Rząd miał zdekomunizować myśliwych, ale przegrał, bo z ustawy zniknął jeden zapis

Minister środowiska chciał usunąć z władz związku łowieckiego tajnych współpracowników, w tym szefa PZŁ, ale zrobił prezesowi PiS przykrą niespodziankę. Z przyjętej przez Sejm ustawy zniknął jednak zapis dotyczący TW. Resort środowiska tłumaczy, że na wniosek IPN. Rzecznik instytutu odpowiada: "IPN nie był zaangażowany w prace nad tą ustawą".

Rząd miał zdekomunizować myśliwych, ale przegrał, bo z ustawy zniknął jeden zapis
Źródło zdjęć: © PAP
Grzegorz Łakomski

Henryk Kowalczyk, obejmując urząd ministra środowiska w styczniu, dostał od prezesa PiS dwa zadania – walkę z wirusem ASF i przeprowadzenie dekomunizacji w związku łowieckim. Poprawki do prawa łowieckiego, które dotyczyły dekomunizacji - jak ujawniła Wirtualna Polska – powstały w resorcie i były trzymane w tajemnicy nawet przed posłami PiS.

Według naszych rozmówców, ujawnienie planowanych przez PiS zmian wywołało popłoch we władzach związku. – Odbyła się narada w gronie najbardziej zaufanych. Zastanawiali się, jak zabezpieczyć tajemnice związku, na wypadek wymiany jego władz – relacjonuje nam jeden z członków PZŁ.

Z projektu dekomunizacji PZŁ, który trafił do Sejmu, wynikało, że stanowiska stracą dwaj najważniejsi ludzie w związku - szef PZŁ Lech Bloch i Andrzej Gdula, kierujący Naczelną Radą Łowiecką, drugim co do ważności organem związku.

Bloch - jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce - został w 1983 roku zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie "Kazimierz”. W jego teczce znajduje się odręcznie podpisane oświadczenie o współpracy z SB "w zakresie osób, faktów i zagadnień interesujących tę służbę”. Rzeczniczka PZŁ Diana Piotrowska podkreślała wtedy, że Lech Bloch sam zerwał współpracę z SB. Z kolei Gdula był w latach 80. wiceszefem MSWiA i zastępcą gen. Czesława Kiszczaka.

- Bloch zapowiedział, że idzie na emeryturę, a Gdula powiedział, że poczeka, że aż ustawa będzie uchwalona – przyznaje jeden z myśliwych. – Słowa o emeryturze to mógł być wybieg. Może jeszcze zmieni zdanie – dodaje inny.

Wszystko przez jeden zapis zakazujący zasiadania w organach PZŁ osobie urodzonej przed 1 sierpnia 1972 roku, która była "pracownikiem, funkcjonariuszem lub żołnierzem organów bezpieczeństwa państwa lub współpracowała z tymi organami”.

W trakcie prac w sejmowej komisji z projektu prawa łowieckiego zniknęło ostatnie pięć słów: „lub współpracowała z tymi organami”. Ustawa w takim kształcie została przyjęta we wtorek przez Sejm.

To oznacza, że Lech Bloch nie straci funkcji i będzie mógł zabiegać o dalsze kierowanie związkiem. Zgodnie z nową ustawą nowego szefa PZŁ wskaże minister spośród trzech kandydatów zaproponowanych przez radę łowiecka, w której większość dotąd miał Bloch.

Prace nad projektem prawa łowieckiego w Sejmie cieszyły się dużym zainteresowaniem mediów. Jednak dyskusja toczyła się głównie wokół zapisów dotyczących sposobu polowania czy zakazu udziału w nim dzieci.

Dlaczego zapis dotyczący tajnych współpracowników zniknął z ustawy? - pytamy posła PiS Jerzego Gosiewskiego. Polityk, który odpowiadał za prace nad prawem łowieckim, deklaruje, że PiS "absolutnie nie odpuszcza tego tematu". Według niego w trakcie prac nad projektem pojawiły się opinie "prawników z różnych stron", że zapisu o TW nie można wprowadzić, bo Instytut Pamięci Narodowej nie byłby w stanie sprawdzić, ilu było TW wśród myśliwych.

Jacy prawnicy? – dopytujemy. Poseł odpowiada, że nie zdradzi nazwisk prawników, bo ich opinie mogą się okazać błędne.
Gosiewski przyznał jednak, że wśród prawników przeciwnych wykluczaniu z władz PZŁ tajnych współpracowników bezpieki był też prawnik reprezentujący ten związek.

Rzecznik ministra środowiska o zmianie w ustawie dowiaduje się od nas. Obiecuje spytać ministra Kowalczyka. Tłumaczy potem, że zakaz dotyczący tajnych współpracowników został wprowadzony na "wniosek IPN", bo instytut "nie byłby w stanie w najbliższych miesiącach fizycznie tego sprawdzić".

Podobnie widzi to inny rozmówca zbliżony do resortu, który mówi nam, że Kowalczyk, tłumacząc zmianę, powoływał się na opinię IPN.

Co na to IPN? - To mało prawdopodobne, by IPN wydawał opinię, by nie wykluczać tajnych współpracowników - słyszymy w instytucie. O sprawę zapytaliśmy też rzecznika instytutu Adama Przegalińskiego. "IPN nie był zaangażowany w prace nad tą ustawą" - podkreślił rzecznik.

Prawo łowieckie miał w czwartek przyjąć Senat, jednak ustawa wypadła z porządku obrad. Oficjalnie z powodu dużej liczby nowych poprawek. Zdaniem Jerzego Gosiewskiego zakaz dotyczący TW może wrócić do ustawy podczas prac w Senacie. Według naszych informacji wśród wielu poprawek zapisu o TW nie ma. Senat ma wrócić do pracy nad ustawą w przyszłym tygodniu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (576)