Rząd umocnił pozycję najgorzej ocenianej instytucji władzy

W najnowszym sondażu Wirtualnej Polski największe zmiany notują rząd Donalda Tuska i partia Jarosława Kaczyńskiego. Rząd traci, PiS zyskuje – po równo o cztery procent. Tym samym gabinet kierowany przez Donalda Tuska umocnił pozycję najgorzej ocenianej instytucji władzy w Polsce.

Rząd umocnił pozycję najgorzej ocenianej instytucji władzy

10.12.2009 | aktual.: 10.12.2009 13:27

Rząd źle lub zdecydowanie źle ocenia dziś 72% Polaków, to o jeden punkt procentowy więcej niż przed dwoma tygodniami, a pozytywnie patrzy na poczynania gabinetu tylko 24% - to o 4% mniej niż w poprzednim badaniu. Oznaczać to może, że wzrost notowań rządu trzy tygodnie temu, nie był faktycznym odrabianiem strat, a jedynie doraźnym efektem zabiegów rządowych specjalistów marketingu politycznego, czy - jeśli ktoś woli nazywać rzeczy po imieniu – propagandzistów. W strategii rządowej propagandy były huczne obchody dwulecia rządu Tuska, dzięki którym Polacy mogli dowiedzieć się oczywiście przede wszystkim tego, że… jest bardzo dobrze. Nie jest wykluczone, że po takiej porcji sentencji o "potędze” kraju i świetnym dokonaniach rządu, Polacy rozejrzeli się uważniej wokół, popatrzyli jak jest w istocie i… zirytowali się jeszcze bardziej. Notowania gabinetu PO-PSL musiały polecieć w dół.

Tymczasem sam Donald Tusk zanotował minimalne straty – dziś 38% Polaków ocenia go pozytywnie (spadek o 1%), a 44% negatywnie (bez zmian). Być może strategia unikania pokazywania się publicznie, jaką ostatnio stosuje premier, chroni go przed dalszymi spadkami poparcia. Donald Tusk nie może ostatnich dni zaliczyć jednak do szczególnie udanych – kolejna dymisja w rządzie, tym razem ministra środowiska, której przekonująco Platforma nie umie wyjaśnić (argumenty, że minister jest za stary, są nie tylko mało przekonujące, ale i co najmniej mało eleganckie) jest jednym z mniejszych kłopotów, jakie ma premier.

Skandal z odwołaniem PiS-owskich członków komisji śledczej, który zaaranżowano na dzień przed planowanym przesłuchaniem Jacka Kapicy (a musiałby on odpowiadać na kłopotliwe pytania jak odbywał się proces legislacyjny w pracach nad ustawą hazardową w czasie rządów PO), był zapewne mniejszym złem. Nie wiadomo bowiem, czy niesmak z powodu blokowania prac komisji nie będzie kosztował PO mniej, niż to wszystko co mogłoby zostać ujawnione, gdyby komisja mogła pracować. Zwłaszcza, że bezpośrednio przed skandalem z odwołaniem członków komisji i zablokowaniem jej prac, "Gazeta Wyborcza" opublikowała pismo Mariusza Kamińskiego do premiera Tuska z sierpnia tego roku, w którym ówczesny szef CBA informował go o akcji CBA, w kontekście prac nad ustawą hazardową. W dwa dni po skierowaniu do premiera pisma, Kamiński spotkał się z Donaldem Tuskiem i ministrem Jackiem Cichockim i miał wtedy, jak twierdzą politycy PO, zastawić na szefa rządu pułapkę. Zdaniem Tuska i Cichockiego szef CBA miał twierdzić, że CBA nie prowadzi już
operacji w sprawie hazardowego lobbingu i że "na razie nie ma podstaw do stwierdzenia popełnienia przestępstwa". To miało tłumaczyć, czemu premier nic lub prawie w sprawie nie robił, zanim nie dowiedziała się o sprawie prasa.

Opublikowane przez "Gazetę Wyborczą" pismo dowodzi, że obaj politycy nie mówią prawdy. Nie ma w nim mowy o zakończeniu operacji, przeciwnie, jest informacja, że "prowadzone są ofensywne i zaawansowane czynności", których dekonspiracja może "uniemożliwić zebranie dowodów popełnienia przestępstw". A także, że celem operacji "jest ustalenie wszystkich osób uczestniczących w działaniach lobbingowych, jednoznaczne określenie charakteru tych działań w kontekście właściwej kwalifikacji karnoprawnej". Wynika z tego, że CBA przewidywało postawienie zarzutów bohaterom afery. To jednak po spotkaniu Mariusza Kamińskiego z premierem uniemożliwiono. Ze stenogramów CBA wynika, że biznesmeni zostali ostrzeżeni o akcji i zrezygnowali m. in z próby wprowadzenia do zarządu Totalizatora Sportowego córki jednego z nich.

Skandal z odwołaniem Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna z komisji śledczej całkowicie zasłonił kwestię tego dokumentu – prócz blogerów, takich jak nieoceniona Kataryna, niemal nikt się tym tematem nie zajął. Temat jednak wróci, bo zamieść pod dywan tego wszystkiego się jednak nie da. Bez względu na to, ile jeszcze afer politycy PO wykryją w szeregach PiS, Donald Tusk nie ucieknie ani od pytań o źródło przecieku o akcji CBA, ani też o to, co właściwie wiedział o pracach nad ustawą hazardową i poczynaniach swoich ministrów, nim o aferze dowiedziała się opinia publiczna.

Tymczasem PiS zyskuje w ciągu dwóch tygodni całkiem sporo, choć nie można powiedzieć, by partia ta stała się w tym czasie skuteczniejsza, czy dynamiczniejsza. Wydaje mi się czasem, że to, co robi, lub czego nie robi PiS, nie ma w ostatnich tygodniach większego znaczenia. Logika afery hazardowej, to jak brutalnie politycy PO próbują ukręcić sprawie łeb, sprawia, że same ich działania, powodujące osłabienie wiarygodności Platformy i powrót do skojarzenia PO z „aferałami” , powinno nieść PiS (a także SLD) w sondażach. Chyba, że dynamikę tę zakłócą sami politycy opozycji…

Joanna Lichocka specjalnie dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)