Rząd stawia ultimatum protestującym. Lekarze odpowiadają: ani kroku w tył
- Panie premierze, proszę się od nas nie odgradzać barierkami. Czekamy na dialog - apelują w rozmowie z Wirtualną Polską protestujący lekarze w odpowiedzi na doniesienia o tym, iż premier nie zamierza spotykać się medykami. Rząd postanowił oddelegować do rozmów z lekarzami nowo powołanego wiceministra zdrowia ds. dialogu społecznego Piotra Brombera. - To osobista decyzja premiera Mateusza Morawieckiego - słyszymy w rządzie.
Protestujący w Warszawie medycy domagają się spotkania z szefem rządu. Jednak premier nie zamierza zobaczyć się z lekarzami. Powód? Zdaniem otoczenia Mateusza Morawieckiego, postulaty stawiane przez medyków są nierealne do spełnienia.
- Nie zrobimy kroku w tył dopóty, dopóki premier nie usiądzie z nami do rozmów. Minister zdrowia myli się, twierdząc, że realizacja naszych postulatów będzie kosztować w jednym roku 100 mld zł. Nie wiemy, co ma na myśli premier, mówiąc o "urealnieniu" naszych postulatów - odpowiada na łamach Wirtualnej Polsce jeden z liderów protestu medyków, przewodniczący Porozumienia Rezydentów dr Wojciech Szaraniec.
Premier Morawiecki - jak usłyszeliśmy w jego otoczeniu - nie będzie na razie osobiście angażował się w rozmowy z medykami. Szef rządu zdecydował się oddelegować na ten odcinek nowo powołanego wiceministra ds. dialogu Piotra Brombera. Twarzą komunikacji rządu w sprawie protestu lekarzy nadal ma być minister zdrowia Adam Niedzielski, któremu premier całkowicie zawierzył koordynowanie działań w związku z protestem. Problem w tym, że lekarze nie chcą rozmawiać wyłącznie z Niedzielskim. Domagają się bezpośredniego kontaktu z szefem rządu. W najbliższym czasie nie będzie jednak na to szans.
Premier nie zamierza podporządkować się lekarzom"
Jak podała w poniedziałek PAP, powołując się na anonimowe źródła w rządzie, Mateusz Morawiecki nie spotka się z protestującymi medykami, dopóki ci nie "sprecyzują i urealnią swoich postulatów". - Premier najpierw odgradza się od nas szpalerem policjantów przed KPRM, a teraz po raz kolejny ignoruje protestujących pracowników ochrony zdrowia. To jest ten dialog, o którym tyle mówi rząd? - pyta dr Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.
Ale rząd stoi przy swoich racjach. "Czekamy na sprecyzowanie postulatów, gdyż w tej chwili opiewają one na ponad 100 mld zł. Biorąc pod uwagę, że tegoroczny budżet na służbę zdrowia wynosił ok. 120 mld zł, nikt rozsądny nie powie, że oczekiwania protestujących medyków są możliwe. To raczej próba nacisku politycznego" - miało powiedzieć Polskiej Agencji Prasowej źródło z otoczenia szefa rządu.
Co na to sami zainteresowani? - My już przedstawiliśmy swoje propozycje, teraz czekamy na ruch ze strony rządzących, a zwłaszcza Kancelarii Premiera - mówi Wirtualnej Polsce przewodniczący Porozumienia Rezydentów dr Wojciech Szaraniec.
Jak wyjaśnia nasz rozmówca, medycy chcą, by rząd przedstawił w pierwszej kolejności alternatywne wobec ich postulatów rozwiązania. - Jesteśmy chętni do rozmów, ale po stronie premiera Morawieckiego widzimy tylko niechęć. Dobitnie przekonaliśmy się o tym w sobotę, widzieliśmy, że premier miał czas zorganizować dwie konferencje na temat "Polskiego Ładu", a nie miał czasu spotkać się z nami. Nie rozumiemy tego - dodaje Szaraniec.
Podobną opinię wyraża w rozmowie z Wirtualną Polską dr Matylda Kłudkowska. - To już drugi raz, kiedy premier nie chce się spotkać z przedstawicielami Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia. Szczególnie dziwi nas to w kontekście powtarzanej wielokrotnie w mediach deklaracji o otwartości na rozmowy i dialog. Z ministrem zdrowia spotykaliśmy się od miesięcy. Od miesięcy zwracaliśmy uwagę na problemy dotyczące naszych grup zawodowych, systemu i jego złej organizacji. Żadne z naszych uwag nie znalazły zrozumienia wśród przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia. Dlatego właśnie zabiegamy o spotkanie z panem premierem, bo tylko premier może podjąć najważniejsze dla dalszego funkcjonowania ochrony zdrowia decyzje. Panie premierze, proszę się od nas nie odgradzać barierkami. Czekamy na dialog - apeluje za naszym pośrednictwem wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.
