Ryszard Czarnecki obraził europosłankę. Róża Thun odpowiada: denny poziom
- Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego przestrzeń publiczną paskudzi ohydnymi zdaniami - powiedziała posłanka do PE Róża Thun o Ryszardzie Czarneckim. On z kolei "nie zamierza wycofywać żadnych słów i jest z nich szalenie zadowolony". Eurodeputowana zapowiada przeciwko niemu pozew za "szmalcownika".
13.01.2018 | aktual.: 28.03.2022 10:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od jednego słowa wszystko się zaczęło. "Szmalcownik" - tego określenia wobec Róży Thun użył Ryszard Czarnecki. Sprowokował go do tego film, w którym wystąpiła europosłanka. To reportaż dla niemieckiej telewizji. Thun mówi w nim, że idziemy w kierunku dyktatury. Czarnecki obelgi się nie wypiera i nie przeprasza, a eurodeputowana nie lekceważy sprawy.
- Nie można traktować takich rzeczy, jak jakieś prywatne kłótnie, bo to jest zbyt poważna sprawa i ja bym tego tak nie bagatelizowała. Jeżeli wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego przestrzeń publiczną paskudzi tak ohydnymi zdaniami, to jest to bardzo poważna sprawa. Tutaj w ogóle nie chodzi o jakieś kłótnie, tylko chodzi o to, żeby politycy nie zachowywali się w taki obrzydliwy sposób, który jest poza tym arogancki i ignorancki - mówiła w RMF FM.
Zapowiedziała, że złoży pozew przeciwko koledze z PE. - Pan Czarnecki zapowiedział wielokrotnie, że nie zamierza wycofywać żadnych słów i jest z nich szalenie zadowolony. On w ogóle w tej wypowiedzi wykazał się takim szczytem braku znajomości faktów, jak tylko można sobie wyobrazić - zaznaczył. Jak dodała, szkoda jej na niego czasu, bo reprezentuje "denny poziom".
Przypomnijmy, że za Thun wstawił się lider frakcji liberałów w Europarlamencie Guy Verhofstadt. Wezwał przewodniczącego tej instytucji Antonia Tajaniego do działania w sprawie Czarneckiego. "To niewyobrażalne, by takie słowa padły z ust osoby reprezentującej PE" - napisał w liście otwartym. W obronie Czarneckiego stanął z kolei premier Mateusz Morawecki.
Thun narzekała też na konieczność widywania się z Czarneckim. - Muszę być z panem Czarneckim od czasu do czasu w jednym pomieszczeniu, ponieważ on jest posłem do Parlamentu Europejskiego i ja również, ale na szczęście siedzimy w innych frakcjach. Czasem nawet muszę z nim być w samolocie - podkreśliła.
Diagnoza sytuacji w Polsce
Thun kilkakrotnie podkreśliła, że jeszcze nie ma dyktatury w Polsce, ale w tym kierunku zmierzamy. A wszystko przez Prawo i Sprawiedliwość. - Uważam, że to jest rząd, który dąży do autorytaryzmu albo do dyktatury. Jeśli się niszczy trójpodział władzy, to jest koniec z demokracją. Tam, gdzie nie ma demokracji, tam jest dyktatura - oceniła.
Odpierała zarzuty, między innymi Czarneckiego, że w filmie obraziła swój kraj. - To są takie inwektywy, bluzgi i gadanina bez żadnego poparcia w faktach. Tam nie ma ani jednego argumentu. Niech zacytuje zdanie, w którym ja obrażam Polskę, niech zacytuje w ogóle cokolwiek obraźliwego i merytorycznego z tego filmu. Reżyserka ma prawo widzieć Polskę, jak widzi. Ja w tym filmie mówię kilka zdań do kamery i różni inni ludzie tak samo. W tym filmie występuje tak samo X osób, które są po stronie PiS-u i reprezentują tamtą stronę sceny politycznej... - tłumaczyła Thun.
Jej zdaniem dla PiS-u autorami antypolskich wypowiedzi są ci, którzy się z nim nie zgadzają.
Źródło: RMF FM/WP