Ruszył proces o zniesławienie Nagrodzkiej przez Niesiołowskiego
Przed łódzkim sądem rozpoczął się proces senatora PO Stefana Niesiołowskiego. Działaczka opozycyjnej w PRL organizacji "Ruch" Elżbieta Nagrodzka oskarżyła go o naruszenie dóbr osobistych. Niesiołowski miał sugerować w tygodniku "Ozon", że "sypała swoich kolegów".
12.12.2006 16:40
Elżbieta Nagrodzka twierdzi, że Niesiołowski naruszył jej godność, cześć i dobre imię, publikując na jej temat w nieistniejącym już tygodniku "Ozon", kłamliwe informacje. Według niej, senator PO zasugerował czytelnikom, iż kobieta "sypała swoich kolegów" z organizacji "Ruch". Działaczka twierdzi, że doszło do przekłamania i żąda przeprosin na łamach prasy oraz pięciu tys. zł zadośćuczynienia.
Niesiołowski miał m.in. napisać, iż w śledztwie przeciwko działaczom "Ruchu" "bardzo dzielni byli m.in. Jan Kapuściński i Joanna Szczęsna". "Tylko w kilku przypadkach doszło do załamania w śledztwie i złożenia zeznań obciążających kolegów. Fałszywy, absurdalny i świadczący o nielojalności 'manifest' napisała do prokuratury i sądu Elżbieta Nagrodzka. Najgorzej jednak zachował się Wiesław Kurowski" - napisał senator.
Zdaniem obrońcy Nagrodzkiej, tak sformułowane zdania sugerują czytelnikom, iż jej klientka była donosicielem.
Niesiołowski zaprzecza oskarżeniom. Jak powiedział przed sądem, nigdy nie twierdził, że kobieta donosiła, a jedynie, że podczas śledztwa napisała - jak to nazwał - manifest, w którym "opluła swoich opozycyjnych kolegów". Według niego, był to "paskudny, ohydny paszkwil, oczerniający m.in. jego osobę". Nagrodzka miała w nim napisać np., że "Niesiołowski miał kontakty z kościołem wojującym oraz że miał kontakty z ludźmi skompromitowanymi politycznie".
Jak powiedziała dziennikarzom Nagrodzka, napisanie tego "manifestu" było "reakcją na wiadomość, że Niesiołowski zaczął nas sypać". To - jak twierdzi - był dla niej szok. Moje słowa potwierdzają dokumenty z IPN, które mam - dodała.
Senator przyznał przed sądem, że zeznawał w czasie śledztwa, ale nigdy nikogo nie obciążył.
"Ruch" był pierwszą konspiracyjną organizacją po 1956 r., która przyjęła program niepodległości. Odwołujący się do tradycji Organizacji Bojowej PPS Józefa Piłsudskiego, AK i powojennego oporu przeciw komunizmowi - najbardziej zasłynął ze zrzucenia tablicy ku czci Lenina ze szczytu Rysów w Tatrach oraz planowanego zniszczenia - jako symbolu sowieckiej dominacji - muzeum i pomnika Lenina w Poroninie. Jednak w przeddzień tej akcji w czerwcu 1970 r. SB zatrzymała wszystkich liderów grupy i organizatorów operacji "Poronin". W sumie w aresztach znalazło się kilkadziesiąt osób.
W kilku procesach członków organizacji zapadały wyroki do 3,5 roku więzienia. W 1971 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uznał, że szefowie "Ruchu" są winni "utworzenia nielegalnej organizacji", "przygotowań do obalenia przemocą ustroju", druku i kolportażu bezdebitowych wydawnictw.
Na kierownictwo grupy zapadły najwyższe wyroki: Andrzej Czuma i Stefan Niesiołowski dostali po siedem lat więzienia, Benedykt Czuma - sześć lat, Marian Gołębiewski i Bolesław Stolarz - po 4,5 roku, Emil Morgiewicz - cztery lata. Ostatecznie skazani nie odsiedzieli pełnych wyroków; jednak Czuma i Niesiołowski spędzili za kratami cztery lata.