Rząd wziął zakładników, ale czy ich zabije?
Władze na filipińskiej wyspie Basilan wzięły w czwartek za zakładników krewnych muzułmańskich terrorystów, by zmusić ich do uwolnienia porwanych 9 miesięcy temu ludzi.
Walczący o muzułmańskie państwo na południu Filipin separatyści z grupy Abu Sayyaf przetrzymują 12 osób - w tym, parę amerykańskich misjonarzy, Martina i Grację Burnham. Separatyści żądają po 2 miliony dolarów okupu za przetrzymywanych Amerykanów.
Australijska telewizja ABC nadała nagraną wypowiedź rzecznika grupy, żądającego okupu za porwanych Amerykanów, grożąc zabiciem ich przez ścięcie głowy. W ten sposób z rąk Abu Sayyaf zginęło już szereg porwanych osób, w tym Amerykanin Guillermo Sobero.
Islamiści od ponad roku wymykają się obławie filipińskiej armii, korzystając z poparcia ludności na zdominowanych przez muzułmanów wyspach Basilan i Dżolo.
Od miesiąca do akcji przeciwko Abu Sayyaf, którą Stany Zjednoczone zaliczają do siatki al-Qaedy Osamy bin Ladena, włączyło się 600 amerykańskich żołnierzy. Operację tę określa się jako drugi front toczonej przez Amerykę walki z terroryzmem.
Burmistrz miasteczka Maluso postanowił wymusić na porywaczach zwrot zakładników poprzez zatrzymanie żon i krewnych liderów terrorystycznej grupy. 2 lata temu, po aresztowaniu żony jednego z przywódców grupy, porywacze w zamian za jej zwolnienie, wypuścili 12 porwanych dzieci. (and)