RPO bierze pod lupę sponsora Radia Maryja
Rzecznik praw obywatelskich Janusz
Kochanowski zbada sprawę odmowy wszczęcia śledztwa przeciwko
polonijnemu biznesmenowi z Urugwaju Janowi Kobylańskiemu w sprawie
żydowskiej rodziny Szenkerów - poinformowało biuro RPO.
23.03.2007 | aktual.: 23.03.2007 18:27
W tym celu biuro RPO zwróci się do IPN o nadesłanie akt w celu rozważenia możliwości ponownego wszczęcia postępowania w tej sprawie - zapowiada Rzecznik. Dalsze ewentualne decyzje w tej sprawie Rzecznik podejmie w zależności od dokonanych ustaleń - podano.
Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w styczniu 2007 roku odmówił wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanego wydania podczas wojny ukrywających się Żydów w ręce gestapo przez Jana Kobylańskiego - dzisiaj 84-letniego polonijnego biznesmena z Urugwaju i sponsora Radia Maryja. IPN nie udało się ustalić ponad wszelką wątpliwość, by był on tym samym Januszem Kobylańskim, który w latach 40. był podejrzany w Polsce o tzw. szmalcownictwo.
Od wiosny 2005 r. IPN prowadził postępowanie sprawdzające w tej sprawie. Poszukiwania informacji prowadzono nie tylko w Polsce (archiwa, Muzeum w Oświęcimiu, MSZ), ale także w Niemczech (obóz Gross-Rosen), Izraelu i USA.
Wiadomo, że w latach 1947-1948 prowadzono w Polsce postępowanie przeciw Stanisławowi Kobylańskiemu i jego synowi Januszowi, m.in. o wymuszenie świadczeń od ukrywających się Żydów. Z akt tego postępowania wynikało, że pewna kobieta zeznała, iż na przełomie 1942-1943 r. Janusz Kobylański obiecał żydowskiej rodzinie Szenkerów wyrobienie - za pewną sumę pieniędzy - fałszywych dokumentów. Wkrótce w kryjówce Szenkerów pojawiło się gestapo, dysponujące m.in. danymi, które Żydzi przekazali Januszowi Kobylańskiemu w celu wyrobienia tych dokumentów. Okazało się jednak, że polski policjant, któremu gestapo przekazało Żydów w celu odprowadzenia ich do getta, został przez nich przekupiony obietnicą otrzymania pieniędzy i ich zwolnił. Rodzina Szenkerów uznała, że wydał ich właśnie Janusz Kobylański.
Postępowanie wobec Janusza Kobylańskiego najpierw zawieszono w 1948 r., a umorzono w 1955 r. - akta jego sprawy zaginęły. IPN ustalił, że Stanisław Kobylański (wobec którego śledztwo umorzono w latach 40. z powodu braku dowodów winy) miał trzech synów - imiona dwóch ustalono, w tym Jana, b. konsula honorowego RP w Ameryce Płd. Formalną podstawą odmowy śledztwa są argumenty prawne - że nie można dwa razy prowadzić śledztwa wobec tych samych osób o ten sam czyn oraz że taką formę szmalcownictwa wobec Żydów, która nie zakończyła się ich śmiercią, obejmuje amnestia z 1956 r. Pozwala ona ścigać tylko tych "szmalcowników", którzy w efekcie spowodowali śmierć swych ofiar.
W czerwcu 2004 r. "Gazeta Wyborcza" opisała działalność dzisiejszego milionera Kobylańskiego, nazywanego przez "GW" "chorobliwym antysemitą". Według jednej z wersji jego życiorysu, w 1942 r. trafił na Pawiak i do obozów koncentracyjnych. Po wojnie znalazł się w Austrii, potem we Włoszech; dorobił się wielkich pieniędzy, a w 1952 r. wyjechał do Paragwaju; wiele wskazuje na to, że za pomocą siatki Odessa wspomagającej ucieczkę z Europy nazistów i ich współpracowników - twierdzi "GW". Według niej, nazwiska Kobylańskiego nie ma w obozowych dokumentacjach. "GW" sugeruje, że rola Kobylańskiego w obozach koncentracyjnych mogła nie być jednoznaczna, co miało być głównym powodem jego wyjazdu do Ameryki Łacińskiej.
W 2005 r. TVP ujawniła dokumenty, z których wynika, że w 1953 r. prokurator generalny Austrii ostrzegał przed Kobylańskim władze Paragwaju, dokąd ten początkowo wyemigrował (potem przeniósł się do Urugwaju). W tym dokumencie określono Kobylańskiego jako "niebezpiecznego agenta, prowokatora i sowieckiego szpiega" i osobę, która stanowi niebezpieczeństwo "dla wspólnych interesów Zachodu".
Kobylański w latach 80. zajął się działalnością polonijną. Przez dziesięć lat był nawet honorowym konsulem RP. Z funkcji tej usunął go w 2000 r. szef MSZ Władysław Bartoszewski. Powodem było m.in. bezpardonowe atakowanie przez Kobylańskiego polskich ambasadorów w Ameryce Południowej.
"GW" podkreślała, że dzięki pieniądzom Kobylańskiego o. Tadeusz Rydzyk mógł budować w Toruniu nowe studio swojej telewizji Trwam. W 2005 r. ówczesny minister sprawiedliwości w rządzie Marka Belki Andrzej Kalwas zapowiadał, że "najprawdopodobniej" wystąpi o ekstradycję Kobylańskiego.
Sam Kobylański oświadczył wówczas, że wszystkie informacje polskich mediów na jego temat są nieprawdziwe i obliczone na skompromitowanie go jako działacza polonijnego w Ameryce Południowej oraz na "odwrócenie uwagi społeczeństwa od rzeczywistej sytuacji w kraju".