Rybacy się doigrali. Ruszyła seria przesłuchań, jedno pytanie "kto zabija foki"
Ruszyło polowanie na zwyrodnialców, którzy zabijają foki nad Bałtykiem. Kolejni rybacy wzywani są przez policję na przesłuchania. Policja ostro ich dociska, aby zdradzili, kto uśmierca sympatyczne zwierzęta.
- Sprawa jest trudna i bulwersująca. Wielu policjantów osobiście zaangażowało się w to postępowanie - mówi sierżant Ewa Bresińska, rzecznik prasowa Komendy Powiatowej Policji w Pucku. - Prowadzimy szeroko zakrojoną akcję operacyjną. Policjanci przepytują rybaków, na których padły podejrzenia. Sprawdzamy monitoring miejski - dodaje.
Komendant policji w Pucku osobiście odwiedził fokarium na Helu, gdzie znajdują się ciała uśmierconych fok. Jak dowiaduje się WP, zostaną one jeszcze poddane oględzinom, aby zebrać ślady jakie mogli po sobie zostawić sprawcy.
Martwe foki nad Bałtykiem: ruszyło śledztwo
To znalezieniu na bałtyckich plażach już kilku fok, które miałyby zostać zabite przez ludzi, policja na półwyspie Helskim zabrała się ostro do roboty. Do portów rybackich ruszyli funkcjonariusze m.in z komisariatu w Jastarni. Sprawdzają, czy masakrze fok mogli uczestniczyć rybacy. Wcześniej w wielu publikacjach mediów szyprowie z kutrów otwarcie wypowiadali się, że "foki nie wyjdą żywe z ich sieci", że "rozpoczną cichą akcję zabijania fok, ponieważ to szkodniki".
Jako tłumaczenie podają, że foki nauczyły się wyjadać z sieci cenne dzikie bałtyckie łososie. Podczas ostatniego sezonu połowów na te ryby, na 6000 złowionych łososi prawie 1500 ryb zostało uszkodzonych przez foki. Przeliczają to na kilkaset tysięcy złotych strat.
Afera zaczęła się od tego: Wkurzony rybak zapowiada: będzie więcej martwych fok
Jeden z rybaków skarży się WP na ostry ton rozmów z policjantami. - Byłem już dwukrotnie przesłuchiwany. Policjant powiedział mi, że prowadzone jest śledztwo, jak w sprawie o zabójstwo. Nękani są moi pracownicy. Urządzono nam prawdziwe polowanie w godzinach, kiedy powinienem być na morzu - mówi szyper kutra rybackiego z Półwyspu Helskiego. Dodaje, że sami policjanci nakłaniają rybaków do ujawnienia sprawcy, oferując udział w nagrodzie finansowej. Przypomnijmy, osoba, która przyczyni się do schwytania zabójców fok, może liczyć na 50 tys. złotych.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, również rybacy zwierają szyki. Umawiają się, że martwe foki trzeba zwalić na konto ekologów, że to jest ich prowokacja. W ostatnich dniach miała odbyć się narada z posłanką PiS Dorotą Arciszewską-Mielewczyk, która miałaby bronić rybaków przed hejtem i gniewem opinii publicznej.
Posłanka PiS odpuszcza fokom
Dorota Arciszewska-Mielewczyk jest przewodniczącą sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Posłanka jest zwolenniczką zrobienia porządku z "fokami szkodnikami". - Przed wojną płacono rybakom za zabicie foki. Jej pojawienie się u nas to wymysł WWF-u i ekologów, głównie niemieckich, którzy chcieliby nam tutaj przeflancować rezerwaty. Musimy zacząć coś robić. Nie ma innego wyjścia - powiedziała podczas obrad komisji.
Jej mocne słowa w marcu przytoczył "Dziennik Bałtycki". Teraz, gdy zabite foki są znajdowane na plażach, przypisuje się jej odpowiedzialność za wyzwolenie okrutnych instynktów morderców fok. Posłanka zmieniła ton wypowiedzi. W rozmowie z serwisem magazynkaszuby.pl polityk odpiera oskarżenia. Twierdzi, że nie odpowiada za czyny osób, które "mają poluzowane klepki". - Chcę żeby w Bałtyku żyły foki - deklaruje. Sama skarży się również na pogróżki: - Dostaję komentarze, że mnie trzeba wypatroszyć, że trzeba mnie odstrzelić, pełne najgorszych wulgaryzmów. Moje dzieci również otrzymują takie komentarze w mediach społecznościowych - mówi w wywiadzie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl