Ryszard Czarnecki: Donald Tusk nie jest żadną dziewicą polityczną
Afera taśmowa to część walki wewnątrzpartyjnej czy może absurdalna próba podniesienia oglądalności Telewizji Rolniczej? Może jedno i drugie. Pewne jest to, że ta próba skończyła się kompletną klapą, intryga wymknęła się spod kontroli i inicjator całego wydarzenia strzelił sobie w stopę. Ale kto na tym straci? Waldemar Pawlak czy "nie dziewica” Donald Tusk?
Komu zależało na wybuchu afery taśmowej? - Trudno powiedzieć, ale myślę, że chodziło o zwiększenie oglądalności Telewizji Rolniczej - naśmiewa się Stanisław Żelichowski (PSL). - Było nudno, więc trzeba było znaleźć jakiś hit i tyle - dodaje. Według posła nagrywanie "sfrustrowanego człowieka” miało początkowo służyć wyłącznie wewnętrznym potrzebom Serafina. Później jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Wymknęła się, choć Leszek Miller (SLD) uważa, że była to rozgrywka wewnątrzpartyjna. - Nagle jednak okazało się, że to nagranie nie służy Waldemarowi Pawlakowi czy Markowi Sawickiemu, tylko przeciwnikom PSL i to jest przerażające dla Serafina - mówi przewodniczący SLD.
- Tak, to był swoisty strzał w stopę dla Serafina - zgadza się Ryszard Czarnecki (PiS). - Pan Serafin wcale nie chciał ujawniać tego nagrania mediom, bo interesy wolał kręcić po cichu - dodaje. Według teorii posła PiS, adresatem kasety miał być jakiś polityk, może Waldemar Pawlak, może Marek Sawicki, który miałby się poddać jakiemuś szantażowi.
Czy ktoś może zyskać na tej aferze? - Zyska społeczeństwo obywatelskie, bo dowiedziało się więcej o tych, którzy nami rządzą - odpowiada Czarnecki. Dlatego też, według posła, w większej mierze straci Donald Tusk. - Donald Tusk nie jest żadną dziewicą polityczną. Od pięciu lat jest premierem dzięki PSL-owi, od którego nie wymagał standardów, tylko lojalności politycznej - mówi poseł. Wniosek jest prosty, tak jak dzięki PSL Donald Tusk jest premierem, to przez PSL przestanie nim być, bo "wyborcy nie dopuszczą do dalszego chłapania z koryta”.
Czy Waldemar Pawlak również straci na tyle, by jego pozycja w partii została zagrożona? Według naszych rozmówców raczej nie. W trudnych sytuacjach PSL skupia się solidarnie wokół przywódcy. Możliwe, że tak będzie i Pawlak nawet wzmocni swoją pozycję, ale czy za trzy lata będzie miał czemu przewodniczyć? Tu zdania są podzielone. Według Czarneckiego to początek końca PSL. Dla Leszka Millera nie. - Do wyborów są trzy lata i przez ten czas jeszcze zdarzy się tysiąc rzeczy. A PSL zrobi to co zawsze, zagra na czas i będzie liczyć, że to wszystko się jakoś rozmyje – mówi Miller.
Rzeczywiście PSL na to liczy, a całą sprawę bagatelizuje. - Te taśmy to nieprawdziwy obraz polityki, to tak nie funkcjonuje – przekonuje Żelichowski. - Dwoje ludzi opowiada sobie różne rzeczy i to jeszcze nie przy otwartej butelce! Na trzeźwo nie ma takiej polityki – śmieje się poseł. Żelichowski ma nadzieję, że dzięki zbliżającej się olimpiadzie, wszyscy o sprawie zapomną, również koalicjant. - Na dzień dzisiejszy mamy dość nerwową sytuację w koalicji, ale mam nadzieję, że lada dzień wszystko wróci do normy - mówi.
Nadzieje Żelichowskiego wcale nie muszą być takie płonne. Zapytana o całą sprawę Agnieszka Pomaska (PO) mówi: "szczególnie nie podniecam się tymi taśmami".
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska