"Rz": oficer zaatakowany przed klubem, policja nie szuka sprawców
Nowy szef wydziału patroli Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku brał udział w awanturze przed nocnym klubem - czytamy w "Rzeczpospolitej". Tymczasem, zdaniem gazety napadnięty oraz jego przełożeni nie chcą ścigania sprawców. Eksperci zwracają uwagę, że "niejasny incydent" powinna zbadać nie tylko policja, ale również prokuratura. Póki co ustalono, że szef wydziału patroli Maciej Zakrzewski został napadnięty przez dwóch mężczyzn. Ci zdarli z niego koszulkę, a w efekcie "oficer paradował w środku nocy z gołym torsem."
07.11.2013 | aktual.: 07.11.2013 13:39
- Taki niejasny incydent podważa wizerunek policji - komentuje poseł PiS, Jarosław Zieliński. Poseł zwraca również uwagę, że brak ustalenia podstawowych kwestii, jak to kto rozpoczął awanturę budzi zdziwienie. Policjant mógł zostać zaatakowany przez ludzi ze świata przestępczego, zwraca uwagę Zieliński.
Incydent z udziałem policjanta miał miejsce przed nocnym klubem. Jak czytamy w gazecie: "według wersji policji oficer miał zostać napadnięty przez dwóch mężczyzn, gdy bawił się z kolegami. Napastnicy mieli zedrzeć z niego kurtkę i koszulę, przez co oficer paradował w środku nocy z gołym torsem. Patrol przyjechał, ale sprawców nie złapał."
Zgodnie z wersją policji, oficer rozpoznał napastnika. Miał to być "jeden ze sprawców przestępstw zatrzymywanych w okresie, gdy pracował on w komisariacie."Tymczasem zarówno poszkodowany, jak i jego przełożeni nie chcą ścigania sprawców.
- Jeśli funkcjonariusz, nawet poza służbą, został zaatakowany, to należałoby skierować sprawę do prokuratury. Zwłaszcza że zaatakowany mógł powiedzieć, że jest policjantem, i od tej chwili stałby się chroniony - mówi Andrzej Szary, szef policyjnego związku w Wielkopolsce.
Jarosław Zieliński, poseł PiS i były wiceszef MSW, podkreśla: brak wyjaśnienia tej sprawy rzuca podejrzane światło na samą policję. - Należało ustalić, kto rozpoczął szarpaninę i dlaczego, kto atakował, a kto się bronił. Jeśli była napaść na policjanta, a sprawców nikt nie ściga, jest to niezrozumiałe - komentuje poseł.
Rzecznik: są niejasności, ale w artykule
Gazeta skontaktowała się z rzecznikiem podlaskiej policji Andrzejem Baranowskim. Rzecznik uważa, że w wersji podanej przez niego "Rz" są nieścisłości. Naczelnik "z racji zajmowanego stanowiska służbowego nadzoruje pracę służb patrolowo-interwencyjnych", a nie, jak napisała gazeta, "jest szefem wydziału mającego łapać skinheadów". Rzecznik stwierdził również, że "przebieg zdarzenia zbadał wydział kontroli KW Policji w Białymstoku". Brak jednak postępowania wyjaśniającego w sprawie.
"Szkoda, że rzecznik nie odpowiada na pytania, które aż się cisną na usta: czy szef patroli był zbadany na trzeźwość, czy nazajutrz po zajściu był w pracy i dlaczego, skoro uznaje się za pokrzywdzonego, nie zawiadomił o napaści prokuratury, a swoich podwładnych nie motywuje do łapania napastników?" - czytamy w "RZ".
Źródło: Rzeczpospolita