RPO zajął się sprawą katowanej imigrantki
Rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski powiedział, że jego biuro zajęło się już sprawą Nigeryjki Janet Johnson. Historię 22-letniej dziewczyny, która padła ofiarą handlu ludźmi, opisał "Dziennik".
08.05.2007 | aktual.: 08.05.2007 12:24
RPO zamierza zwrócić się do policji oraz ośrodków dla uchodźców, w których przebywała Janet Johnson z prośbą o wyjaśnienie jak doszło do tego, że jej sprawą nie zainteresowały się odpowiednie urzędy. Rzecznik zapowiedział również, że podejmie starania, aby Nigeryjka, z uwagi na jej szczególną sytuację, nie była deportowana. Biuro RPO będzie również poszukiwać instytucji, które mogłyby zapewnić jej pomoc i opiekę. Zajmiemy się tym z całą mocą, na jaką stać mój urząd - zapewnił Kochanowski.
Jak napisał "Dziennik", Janet Johnson trafiła do aresztu deportacyjnego na Okęciu 26 kwietnia. Była w stanie skrajnego wyczerpania - brudna, poraniona, zakażona wirusem HIV. 15 maja ma być deportowana do Nigerii. Janet oraz dwie inne Nigeryjki miały przyjechać na testy do klubu sportowego z Lublina.
Kobiety przyleciały do Polski na początku października. 4 października Janet została zatrzymana przy próbie nielegalnego przekroczenia granicy polsko-niemieckiej. Straż Graniczna zobowiązała ją do opuszczenia kraju. Okazało się jednak, że Nigeryjka nie wyjechała z Polski.
Znikła na kilka miesięcy. Jak pisze "Dziennik", prawdopodobnie trafiła do domu publicznego, gdzie była katowana. 5 marca w Warszawie zatrzymała ją Straż Graniczna. Na miesiąc trafiła do aresztu.
Wystąpiła o status uchodźcy, jednak nie było podstaw, by otrzymała azyl, bo sama przyznała, że nie była w Nigerii prześladowana. Na początku kwietnia Janet Johnson wyszła na wolność. Dwa dni później półprzytomna została znaleziona przez warszawską policję i zabrana do ośrodka dla cudzoziemców w Dębaku, skąd pod koniec kwietnia zabrała ją Straż Graniczna. O jej koleżankach słuch zaginął.