Absurdalne zarzuty. "Wyrok zależy od jednego telefonu"
W Grodnie ruszył proces Andrzeja Poczobuta - członka zarządu zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi, który od marca 2021 roku przebywa w tamtejszym areszcie. Jakie znaczenie dla reżimu Alaksandra Łukaszenki ma ten proces? Między innymi o to w programie "Newsroom" WP pytała Agnieszka Kopacz-Domańska. Jej gościem był szef fundacji Białoruski Dom w Warszawie Aleś Zarembiuk, który przyznał, że proces jest częścią antypolskiej kampanii realizowanej na Białorusi od wielu lat. - Kampania antypolska na Białorusi została w ostatnich latach mocno zaostrzona. Widać to poprzez liczne prowokacje czy niszczenie cmentarzy, a także poprzez zamykanie polskich szkół - ocenił Zarembiuk, który mówił też o zarzutach postawionych Poczobutowi. - To jest proces podobny do tych z czasów stalinowskich. Wtedy jednak ludzi rozstrzeliwano, a dziś wsadza się do więzień. Zarzuty, które mu postawiono, są absurdalne. Poczobut jest człowiekiem bardzo odważnym, twardym. Wyrok zależy tu tylko od osobistej decyzji Łukaszenki. Czy Andrzej usłyszy wyrok 12 lat więzienia, czy zostanie wypuszczony na wolność, zależy tylko od jednej osoby i jednego telefonu - dodał szef fundacji Białoruski Dom w Warszawie. Poczobut został oskarżony o "podżeganie do nienawiści" i "rehabilitację nazizmu", a także wzywanie do wprowadzenia sankcji. W październiku 2022 roku Poczobuta wpisano na białoruską "listę terrorystów". Miał być namawiany do skierowania do Łukaszenki prośby o ułaskawienie, jednak odmówił.