Trwa ładowanie...
01-01-2007 09:30

Rozszerzenie UE o Bułgarię i Rumunię nie wywoła wstrząsu

Rozszerzenie Unii Europejskiej o Bułgarię i Rumunię nie wywoła w państwach członkowskich wstrząsu, ale na kolejne będzie trzeba dłużej poczekać - uważa większość polskich polityków i ekspertów. Oba kraje uzyskały unijne członkostwo 1 stycznia 2007 roku.

Rozszerzenie UE o Bułgarię i Rumunię nie wywoła wstrząsuŹródło: AP
d1p5f9t
d1p5f9t

Nie sądzę, żeby rozszerzenie o Bułgarię i Rumunię wywołało większe zaburzenia w funkcjonowaniu samej UE, czy w nowych państwach członkowskich - powiedział były minister ds. europejskich Jarosław Pietras.

Wyjaśnił, że - podobnie jak w przypadku poprzedniego rozszerzenia o 10 państw w 2004 r. - również to jest "w pewnej mierze skonsumowane" wcześniej, więc nie stanowi żadnego zagrożenia nawet dla nowych państw, w tym dla Polski.

Z Rumunią i Bułgarią będą te same problemy co z Polską, tylko w jeszcze większym stopniu - twierdzi Zdzisław Mach z Centrum Studiów Europejskich Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ale na to UE jest już przygotowana i wie, czego się spodziewać - zapewnia.

Także europoseł SdPl Dariusz Rosati uważa, że przyjęcie Bułgarii i Rumunii nie wywoła w Unii wstrząsu choćby dlatego, że mają najwięcej ograniczeń (m.in. w swobodnym przepływie siły roboczej i w rolnictwie) ze wszystkich państw, które dotychczas wchodziły do Unii.

d1p5f9t

Natomiast zdaniem dyrektora demosEuropa Pawła Świebody, wejście tych państw do UE stawia pytanie o sprawność funkcjonowania Wspólnoty po tym rozszerzeniu. Podejmowanie decyzji w gronie 27 państw, funkcjonowanie 27-osobowej Komisji Europejskiej, to wszystko może nie być takie łatwe - przewiduje były wieloletni dyrektor Departamentu UE w MSZ.

Według europosła Partii Demokratycznej-demokraci.pl Bronisława Geremka, wejście Bułgarii i Rumunii do UE jest ostatnim rozszerzeniem przed wprowadzeniem zmian instytucjonalnych w Unii Europejskiej. Jest decyzja Rady Europejskiej, żeby nie przewidywać żadnego rozszerzenia przed zmianami wewnętrznymi - powiedział Geremek. Dodał, że ta decyzja ma również na celu wytworzenie presji na państwa, które jeszcze nie ratyfikowały Traktatu Konstytucyjnego.

Pietras uważa, że Unia osiągnęła stan, w którym działa tzw. mechanizm zapadki. Podciągnięto integrację do takiego poziomu, z którego nie można już jej cofnąć, ale jednocześnie UE stała się tak dużym tworem, że nie bardzo daje się ją pociągnąć dalej - wyjaśnił.

Według Geremka, dalsze rozszerzenie - czyli przyjęcie do Unii najpierw państw Bałkanów Zachodnich, potem Europy Wschodniej i w końcu Turcji - musi zająć "jakiś czas". Przewiduje, że nawet Chorwacja, która już jest gotowa do negocjacji w sprawie członkostwa, będzie musiała czekać. To musi być długi proces. Myślę, że jest to program na 20 lat - ocenił europoseł Partii Demokratycznej - demokraci.pl.

d1p5f9t

Tymczasem według szefa sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Pawła Zalewskiego (PiS) - który co prawda również nie spodziewa się kolejnego rozszerzenia w obecnym dziesięcioleciu - Chorwacja może okazać się wyjątkiem. W jego opinii, ten kraj "nie zmieni sytuacji Unii ani istniejącej w niej równowagi sił".

Również były minister w Kancelarii Premiera Leszek Jesień przewiduje, że na wejście Chorwacji do UE "nie będziemy czekać zbyt długo". Uważa, że nikt w "27" nie postrzega takiego rozszerzenia jako ryzykowne, za to będzie ono "otwarciem na Bałkany", co jest ważnym argumentem dla wielu państw członkowskich UE.

