Rywin usłyszy wyrok 10 grudnia
10 grudnia Sąd Apelacyjny w Warszawie ma ogłosić wyrok w procesie Lwa Rywina, skazanego w I instancji na dwa i pół roku więzienia za usiłowanie oszustwa na szkodę Agory. W środę przed SA zarówno prokurator, jak i obrońcy wnieśli - choć z innych motywów - o zwrot sprawy do I instancji.
08.12.2004 | aktual.: 08.12.2004 17:22
SA może utrzymać kwietniowy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, zmienić go lub zwrócić sprawę I instancji. SA uprzedził już o możliwości zmiany kwalifikacji czynu Rywina na udzielenie pomocy przy płatnej protekcji (nie wyjaśniono, komu miałby udzielać pomocy).
Właśnie wokół kwalifikacji prawnej koncentrowały się apelacje prokuratury i obrony. Mimo, że obie wnoszą o uchylenie wyroku I instancji, to dążą do innego celu - w ewentualnym ponownym procesie oskarżyciel chciałby uznania winy Rywina za płatną protekcję; obrońcy zapowiadają zaś walkę o uniewinnienie.
Aby przypisać Rywinowi pomocnictwo w przestępstwie płatnej protekcji, należy ustalić, kto miał dokonać protekcji, a to jest możliwe tylko w ponownym procesie - argumentował przed SA obrońca Rywina, mec. Wojciech Tomczyk.
Podkreślał, że prokuratura i sądy wyraziły już trzy różne poglądy co do kwalifikacji prawnej czynu Rywina: płatna protekcja (prokuratura), usiłowanie oszustwa (I instancja), pomocnictwo do płatnej protekcji (SA). Według Tomczyka, SA powinien rozważyć czwartą opcję, czy czyn Rywina nie był "usiłowaniem pomocnictwa do płatnej protekcji".
W obszernym wywodzie Tomczyk powrócił do kwestii podnoszonej przez obronę w I instancji - kto do kogo przyszedł: "Rywin do Agory, czy Agora do Michnika". Dowodził, że Rywin nie był potrzebny Agorze do pośrednictwa z rządem w kwestii ustawy o rtv, bo zarówno naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik jak i szefowa Agory Wanda Rapaczyńska "mieli bezpośrednie kontakty z premierem i jego urzędnikami". "Czy nie jest tak, że przebieg wydarzeń relacjonuje prawdziwie Rywin, a nie Rapaczyńska" - pytał adwokat.
Utrzymanie wyroku skazującego byłoby rażąco niesprawiedliwe - ocenił Tomczyk, według którego w I instancji proces był dotknięty "poważnymi uchybieniami". Uzasadniał, że równolegle z procesem pracowała sejmowa komisja śledcza, która ujawniała protokoły przesłuchań poszczególnych świadków, a świadkowie zeznający przed sądem znali już wcześniejsze zeznania innych przed komisją.
Rywin to jeden z największych promotorów polskiej kultury; takiemu człowiekowi należy się sprawiedliwy, nieobarczony błędami, wyrok - mówił inny obrońca mec. Marek Małecki. Wniósł on o rozważenie przez SA nadzwyczajnego złagodzenia kary. Powołał się m.in. na to, że jego klient to osoba o nieposzlakowanej opinii, niekarana i uważana powszechnie za "jeden z filarów polskiego kina".
Małecki podkreślił, że proces przed sądem I instancji toczył się przy "medialnej nagonce" i presji na sąd, zwłaszcza ze strony "Gazety Wyborczej"
Prok. Leszek Woźniak podtrzymał wniosek o zwrot sprawy do I instancji. Podkreślił, że skazując Rywina sąd błędnie przypisał mu próbę oszustwa wobec Agory. Prokurator uważa, że Rywin nie działał jako niczyj pomocnik, lecz był sprawcą płatnej protekcji.
Skrytykował wywód sądu I instancji co do "grupy trzymającej władzę". Oświadczył, że w uzasadnieniu wyroku sąd sam sobie przeczy w tej sprawie, raz uznając, że "nie ma dowodu" na istnienie takiej grupy, a raz stwierdzając, że ona nie istniała.
Prokurator ocenił zarazem, że sąd słusznie uznał za wiarygodne zeznania Michnika i Rapaczyńskiej, a nie Rywina.
Sam Rywin oświadczył, że "głęboko nie zgadza się z twierdzeniami prokuratury". "Sprawca afery tryumfuje" - dodał, mówiąc, że sprawcą tym jest Rapaczyńska, która "pozbyła się już Michnika i Niemczyckiego".
27 grudnia 2002 r. "GW" ujawniła, że Rywin domagał się w lipcu 2002 r. 17,5 mln dolarów od wydawcy tego dziennika - Agory SA. W zamian miał oferować przeprowadzenie korzystnych dla spółki zmian w projekcie nowelizacji ustawy o rtv. W nagraniu rozmowy z Rywinem, jakiego potajemnie dokonał Michnik, Rywin mówił, że jest pośrednikiem "grupy ludzi, która trzyma w ręku władzę". Pieniądze miały być spożytkowane m.in. na potrzeby SLD; "GW" miała zaprzestać krytykowania premiera, a Rywin - zostać szefem Polsatu, który Agora chciała kupić. Ówczesny premier Leszek Miller utrzymywał, że nie zlecał nigdy Rywinowi pośrednictwa w żadnej sprawie.
Prokuratura oskarżyła Rywina o płatną protekcję czyli powoływanie się na wpływy u władz w zamian za łapówkę (grozi za to do 3 lat więzienia). W kwietniu tego roku Sąd Okręgowy zmienił kwalifikację czynu Rywina i niejednogłośnie skazał go za usiłowanie oszustwa (grozi za to do 8 lat). Uznano, że Rywin działał sam.
Aferą Rywina od stycznia 2003 r. do kwietnia 2004 r. zajmowała się sejmowa komisja śledcza. W efekcie jej prac Sejm przyjął wniosek mniejszości autorstwa posła PiS Zbigniewa Ziobry do sprawozdania tej komisji. Raport Ziobry zawiera konkluzję, że Rywina do Agory wysłała grupa, w skład której wchodził Miller, była wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, były szef gabinetu politycznego Millera Lech Nikolski, były prezes TVP Robert Kwiatkowski i sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty.