Ryszard Petru walczy nie tylko o Sąd Najwyższy. Próbuje odzyskać zaufanie swoich posłów

Ryszard Petru w ostatnich dniach jest wszędzie: na mównicy sejmowej, na konferencjach, w telewizyjnych studiach czy na posiedzeniu komisji sprawiedliwości. Walczy ze zmianami, które chce wprowadzić w Sądzie Najwyższym PiS. Ale walczy o coś jeszcze: o swój klub poselski i swoich wyborców. Dużą aktywnością próbuje zmyć swój grudniowy blamaż.

Ryszard Petru walczy nie tylko o Sąd Najwyższy. Próbuje odzyskać zaufanie swoich posłów
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Kamil Sikora

20.07.2017 | aktual.: 20.07.2017 14:37

2 stycznia 2016 roku, trwa protest w Sejmie po niesławnych głosowaniach w Sali Kolumnowej. "Dzień dobry SchmidtPL czy może pani potwierdzić czy to zdjęcie z 31 grudnia, Lot do Portugalii? Dziękuję za odpowiedź" - pisze jeden z internautów, zamieszczając zdjęcie posłanki Nowoczesnej i Ryszarda Petru siedzących w samolocie. Zdjęcie szybko obiega internet, później przechodzi do tradycyjnych mediów. Partia miota się, zmienia wersje wydarzeń. Ale szybko potwierdza się, że w czasie protestu Ryszard Petru pojechał na Sylwestra do Lizbony (choć już na zawsze przylgnie do niego "wyjazd na Maderę").

Prawica ma używanie, a politycy Nowoczesnej są załamani, bo cały wysiłek na nic. A przede wszystkim czują się wystawieni do wiatru, bo oni męczą się w zimnej sali posiedzeń, a przewodniczący pojechał na urlop i dał się przyłapać. Nowoczesnej, która tuż po wyborach dostała premię i w niektórych sondażach przeganiała PO, podcięło to skrzydła. Już nie wróciła do poziomu 20 proc. poparcia, a w niektórych badaniach zbliżała się do progu wyborczego.

Cień

Mocno nadszarpnęło to też autorytet Petru w klubie. Uaktywniła się wewnętrzna opozycja, doszło nawet do tego, że szef Nowoczesnej przegrał głosowanie w klubie. Ostatecznie doszło do tego, że po raz pierwszy w tej kadencji klub Nowoczesnej stracił posłów. Choć czas leczy rany, w tym przypadku tak nie było i Petru nie odzyskał już swojej pozycji sprzed lotu na zachodni kraniec Europy.

- Do dziś się z tego nie otrząsnął, nie odzyskał pewności siebie. Przed Portugalią Nowoczesna miała Ryszarda, dziś został jego cień - mówił jeden z posłów Michałowi Krzymowskiemu z "Newsweeka". Walka o Sąd Najwyższy jest dla niego szansą o odzyskanie przynajmniej części utraconej wiarygodności. Dlaltego Petru jest wszędzie tam, gdzie powinien być: przemawia z mównicy, organizuje konferencje, wychodzi do miasteczka przed Sejmem. Jest też tam, gdzie teoretycznie być nie musi.

Comeback

W środę Petru przyszedł na posiedzenie Komisji sprawiedliwości i praw człowieka, która miała się zająć poprawkami do ustawy o Sądzie Najwyższym. Nie jest członkiem komisji, ale regulamin Sejmu zezwala na udział posłów spoza składu. Nie tylko był, ale też zabierał głos. Mając świadomość, że posiedzenie transmitują telewizje, w czasie przerwy zaczął mówić bezpośrednio do widzów, wykorzystując działający sejmowy mikrofon.

Sfotografowano też szefa partii jak chodzi po sali i rozdaje swoim posłom kawę. Chciał im pokazać i udowodnić jak bardzo o nich dba, jak ważni są dla partii. Tani chwyt, ale może na kogoś podziała.

Podczas nocnego posiedzenia komisji zdarzyły się też Ryszardowi Petru mniej licujące z powagą zachowania. Szef partii próbował zabrać mikrofon przewodniczącemu komisji Stanisławowi Piotrowiczowi. Później wdał się w utarczki słowne i szarpaninę z Markiem Suskim z PiS. Może niezbyt czysto, ale jednak Petru pokazałm że walczy. I o to liderowi Nowoczesnej chodziło.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (34)