Rywalizacja religii w XXI wieku. Kiedy islam dogoni chrześcijaństwo?
Jaki jest przepis religii na sukces w kategorii liczby wyznawców? Podążanie z duchem czasu, czy przeciwnie, niewzruszone trwanie przy konserwatywnych wartościach? Zapaleni, inspirujący kaznodzieje, czy mądrzy duchowi przewodnicy? Walka z innymi religiami, czy prowadzenie dialogu? Żadne z powyższych… O liczbie wyznawców danych religii w okolicach roku 2050 będzie decydowała rozrodczość wiernych.
Chrześcijaństwo i islam będą w roku 2050 dwiema głównymi światowymi religiami, podał do wiadomości amerykański instytut badań społecznych Pew Research Center. Przy czym liczba muzułmanów wzrośnie o 2/3, doganiając w tym czasie chrześcijaństwo. Razem ich wyznawcy będą stanowić 60 proc. światowej populacji.
Wzrost islamu, odwrót chrześcijaństwa
Prognoza nie jest specjalnym odkryciem, skoro także dzisiaj islam i chrześcijaństwo są największymi religiami. Analiza tego, co decyduje o ich sile, jest natomiast bardzo ciekawa. Obydwie są religiami misyjnymi, które wbudowane mają w swoją strukturę chęć zbawienia jak największej części ludzkości. Jednak w XXI wieku sukcesów na tym polu autorzy raportu PRC im nie wróżą. Na przyjęcie chrztu w ciągu najbliższych 35 lat uda się namówić co prawda 40 milionów osób, ale 100 milionów przestanie być wyznawcami Chrystusa. Co czyni chrześcijaństwo największym przegranym na polu misyjnym. Ta grupa przypadnie "niestowarzyszonym" czyli agnostykom i ateistom, co wskazuje na Zachód jako winowajcę głównych problemów chrześcijaństwa.
Czy islamowi powiedzie się lepiej? W pewnym sensie tak. Nie utraci tak znacznej liczby wiernych z powodu apostazji. Jednak zbyt wielu ich też nie pozyska. Zmiana netto z tytułu konwersji wyniesie około 3 milionów osób na korzyść islamu, co przy skali ludności świata nie wykracza poza błąd statystyczny i można to uznać za brak wzrostu. Groźba kary za odejście od religii w życiu doczesnym - a nie tylko po śmierci - wydaje się zatem strategią wartą rozważenia przez religijnych hierarchów. Może nie zyskają dzięki temu wielu wyznawców, ale też wielu nie stracą.
Co zatem powoduje, że islam rośnie w dwukrotnie szybszym tempie od przyrostu naturalnego? Najistotniejszym czynnikiem jest tu demografia. Średnia dzietność w rodzinach muzułmańskich to 3,1, a w chrześcijańskich 2,7 - a więc znacznie powyżej 2,1, pozwalającej utrzymać obecną populację. I to będzie decydowało o dalszym utrzymywaniu się przewagi liczebnej. Przy czym to jednak muzułmanie będą zwycięzcami, którzy zwiększą swój udział w światowej populacji z 23 proc. do niecałych 30 proc.
W kurczącej się Europie (łącznie z Rosją) co dziesiąty mieszkaniec będzie muzułmaninem. To przyrost o 27 milionów nowych wyznawców. W tym samym czasie chrześcijaństwo straci 100 milionów. Szwecja, Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Belgia to kraje, gdzie muzułmanie będą stanowili 10-12 proc. populacji. Jednocześnie liczba chrześcijan spadnie tam do połowy lub jeszcze mniejszego udziału mieszkańców.
Rywalizacja z dala od zachodniego świata
Wzrost islamu będzie się jednak odbywał gdzie indziej. Dla współzawodnictwa religii to subkontynent indyjski, Bliski Wschód i Afryka będą najważniejszymi regionami. Kluczowe są tu kraje azjatyckie, takie jak Pakistan, Indonezja czy Indie oraz afrykańskie - Nigeria, Egipt czy Sudan.
