezkrólewie".
Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz (PO) powiedział, że nie sądzi, żeby premier Kopacz, "kiedy będzie obowiązana złożyć dymisję rządu, pojechała na szczyt na Maltę". Według niego, Kopacz powinna złożyć dymisję w Sejmie osobiście. - Taka jest zasada, taka jest pewna kultura polityczna. Pani premier na pewno będzie chciała coś powiedzieć, a nie tylko przysłać kartkę, że składa dymisję - stwierdził Borusewicz.
- Mam nadzieję, że pan prezydent, decydując o tej dacie brał to wszystko pod uwagę i ma jakiś scenariusz zapasowy tak, żeby Polska była jednak reprezentowana na spotkaniu na Malcie, gdzie będą rozstrzygane bardzo ważne sprawy uchodźców, którzy dążą do Europy z obszaru Bliskiego Wschodu - dodał marszałek Senatu.
Prezydent będzie w Warszawie
Szef gabinetu prezydenta Adam Kwiatkowski powiedział w czwartek wieczorem w Polsat News, że "prezydent będzie obecny na posiedzeniu Sejmu i tego dnia będzie obecny w Warszawie".
Kwiatkowski był pytany, czy nie widzi problemu w tym, że na szczycie może zabraknąć polskiego premiera i co wpłynęło na wybór daty pierwszego posiedzenia Sejmu. - Po pierwsze, to nieformalny szczyt Unii Europejskiej, na to powinniśmy zwrócić uwagę, po drugie, ten szczyt Unii został wydłużony w ostatnich dosłownie godzinach, bo w tym czasie takie informacje do nas dotarły. W końcu - powiedzmy sobie szczerze - jestem przekonany i wiemy też o tym, że różne państwa UE będą reprezentowane na różnym szczeblu, z pewnością Polska będzie na tym szczycie reprezentowana - zaznaczył.
Ponadto - mówił Kwiatkowski - politycy europejscy "zdają sobie sprawę z sytuacji politycznej w Polsce i że następuje proces zmiany władzy". Zaznaczył, że nie rozumie sugestii, jakoby termin posiedzenia Sejmu mógł zostać wybrany po to, żeby na szczyt pojechał prezydent Duda. - Nie wiem, czemu niektórzy politycy doszukują się jakichś elementów złośliwości, to chyba pokazuje nastawienie tych osób do pana prezydenta - dodał.