Jesień podkreślił jednak, że rozszerzenie Unii o Chorwację będzie musiało się wiązać z przyjęciem "jakiegoś sposobu rozwiązania problemów, które w tej chwili gnębią Unię" - przede wszystkim problemów instytucjonalnych. Jest to, jego zdaniem, bardzo łatwe, bo wystarczy konieczne zmiany zapisać w traktacie akcesyjnym Chorwacji.

d1p5f9t

Pietras uważa, że po styczniowym rozszerzeniu, prace "27" będą "przebiegać w podgrupach". Jego zdaniem, nie da się bowiem efektywnie dyskutować w tak dużym gronie, zwłaszcza że poszczególne kraje mają różne interesy.

Sam fakt funkcjonowania takich grup, dyskutowania i proponowania przez nie konkretnych rozwiązań nie jest niczym złym - tak było zawsze - podkreślił były minister ds. europejskich. Zastrzegł jednak, że rozwiązania przyjmowane w efekcie ich pracy nie mogą wykluczać udziału pozostałych państw członkowskich. Również Jesień przyznał, że rozszerzenie Unii "jak najbardziej" wymusza wprowadzanie różnych stopni integracji. Podkreślił jednak, że za każdym razem muszą być spełnione warunki ściślejszej współpracy części państw członkowskich.

Po pierwsze nie może to hamować rozwoju jednolitego rynku, a po drugie, podejmowane przedsięwzięcia muszą stymulować integrację całej Unii, a nie ją dezintegrować - powiedział. Dodał, że każda inicjatywa obejmująca tylko część państw członkowskich Unii, musi być ponadto otwarta na pozostałe kraje i mieć mechanizmy zachęcające je do nawiązywania ściślejszych związków.

d1p5f9t

Natomiast Świeboda zwrócił uwagę, że przyjęcie Rumunii i Bułgarii do Unii jest dopełnieniem rozszerzenia, rozpoczętego w 2004 roku. Najważniejszego ze wszystkich dotychczasowych, o historycznym znaczeniu, bo dokonanego po zmianie sytuacji w Europie zapoczątkowanej wydarzeniami 1989 roku - zaznaczył. Były, wieloletni dyrektor departamentu UE w MSZ dodał, że Niemcy będą chciały odnotować ten fakt w deklaracji z okazji 50-lecia Traktatów Rzymskich, podczas uroczystości planowanych na 25 marca w Berlinie.

Świeboda podkreślił też, że te dwa państwa są najgorzej przygotowane do unijnego członkostwa ze wszystkich, które dotychczas starały się o wejście do UE. Zdaniem Zalewskiego, mimo to Bułgaria i Rumunia mogą przyczynić się do wzmocnienia Wspólnoty. Podkreślił również, że łatwiej im będzie rozwiązać swoje wewnętrzne problemy w Unii, niż poza nią.

Mach zwrócił natomiast uwagę, że przystąpienie Bułgarii i Rumunii do Wspólnoty może okazać się korzystne dla wizerunku Polski. Polska przestanie być tym najbiedniejszym krajem, to nam pomoże w poprawie wizerunku - wyjaśnił.

d1p5f9t

Jedyną rzeczą, jakiej obawia się profesor UJ, to negatywne reakcje społeczeństw "starych" państw członkowskich. Po tzw. dużym rozszerzeniu - o 10 państw w 2004 roku - w społeczeństwach "15" odnotowano bowiem znaczący spadek akceptacji dla rozszerzenia Unii.

Według Jesienia, Unia nie jest gotowa do dalszego rozszerzenia, mimo że przyjmowanie nowych członków nie jest kosztowne, a opłacalne dla obu stron. W jego opinii, UE brak do dalszego rozszerzenia przede wszystkim dobrego klimatu gospodarczego. Przypomniał, że lata 90., kiedy zapadała decyzja o "dużym rozszerzeniu" Unii (o 10 państw w 2004 r.) charakteryzował optymizm gospodarczy, który wiąże się z "większą skłonnością do ryzyka polityczno-gospodarczego".

Dobra pogoda na rozszerzenie się skończyła - podsumował Rosati.

d1p5f9t
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1p5f9t
Więcej tematów