Rumuńska lewica tryumfuje
Partia Socjaldemokratyczna (PSD) sprzymierzona z Partią Konserwatywną (PC) zwyciężyła w niedzielnych wyborach parlamentarnych uzyskując wynik w granicach 35%.
01.12.2008 | aktual.: 04.12.2008 12:14
Według danych zebranych przez ośrodki badania opinii publicznej po zamknięciu urn, swoich przedstawicieli do Izby Deputowanych i Senatu wprowadziły ponadto: Partia Demokratyczno-Liberalna (PD) z wynikiem nieco ponad 30%, Partia Narodowo Liberalna (PNL) z około 20% poparciem oraz Demokratyczna Unia Węgrów z Rumunii niecałymi 7%.
Wybory są też bez wątpienia osobistym sukcesem lidera Lewicy. Mircea Goana, w okręgu z którego kandydował otrzymał 71,3% poparcia. Sukces lewicy nie oznacza daje jej gwarancji sformowania rządu. Prezydent, co prawdopodobne, może powierzyć tę misję ugrupowaniu z którego się wywodzi, tj. PD-L. PNL staje się obecnie języczkiem u wagi, ugrupowaniem, które może tworzyć koalicję wyborczą zarówno z PD-L jak i PSD.
Według danych Centralnego Biura Wyborczego, podanych przez nineoclock.ro, wystawiono 2956 kandydatów, w tym 2070 do Izby Deputowanych i 895 do Senatu. Głosowanie odbyło się w 43 dystryktach wyborczych, z których 41 pokrywa się z granicami województw, a pozostałe dwa obejmują Bukareszt i Rumunów mieszkających za granicą. Dystrykty podzielone zostały na 330 okręgi w głosowaniu do Izby Deputowanych i 137 do Senatu. Podziału dokonano w taki sposób, iż na jednego kandydata na senatora przypadało 160 tys. mieszkańców, zaś na jednego deputowanego 70 tys.
Sposób zorganizowania wyborów dla przeszło 2 milionów Rumunów przybywających za granicą był przedmiotem protestu. Zgodnie z ordynacją mogli oni głosować w krajach będących ich miejscem zamieszkania lub pobytu posługując się wydanym na stałe dokumentem tożsamości. Powodem niezadowolenia był, fakt iż dla tak licznej rzeszy wyborców przewidziano reprezentację w postaci czterech deputowanych i dwóch senatorów. Stowarzyszenia reprezentujące diasporę rumuńską skrytykowały takie rozwiązanie. Władze w odpowiedzi powołały się na dane wg których w dotychczas przeprowadzanych głosowaniach brało udział nie więcej niż 70 tys.uprawnionych.
Nowym rozwiązaniem było wprowadzenie przez ustawę tzw. głosu protestu, to jest możliwości oddania czystej karty do głosowania. Karty w takiej postaci wrzucone do urny nie będą traktowane jako nieważne. Zostaną one zliczone dają obraz zaufania jakim darzeni są politycy.
Wybory poprzedziła 30 dniowa kampania wyborcza, podczas której szafowano hasłami populistycznymi, w czym celowały partie opozycyjne nie zważające na kryzys gospodarczy. Wśród obietnic znalazły się m.in.: amnestia fiskalna, podwyżka płac, dofinansowanie wydatków na ogrzewanie. Przychylność wyborców próbowano również zdobyć ofiarując im m.in. zapalniczki i mrożone kurczaki, co jak podaje nineoclock.ro, przyniosło pożądany skutek w odniesieniu do ubogich mieszkańców miast . Chlubnym wyjątkiem okazała się być rządząca Partia Narodowo Liberalna (PNL), która wg wspomnianej wyżej gazety, zmuszona była zachować ciągłość programową i tym samym powstrzymywała się przed populistycznymi obietnicami. Jednakże w walkę o poparcie PNL włączyli się członkowie rządu wraz z jego szefem. Minister Finansów Varujan Vosganian wyprzedził Narodowy Instytut Statystki w publikacji wyników ekonomicznych za pierwszy kwartał 2008 roku, publikując dane, zgodnie z którymi wzrost gospodarczy osiągnął wielkość 7,5%.