Dodatkowo na korzyść islamu wpłynie wzrost średniej długości życia, największy ze wszystkich religii. Tutaj będzie miał również miejsce sukces misyjny islamu. Nawrócenie na islam trzech milionów osób, wspomniane wyżej, odbędzie się w Afryce, ale cóż to jest wobec 130 milionów nowonarodzonych dzieci, których rodzicami są muzułmanie - w samej tylko Nigerii. W Afryce nastąpi jednak także awans chrześcijaństwa i stanie się ona najliczniejszym chrześcijańskim kontynentem. Europa będzie dopiero trzecia.
Zmiany w Europie
Dla Europy istotny okaże się napływ imigrantów z krajów muzułmańskich. Nasz kontynent stanowi dla nich najpopularniejszy kierunek. W latach 2010-2015 przybyło ich 1,2 miliona. Analitycy Pew Research Center twierdzą, że w połowie tego stulecia islam rządziłby (nie licząc imigrantów) duszami 8,4 proc., czyli około 58 milionów mieszkańców Europy. To wzrost demograficzny o 14 milionów w stosunku do stanu z 2010 roku. Pozostałe 13 milionów, które sprawią, że odsetek wszystkich wyznawców Mahometa na Starym Kontynencie przekroczy 10 proc., sprowadzimy sami. Tu prym będzie wiodła Wielka Brytania, która według szacunków przyjmie 2 miliony imigrantów muzułmańskich.
Zdolność do przekonania Europejczyków do wypowiedzenia szahady (przyjęcia islamu) zrównoważy liczbę apostatów i pozostanie bez wpływu na rozwój religii Mahometa na kontynencie.
Migracja nie stanowi problemu wyłącznie dla Europy. Katar i Kuwejt będą miały coraz większą populację hinduskich i buddyjskich gastarbeiterów. Czy ludzie ci, dzisiaj traktowani jak niewolnicy, zaczną domagać się szerszych uprawnień? Czy w kraju muzułmańskim nastąpi konflikt na tle swobody praktykowania religii politeistycznych?
Migracja wymusi zmiany?
Oczekiwane zmiany nie pozostaną bez konsekwencji politycznych. Grupa państw opowiadająca się za islamskim modelem ze względu na coraz większą liczebność będzie coraz głośniej domagać się uznania dla swojej wizji świata. Już dzisiaj jest to widoczne w dążeniach Organizacji Współpracy Islamskiej do ograniczania wolności słowa i wprowadzania przepisów o bluźnierstwie, czy w licznych potępieniach Izraela w Radzie Praw Człowieka ONZ.
Specjaliści od szariackich finansów także mogą zacierać ręce, bo przy naturalnym wzroście rynku może się to okazać profesją przyszłości. Rozpalą się nowe konflikty. Może w Nigerii, gdzie dzisiejszy podział 50/50 pomiędzy islamem a chrześcijaństwem zmieni się w proporcję 60 do 40 na korzyść islamu. Czy podniesione zostaną kwestie zysków z ropy naftowej? Czy dojdzie do podziału tego kraju, już dzisiaj dopuszczającego w północnych gubernatorstwach prawo szariatu?
W Wielkiej Brytanii muzułmanie już dzisiaj uzyskali specjalne prawa, na przykład zezwolenie na (ograniczone) funkcjonowanie sądów szariackich. Nowa muzułmańska inicjatywa MEND (Muslim Engagement and Development) chce poprzez wyborczy sojusz uzyskać penalizację obrazy islamu i brak kar więzienia dla dżihadystów wyjeżdżających do Syrii i Iraku. Czy w przyszłości będą w stanie uzyskać więcej? A jak zachowa się Szwecja wobec trzykrotnie większej niż dzisiaj populacji muzułmanów, skoro już obecnie tamtejsza policja mówi o co najmniej 50 miejskich strefach wykluczonych, o ograniczonym dostępie dla służb państwowych.
Jeżeli jednak wierzyć przewidywaniom, w 2050 roku nastąpi koniec wyścigu. Średnia dzietność w obydwu religiach spadnie do 2,3. Obydwie będą już wtedy zdobywać przewagę jedynie dzięki temu, że pozostałe grupy religijne będą się kurczyły z powodu demografii.
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.