Lekarze: rząd przeszacował koszt naszych postulatów
Rozmówcy z obozu rządzącego nie wykluczają, że rozmowa z szefem rządu będzie na późniejszym etapie protestu medyków możliwa. Nic nie wskazuje jednak na to, że stanie się to w tym tygodniu. Odpowiedzialność za rozmowy z medykami przejmuje bowiem nowy wiceminister zdrowia ds. dialogu społecznego Piotr Bromber, dotychczasowy dyrektor oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Lubuskiem. - Skoro dopiero teraz powoływany jest wiceminister od dialogu, to znaczy, że do tej pory tego dialogu nie było, był tylko monolog Ministerstwa Zdrowia - komentuje dr Matylda Kłudkowska.
Żeby doszło do rozmów z premierem, najpierw lekarze - jak chce rząd - musieliby obniżyć swoje oczekiwania. Oni sami nie rozumieją takiego stawiania sprawy. - Publiczna ochrona zdrowia to nie są tabelki w excelu. Wyliczenia resortu zdrowia nie są prawidłowe, są przeszacowane. Musimy pamiętać, że nie wszyscy pracują w ramach etatu. Zatrudniliśmy ekonomistę, który pomoże panu ministrowi Niedzielskiemu realnie policzyć, ile proponowane przez nas zmiany będą kosztować Skarb Państwa - mówi WP dr Wojciech Szaraniec.
- Premier wciąż podkreśla świetną sytuację, w jakiej ma znajdować się polski budżet. Skoro zatem jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? - pyta retorycznie przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
Jak dodaje w rozmowie z WP: - Nie zamierzamy robić kroku w tył dopóty, dopóki premier się z nami nie spotka. Krok w tył możliwy byłby tylko wtedy, gdyby szef rządu podjął z nami rozmowy i zaproponował alternatywne rozwiązania. Polska ochrona zdrowia kona. Albo rząd ją dobije, albo ją uratuje.
Dr Szaraniec przyznaje w rozmowie z nami, że "Białe Miasteczko 2.0" będzie protestować w Warszawie do momentu, gdy zostaną spełnione postulaty lekarzy.
Przedstawiciele obozu władzy twierdzą, że żeby móc rozmawiać, "trzeba mieć na stole konkrety". - Pierwsze spotkania były raczej "hasłowe". Teraz czas na konkrety. Minister zdrowia jako pierwszy chce rozmawiać ze środowiskiem lekarzy - po to właśnie, by skonkretyzować postulaty. Premier jest gotów spotkać się z protestującymi, ale muszą być z ich strony konkrety i warunki brzegowe - przekonuje w rozmowie z WP zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel.
Minister zdrowia poinformował dziennikarzy, że protestujący przedstawili na spotkaniu trzy najważniejsze postulaty. Pierwszym z nich jest trzykrotny wzrost minimalnego wynagrodzenia na przykładzie lekarza specjalisty do mniej więcej 20 tys. zł. Inne grupy zawodowe również zgłosiły postulat trzykrotności wzrostu pensji. Zdaniem ministra oznaczałoby to wzrost nakładów w budżecie o 65 mld zł.
Drugi postulat zakłada zwiększenie wyceny świadczeń medycznych o ponad 30 proc. Według wyliczeń ministerstwa, obciążyłoby to budżet o kolejne 30 mld zł.
Ostatnim postulatem jest żądanie zatrudnienia dodatkowego personelu administracyjnego. Kosztowałoby to według wyliczeń resortu 6,5 mld zł.
Szef resortu zdrowia powiedział, że żądania, które przedstawili pracownicy służby zdrowia, obciążyłyby jej budżet o kwotę 100 mld zł. - Ta propozycja nie nosi znamion poważnej - stwierdził minister Niedzielski.
Przedstawiciele Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia odpierają zarzuty szefa resortu zdrowia. - Sprowadzanie tych postulatów do kwestii wynagrodzeń, to jest godzenie w szacunek każdego Polaka i każdego medyka, nasze postulaty dotyczą poprawy całego systemu, żebyśmy mogli leczyć bezpiecznie i żeby pacjent był bezpieczny. Jest nam dzisiaj bardzo ciężko po tym, co usłyszeliśmy z ust ministra - mówi wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Artur Drobniak.