Rząd USA wprowadził sankcje wobec Syrii
Administracja USA nałożyła sankcje ekonomiczne na reżim prezydenta Syrii Baszara al-Asada. Zdaniem obserwatorów, to sygnał zmiany dotychczasowej ugodowej polityki Waszyngtonu wobec jego dyktatury.
Sankcje są odpowiedzią na brutalne tłumienie przez syryjski reżim od dwóch miesięcy demonstracji antyrządowych. W jego wyniku - jak podają organizacje obrony praw człowieka - zginęło ponad 700 ludzi.
Na podstawie zarządzenia prezydenta Baracka Obamy i amerykańskiego Ministerstwa Skarbu zamrożono aktywa posiadane w bankach USA przez prezydenta Asada i sześciu jego najbliższych współpracowników. Są wśród nich m.in.: wiceprezydent Faruk esz-Szaraa, premier Adel Safar i minister spraw wewnętrznych Mohammad Ibrahim esz-Szaar.
Jednocześnie Amerykanom i firmom amerykańskim zakazano dokonywania jakichkolwiek transakcji biznesowych ze wspomnianymi osobami.
Sankcje, wymierzone osobiście przeciw Asadowi, odbiera się jako oznakę zaostrzenia dotychczasowego dość pojednawczego kursu USA wobec reżimu syryjskiego.
Na początku niepokojów w Syrii, gdy policja krwawo tłumiła już protesty uliczne, sekretarz stanu Hillary Clinton powiedziała, że Ameryka uważa Asada za "reformatora". Administracja długo nie potępiała brutalności reżimu.
Zdaniem komentatorów w USA, przyczyną tej powściągliwości były obawy, że po ewentualnym obaleniu Asada władzę w Syrii obejmą siły, które będą prowadziły politykę jeszcze bardziej antyamerykańską i antyizraelską. Spekulowano też, że Waszyngton liczy wciąż na pomoc syryjskiego dyktatora we wznowieniu dialogu izraelsko-palestyńskiego.
Po wybuchu protestów polityka ta spotykała się z coraz silniejszą krytyką. Przypominano, że Syria jest sponsorem międzynarodowego terroryzmu i poprzez islamistów z Hezbollahu, finansowanych przez Iran, stała się narzędziem reżimu irańskiego.
Sankcje mogą mieć niewielkie znaczenie praktyczne, ale stanowią ważny krok w celu politycznej izolacji reżimu Asada.