"Rząd przerżnął bitwę o pamięć"
Sondaż przeprowadzony dla Wirtualnej Polski przedstawiający ocenę premiera i rządu, prezydenta, sejmu, a także poparcie partii politycznych, to ciekawy obraz nastrojów wśród internautów. Obok pojawiają się wyniki tzw. ogółu wyborców. Nie wchodząc w szczegóły można zauważyć pewną prawidłowość. Zmiany w ostatnich sześciu tygodniach są niewielkie. Internauci lepiej niż ogół wyborców oceniają premiera i rząd, gorzej prezydenta i sejm. Ta przewaga jest stała i znaczna. Ogół wyborców jest surowszy dla premiera - zdecydowanie gorzej ocenia rząd, a nieco łaskawiej, choć także nie najlepiej prezydenta i podobnie sejm - pisze specjalnie dla Wirtualnej Polski publicysta Jan Pospieszalski.
21.05.2009 | aktual.: 24.03.2010 12:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Potwierdza to wielokrotnie podkreślane preferencje w grupach wiekowych. Częściej korzystający z internetu młodzi respondenci lepiej oceniają Donalda Tuska i jego ministrów, a także pewnie to młodzi zdecydowanie opowiedzą się w nadchodzących wyborach za PO. Ta grupa jest skłonna też do wystawiania złej oceny prezydentowi i fatalnie ocenia prace sejmu. W grupie nazwanej tu "ogół wyborców”, badanej inną metodą niż sondaż internetowy, pozytywnie ocenia prezydenta Kaczyńskiego 33%, a raczej źle i zdecydowanie źle aż 59%.
Jeszcze gorzej ogół wyborców potraktował działalność sejmu. Te wyniki, jeżeli są zaskakujące, to raczej nie w ocenach, lecz w swej stabilności. Życie polityczne toczy się w rytmie kolejnych pyskówek, upływają tygodnie, ankieterzy ruszają do kolejnych badań, socjologowie ostrzą pióra i uruchamiają tabelki, a tu nic. Elektorat zacementował swoje preferencje i tkwi jakby w letargu. Wydaje się, że nic w kraju się nie zmienia. Ale czy naprawdę nic? Czy ostatnio nie mieliśmy alarmujących informacji o porażce budżetu i grożącym nam zwiększeniu deficytu w państwowej skarbonie? Czy np. wypowiedź wiceministra Adama Szejnfelda, o tym, że pomysł na załatanie dziury w budżecie, to "przejedzenie” 20 miliardów przyznanych nam przez MFW na stabilizację złotówki i obronę przed atakami spekulantów?
A może lada moment trzeba będzie nowelizować plan wpływów i wydatków, bo skoro brak pieniędzy, to trzeba obciąć tym, co obiecano, albo zabrać tym, co myśleli, że zachowają swe zarobki. No chyba, że rząd wyciągnie rękę po te 20 miliardów, ale czy taki samobójczy krok ktoś z komentatorów zauważy? Czy ktoś zacznie krzyczeć - uwaga PRZEKRĘT!!! Jeśli tak, to w kolejnych sondażach rząd będzie miał gorszy wynik, prezydent, który skorzysta z okazji i ogłosi, że grozi nam katastrofa, jako posłaniec przynoszący złe wieści, mówiąc kolokwialnie - też zapunktuje ujemnie, a zatroskany premier spotka się z grupą analityków i finansistów na dziedzińcu SGH i przed kamerami pokaże zatroskane oblicze wyliczając, ile dzięki temu uratowano przedszkoli, jak ochroniono emerytów.
W grupie internautów sondaże zanotują wzrost notowań premiera, a ogół wyborców nie zauważy, że coś się stało, więc też nie oceni czy to dobrze, czy to źle. Podobnie bez znaczenia dla wyników badań będzie fakt, że Polska przegrywa właśnie bitwę o pamięć. Że nic nie zrobiliśmy w związku z obchodzoną w Europie 20. rocznicą obalenia komunizmu. Dla obywateli UE ta rocznica to obalenie muru w Berlinie. Solidarność, polski papież Jan Paweł II, wkład naszego społecznego oporu, zamordowanych górników i księży, wkład najdynamiczniejszej i najliczniejszej demokratycznej opozycji w demontaż „imperium zła” nie zostanie doceniony. I to nie tylko dlatego, że reklamówka przygotowana w Komisji Europejskiej pomijająca Solidarność jest skandalem. Skandalem jest to, że nasze władze - rząd, nasza komisarz i parlamentarzyści - nie zrealizowali skutecznego programu, by uhonorować rzeczywisty polski udział w przemianach roku 1989.
Nie potrafimy wykorzystywać funduszy unijnych, ślimaczą nam się te autostrady, redukujemy zaplanowane inwestycje związane z Euro 2012, ale żeby tak przerżnąć bitwę o pamięć? Czy wyborcy to ocenią w sondażach? Czy dotrze do nich prawda, że za kolejne klęski odpowiedzialni są ludzie znani z imienia i nazwiska, którzy coś obiecali i czegoś się podjęli, ale teraz wolą zarządzać nastrojami niż zarządzać państwem?
Jan Pospieszalski specjalnie dla Wirtualnej Polski