Dane, jak podaje nineoclock.ro, są bardziej optymistyczne, aniżeli w sytuacji gdyby były opublikowane przez instytut. Minister Pracy zapewniał, iż wkrótce rodacy przebywający za granicą będą mogli wrócić do kraju, gdzie znajdą zatrudnienie. Podobne obietnice złożył sam Călin Popescu Tăriceanu, który odwiedzając poszczególne województwa zachwalał sukcesy rządu. Nie obyło się bez nieczystych zagrań i incydentów, m.in. w postaci rozsyłania wiadomości elektronicznych a dwa dni przed wyborami z adresu, sugerującego agencję informacyjną Hotnews. Informowały one o tajnych rozmowach toczonych między Partią Demokratyczno-Liberalną (PD-L), a Partią Socjaldemokratyczną (PSD). Dyskusje miały mieć na celu osiągnięcie porozumienia w sprawie przyszłego rządu składającego się z tych dwóch ugrupowań. Zarówno prezydent związany z PD-L jak i lider socjaldemokratów Mircea Goana, zaprzeczają jakoby takie rozmowy miały miejsce. Informacje elektroniczne prezydent określił mianem toksyn. Innym przykładem naruszenia czystej gry
wyborczej było dziesięciokrotne zwiększenie zatrudnienia przez lokalne gazety w mieście Giurgiu. Liczba dziennikarzy wzrosła z 20 do 200.
Nowymi pracownikami okazali się być lokalni działacze partyjni, chcący w ten sposób otrzymać dostęp do punktów wyborczych. Doszło również do tragedii. W mieście Prahova pięciu członków Partii Narodowo Liberalnej(PNL) zostało zaatakowanych przez nieznanych sprawców we środę. Jeden z polityków trafił do szpitala m.in. z ranami zadanymi nożem. Do udziału w wyborach zachęcały czołowe postaci życia publicznego, obawiające się niskiej frekwencji. Prezydent namawiał Rumunów do udziału w niedzielnych wyborach. Uciekał się do różnej argumentacji. W wypowiedzi z czwartku wskazał na dwa ważne powody, dla których wyborcy powinni stawić się przy urnach. Po pierwsze w Rumunii da się już odczuć globalny kryzys ekonomiczny, który w najbliższej przyszłości nie ustąpi, dlatego też konieczne jest zdaniem prezydenta, posiadanie rozsądnego parlamentu, który podejmie działania zmierzające do ograniczenia jego skutków. Po drugie obywatele stanęli po raz pierwszy przed szansą oddania głosu na osoby, a nie na listy, a co za tym
idzie skład parlamentu w większej mierze odpowiadał będzie woli wyborców, niż miało to miejsce gdy obowiązywał proporcjonalny system wyborczy. Dzień później odwołał się do antykomunistycznej rewolucji z grudnia 1989 roku. "Proszę Rumunów, żeby wzięli udział w głosowaniu 30 listopada. W Timiszoarze, Sibiu, w Bukareszcie umierali ludzie. Naszym obowiązkiem jest uszanować ich ofiarę, poniesioną między innymi na rzecz wolności wybierania i wolności bycia wybieranym". Przypomniał także argument z dnia poprzedniego, dotyczący konieczności wybrania parlamentu odpowiedniego na trudne czasy. Premier zorganizował w czwartek video konferencję, podczas której zwrócił się do rodaków słowami: "Chciałbym zaapelować, ażeby wszyscy głosowali w niedzielę, ponieważ bierność nie prowadzi do rozwiązania problemów. W ten sposób Rumuni nakreślają swoją przyszłość. Bierność, pozostanie w domu i patrzenie się telewizor nie wystarczą".
Na podstawie: romanialibera.ro, antana3ro, gandul.info. evz.ro, realitatea.net, nineoclock.ro.