Rumsfeld: zwolennicy Saddama wciąż groźni
Rozprawienie się z najbardziej
zagorzałymi zwolennikami Saddama Husajna w Iraku wymaga czasu - oświadczył minister obrony USA Donald
Rumsfeld.
Zdaniem szefa Pentagonu, nawet za kilka miesięcy, kiedy Amerykanów i Brytyjczyków wesprą oddziały stabilizacyjne z innych krajów, ruch oporu może być nadal aktywny.
Rumsfeld, który spotkał się rano w Lizbonie z portugalskim ministrem obrony Paulo Portasem, powiedział, że członkowie partii Saddama Husajna Baas napadają na żołnierzy amerykańskich i szerzą chaos, bo zapewne czerpią otuchę z tego, iż siłom koalicyjnym nie udało się dotychczas schwytać obalonego dyktatora irackiego, ani udowodnić, że nie żyje.
Od zdobycia Bagdadu 9 kwietnia 39 żołnierzy amerykańskich zginęło w Iraku w zasadzkach i innych atakach, a 41 w wypadkach. Ostatni zamach, w którym poniósł śmierć jeden żołnierz, zdarzył się w nocy z niedzieli na poniedziałek na punkcie kontrolnym w pobliżu granicy z Syrią.
Pytany o iracką broń masowego rażenia, Rumsfeld oświadczył, że Pentagon niczego nie dopisywał do raportów wywiadu na ten temat, i wyraził przekonanie, iż amerykańskie oceny, że Bagdad rozporządzał taką bronią, prędzej czy później uzyskają potwierdzenie. "Saddama też nie znaleźliśmy, ale nikt nie wątpi, że tam był" - powiedział minister.