Ryszard Schnepf odpiera zarzuty autorów "Resortowych dzieci": autorzy obrzydliwych tekstów o mojej rodzinie przekłamali fakty
• Publikacje prawicowych mediów dotyczące mnie i mojej rodziny ugodziły tak naprawdę w interesy Polski - a tylko przy okazji we mnie - mówi gazeta.pl Ryszard Schnepf, były ambasador RP w Waszyngtonie
• "Schnepf jest klasycznym dzieckiem resortu. Jego ojciec Maksymilian Sznepf był żołnierzem wojskowej bezpieki" - pisze niezalezna.pl
• W piątek ukazała się książka "Resortowe dzieci. Politycy"
Według "Gazety Polskiej" i niezalezna.pl "matka b. dyplomaty, Alicja była funkcjonariuszem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zwalczającym podziemie niepodległościowe, zaś krewny Oswald Sznepf jako sędzia wojskowy wydał co najmniej kilkanaście wyroków śmierci na Żołnierzy Wyklętych. Nikt z rodziny Sznepfów nie został ukarany za walkę z uczestnikami podziemia niepodległościowego. Alicja Schnepf straciła rentę specjalną za walkę z Żołnierzami Wyklętymi dopiero w latach 90.".
- Autorzy tych dosyć obrzydliwych tekstów przekłamali fakty, i to mocno. Mam świadomość, że atak na moich rodziców - metodą żywcem wyjętą z gadzinowej prasy marcowej - jest w gruncie rzeczy atakiem na mnie. I o to tu chodzi. Smaku sprawie dodaje fakt, że w latach 70., kiedy ja przemycałem egzemplarze podziemnych publikacji na Zachód, jeden z autorów tych paszkwili, mój młodszy "kolega" z Wydziału Historii UW, należał do grona agresywnych hunwejbinów PZPR. To jest prawdziwy chichot historii - mówi Schnepf gazeta.pl.
Były ambasador RP dementuje informacje podane przez prawicową prasę. - Moja rodzina nigdy na placówkę do Waszyngtonu nie wyjechała, a ojciec nie został dyplomatą. Za brak lojalności wobec władzy ludowej został "elementem niepewnym". Do 1969 roku był kierownikiem Studium Wojskowego przy UW. W 1968 r. mój ojciec próbował tych aresztowanych studentów jakoś wybronić - podkreśla Schnepf.
"Ojciec walczył za wolną Polskę"
- Mój ojciec był żołnierzem. Pod Lenino nie walczył za Związek Radziecki, tylko za wolną Polskę. To jego oddział pierwszy przeszedł ze wschodniego na zachodni brzeg Wisły. Był dwukrotnie odznaczony orderem Virtuti Militari. Brał udział w zdobyciu Berlina. Nie mam powodu, by się tego wstydzić - tłumaczy b. ambasador RP w Waszyngtonie, Hiszpanii i Montevideo.
Schnepf przypomina, że "w 1968 r. protestował na dziedzińcu UW, bo po prostu było dla niego naturalne, że on, uczeń warszawskiego Liceum nr 37, jest ze studentami, a nie z władzą".
- Zapytany o sprawę walki ojca z Wyklętymi, Schnepf odpowiada, że "sprawa nie jest taka prosta. Trzeba znać jej kontekst. Od 1944 r. w Polsce trwała właściwie wojna domowa. Ludzie różnie wybierali. Dziś historię tę opisuje się jednostronnie. Wyklętych pokazuje się wyłącznie jako patriotów, którzy do końca nie złożyli broni".
- Moja mama, którą oskarżają o działanie w aparacie bezpieczeństwa, była sekretarką i maszynistką w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego - mówi Schnepf.
Były ambasador tłumaczy, że karierę dyplomatyczną zaczął "dopiero w 1991 roku, w czasach transformacji i właściwie dzięki niej. Wcześniej przez blisko 20 lat był skromnym nauczycielem akademickim, który musiał dorabiać, udzielając korepetycji. Pierwsze mieszkanie spółdzielnia przyznała mi, mężczyźnie grubo po trzydziestce, mężowi i ojcu dziecka, po 14 latach oczekiwania. Pierwszy samochód, skoda, pojawił się też nie z przydziału, lecz z oszczędności zgromadzonych podczas pracy na uczelni amerykańskiej". - Czy tak wygląda start życiowy "resortowego dziecka"?" - pyta retorycznie.
"Resortowe Dzieci. Politycy" to trzecia część serii, która opisuje "koneksje polityków z pierwszych stron gazet z osobami powiązanymi ze strukturami PRL". Autorami książki są Dorota Kania, Maciej Marosz i Jerzy Targalski. Wirtualna Polska dotarła do fragmentów publikacji jeszcze przed oficjalna premierą.
- Opisujemy w niej powiązania byłych prezydentów Bronisława Komorowskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego oraz Lecha Wałęsy, ale jest tam także kilku innych ważnych polityków - zdradziła w rozmowie z Wirtualną Polską współautorka książki, Dorota Kania. Dodała, że rozdział poświęcony Lechowi Wałęsie nosi tytuł "prezydent Bolków".
W kwietniu w "Gazecie Polskiej" oraz na portalu niezależna.pl ukazał się artykuł "Resortowy ambasador w Waszyngtonie". Dziennikarka Dorota Kania napisała w nim, że ojciec ambasadora, Maksymilian Sznepf, 60 lat temu pracował w ambasadzie PRL w USA z ramienia radzieckiego wywiadu. Autorka dodała również, że ojciec polskiego ambasadora po kapitulacji Niemiec brał udział "w likwidacji band w Białostockiem, czyli pacyfikacji podziemnej armii Żołnierzy Wyklętych walczących z sowieckim najeźdźcą".
W odpowiedzi na artykuł Ryszard Schnepf zamieścił na Facebooku emocjonalny wpis: "Autorom nie wystarczył argument niekompetencji czy zwykłej nieprzydatności. Sięgnęli do nazistowskiej tradycji oczerniania rodziny, grzebania w korzeniach, snucia przypuszczeń, sugerowania spisku. Nie wystarczy krytyka. Trzeba skopać, opluć, upokorzyć. Fala antysemickich hejtów dotarła za ocean, budząc konsternację, a przede wszystkim skutecznie burząc z mozołem budowany przeze mnie wizerunek Polski tolerancyjnej, bez rasizmu i antysemityzmu" - napisał Schnepf.
Krytyka ze strony prawicowych mediów wobec Ryszarda Schnepfa zaczęła się w związku z wizytą prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Duda nie odbył wówczas formalnego spotkania z Barackiem Obamą, a jedynie "odbył krótką rozmowę" - i winą za to obarczono Schnepfa - informowało Radio ZET.
"GPC" krytykowała wtedy Schnepfa także za "nie zachowywanie neutralności politycznej", którym był udział w balu, na którym gościem honorowym był Lech Wałęsa. Schnepfa nazwano też "resortowym ambasadorem". Według Radia Zet 3 maja gościł w Waszyngtonie Andrzeja Rzeplińskiego - prezesa Trybunału Konstytucyjnego.
31 lipca 2016 r. Schnepf został odwołany z urzędu ambasadora RP w Waszyngtonie.